Pustka. I pusto.
Płacz się zbiera bez powodu.
Nikt nie istnieje, a ten kto istnieje to nikt.
Mgliste kształty wokół, jakieś huki, jakieś krzyki.
A ja chce tańczyć, krzyczeć ze szczytu drzewa!
Pełną piersią brać wdechy, biegać wokół kwiatów.
Nie bać się pijawek, podjeziornych stworów.
Patrzeć na wszystko i nic, myśleć powolutku, sennie...
Wystawiłam twarz do słońca, ale promienie nie chcą na nią padać.
Mogę wszystko, mówią. A nie mogę nic.
I dalej pustka. I pusto.