Każdy z nas w dniu narodzin, bierze udział w bitwie.
Naszym łupem wojennym jest szczęście, a jego szydzenie z naszych starań
Nasze powieki świtały z rozpaczy, jego oczy błyszczące nicością. Lecz on nie może naszej wiary zniszczyć.
My inercyjnie patrzymy się mu w pycho, a On z nas szydzi. A w naszych ustach słowa modlitwy.
My we krwi braci toniemy, a on pod chłodną bryzą śmierci nam ich odbiera. Ale nadal w każdym płonie żarząca się zapałka gorliwej nadziei.
Ale nigdy mu się nie uda wziąć wszystkich. Los odbiera i daje nam rzeczy których sami sobie dać nie możemy.
Zegarmistrz niezmiennie nami manipuluje, naszą przyszłością i teraźniejszością.
Nieważne jak bardzo się mu staramy,lecz On nadal będzie nad nami miał kontrolę, jak lalkarz swymi kukiełkami.