Zefiru głuchy pomruk, szept jesieni
Na gruncie, pośród cnej listowia toni
Nad ziemią, pośród pstrej jesiennej woni
Zachodu pobrzask skrzy, wśród buków cieni
Gdzie był onegdaj bujny zwał zieleni
Ponura śmierci chwila życie goni
A życie to się wżdy przed końcem broni
Lecz przetrwa tylko goły stos kamieni
Bo wszystko niczym świecy blask przemija
Czy to jednakże gorzkich zmartwień powód?
Bo kiedy śmierć iglaste szpony wbija
To pasmo życia, jego magii dowód
Bo nikt nie skończy tej jesiennej doli
Więc wciąż zostaje nam memento mori