Życie pomału się toczyPrzez swoje burze i nudyA ja chciałbym tu zboczyćSpokojnie szukać mej zgubySzklanka jak zwykle niepełnaNiepełny jest bilans potrzebSiądę, wgapię się w pejzażApetyt już dawno odszedłA czasem pośród tych znużeńPojawi się jakiś płomieńI już żądza mnie wiedzie jak trzeba…I na podbój ruszam mych zdumień