Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Przemysław_Skrzypczyński

Użytkownicy
  • Postów

    29
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi opublikowane przez Przemysław_Skrzypczyński

  1. Cytat

    Mam trudności z wyczytaniem przesłania Twojego wiersza... I przeszkadza mi w tym sformułowanie "porażone naszą miłością", które jest niezgodne w moim odczuciu z dalszą treścią wiersza, sugerującą ulotność i niedoskonałość tej miłości...

    No cóż, skąd latarnie miałyby wiedzieć, że coś jest nie tak, skoro podmiot liryczny nie wiedział? W myślach mało kto potrafi czytać, a tym bardziej latarnie. Jest napisane, że:

     

    Cytat

    Każdy gest był na swoim miejscu,

    tylko nasze myśli wciąż się mijały.

     

    A co do:

    Cytat

    Inne – trwały na straży – bez słów.

     

    No tutaj rzeczywiście, za dużo Harrego Pottera się czytało :D Jak będę miał chwilkę to zmienię, bo może trochę za daleko idąca abstrakcja to jest jednak. Pozdrawiam!

  2. Cienie przemykały obok,

    gdy szliśmy razem w świetle latarni.

     

    Niektóre gasły porażone naszą miłością.

    Inne – trwały na straży – obojętnie.

     

    Trzymałem cię za rękę zimną jak lód,

    będąc tak blisko, ale nie najbliżej.

     

    Każdy gest był na swoim miejscu,

    tylko nasze myśli wciąż się mijały.

     

    Nagle zniknęła cała ulica,

    gdy znów rozbłysła, byłem już sam.

     

     

    14.08.2019 r.

    Przemysław Skrzypczyński

  3. Dziękuję za komentarze :)

     

    2 godziny temu, Deonix_ napisał:

    mysz pomimo całej swojej wredoty jest ssakiem, doceniam wyrażenie irytacji podmiotu i chęć nakreślenia komizmu sytuacji,

    ale tego fragmentu nie kupuję, sorry :)

    W pierwszej wersji miało być "dziada", ale coś mi nie pasowało i zmieniłem na "gada", oczywiście w przenośni dla podkreślenia uciążliwości tego stworzenia. :) Jeszcze się nad tym zastanowię.

     

    Pozdrawiam!

  4. Niegrzeczna myszka mieszka w piwnicy,

    Każdy ma dosyć małej psotnicy.

     

    Wielki apetyt w lodówce syci,

    Bo nie przeraża jej „kici-kici”.

     

    I dziury w serze wygryza całym,

    Zazwyczaj w żółtym, a czasem w białym,

     

    Do tego chrapie aż tynk odpada,

    Potrzeba chyba ustrzelić gada!

     

    Więc rzekł gospodarz: mam dość kanalii,

    Koniec w tym domu mysiej tyranii!

     

    Gdy jeszcze mówił, myszka-chrobotka,

    Postanowiła udusić kotka.

     

    Potem uciekła do mysiej dziury,

    Piszcząc tak głośno, aż pękły mury.

     

    Pan domu plany bitwy układał,

    Ażeby myszki nikt nie poskładał.

     

    Zakupił trutkę, zrobił pułapki,

    Myszka już chytrze zaciera łapki.

     

    Czeka gospodarz przez trzy godziny,

    Zwierzę slalomem omija „miny”.

     

    Gdy zawiódł fortel, wtedy czym prędzej,

    Gospodarz uciekł i został księdzem.

     

    Jednakże zmiana była mizerna,

    Gdyż stał się biedny jak mysz kościelna!

     

    07.03.2019 r.

    Przemysław Skrzypczyński

  5. I

     

    W kraju, którego imienia nie podam,

    Choć nazwa jego od wieków jest znana,

    Honorem kłamstwo, brzydotą uroda,

    Pijaństwo zdrowiem, a krzywda od rana

    Równo dzielona między ludzi grona.

    Ta równość także różnie odbierana,

    Bywa, że czasem jest dzielona błędnie,

    Dla zwykłych ludzi wystarcza zaledwie.

     

    Dla tych najwyżej, gdzie nam wzrok nie sięga,

    Równość oznacza coraz wyższe płace,

    Zyski i premie, których kwot się lęka

    Każdy kto podjął choć raz w życiu pracę.

