samotność tańczy wśród migających świateł
w rytm muzyki lat osiemdziesiątych
nie szkodzi jej przeludniony parkiet
między ciałem a ciałem zręcznie lawiruje
samotność w pocałunkach się spotyka pustych
gdy suche z tęsknoty usta ustom usta usta...
gdy czarne dziury w źrenicach pochłaniają przestrzenie
kiedy i ciszę dwoje ludzi zagłusza niestrudzenie...
samotność jest bezradna gdy ściągasz ubranie
na klucz zamknięty w pokoju mrocznym
i silisz się na zapomnienie nie pamiętanie
na koniec zawsze spoglądasz jej w oczy...
samotność nie płacze ze smutku
samotność nie wyje do księżyca
samotność nie pragnie z miłości
z tęsknoty nie tęskni nie tęskni nie tęskni
modlitwom się oddaje wyuzdana
niepewne myśli przyciąga
zatruwa wątpiącym powietrze
i dusi aż do zakochania
zewsząd widzi nieswoje kochania
i nieswoje niekochania...