    Nikt nie wymodli, choćby co dzień klękał,

    Tak wielkich środków, pachnących bogactwem,

    Choć śmierdzą dłonie aż oddech zatyka,

    Tak właśnie radzi sobie polityka.

     

    Ażeby jeszcze pożytek był z tego,

    Że opłacamy kolejne im trony,

    Chce się powiedzieć: nie ma tego złego…

    Bezdomny tylko zrozumie te gromy,

    Które przechodzą… ale koniec mego,

    Bo mocny prolog, bywa czasem płonny,

    Wyłączcie radio, telewizor zgaście,

    Ja tę historię opowiem jak baśnie.

     

    II

     

    Przed cyrkiem ognie! Sztuczne ognie płoną!

    Mistrz ceremonii staje na koturnach,

    Ażeby objął wzrok publikę głodną

    Magicznych sztuczek. Tancerze na sznurach

    Wkoło wirują, śpiewając wesołą,

    Skoczną piosenkę. Muzyk gra na dudach,

    A tłum ten patrzy jak zaczarowany,

    Trochę kupiony, a trochę sprzedany.

     

    Teraz przechodzi korowód tancerzy

    Wokół widowni, unosząc się w chmurach,

    Nieosiągalny! Bo im się należy!

    Ta ludzka sława na ziemskich pagórach.

    Choć im na chwale wcale nie zależy,

    Nosząc się w złotych, drogich garniturach,

    Patrzą z wysoka, słyszą z wysokości,

    Ale wysłuchać nie zechcą swych gości.

     

    Mistrz ceremonii uśmiecha się chytrze,

    Zmienia tancerzy jakby marionetki,

    Kto grał na dudach, teraz gra na cytrze,

    Kto nie chciał śpiewać, dziś problem ma wielki.

    Po przedstawieniu kurz z ulic się wytrze,

    A tłum zdumiony przetrze swe powieki,

    Bo to co piękne było, kiedy trwało,

    Po zakończeniu nagle się urwało.

     

    III

     

    W cyrku na sali miejsca już zajęte,

    Kto chce, wychodzi lub podpiera filar.

    Głowy wzniesione... głosy wynajęte

    Krzyczą na wiwat. Nagle wchodzi rywal.

    Głosy odmieni! Przez alejki kręte,

    Idzie do swoich klaunów, bo tak bywa,

    Że swój do swego ciągnie, nie do obcych,

    I by to zmienić, trzeba wielkiej mocy.

     

    Nagle ktoś rzuca słoiczek brązowy,

    Ten roztrzaskuje się na czyjejś głowie,

    Skandal i wojna! I lecą wazony,

    Szkło i kamienie, oraz placki krowie.

    Tak się skłócili. Pokój odtrącony

    Na długie lata! Niech tylko się dowie

    Dyrektor cyrku, on sobie poradzi,

    Jednych i drugich za łeb wyprowadzi.

  6. Pędzimy, gnani biczem przestrachu,

    Ucieczką swą ratując skórę,

    Nie ma za nami nic oprócz wiatru,

    Spłoszone stado gna… pod górę!

     

    Dźwięk nas omamił, zawiodły uszy

    I wilków cienie rosną za nami,

    Chyba już nikt z nas się nie nauczy,

    Jesteśmy tymże, czym nas nazwali.

    Mówiono o nas - tchórzliwe owce,

    Baranki marne i dojne krowy -

    Zwiedli podstępem nas na manowce,

    Szyk rozdzielili na dwie połowy!

     

    Pędzimy, gnani biczem przestrachu,

    Ucieczką swą ratując skórę,

    Nie ma za nami nic oprócz wiatru,

    Spłoszone stado gna… pod górę!

     

    Jedna z nas owiec, ta czarna nieco,

    Wstrzymuje drogę przed naszym stadem,

    Za górą przepaść, zginiemy przez to,

    Że tak żyjemy, jak nam podali!

    Chodźmy, zawróćmy, zmierzmy się z mrokiem,

    Może tam wcale niczego nie ma,

    Ja was wyzwolę świetlistym stokiem,

    Życie w ciemności w koszmar się zmienia!”

     

    Pędzimy, gnani biczem przestrachu,

    Ucieczką swą ratując skórę,

    Nie ma za nami nic oprócz wiatru,

    Spłoszone stado gna… pod górę!

     

    Na nic wołania, stado na krańcu,

    Oddało szarżę i akt napaści,

    Zdeptało owcę w szaleńczym tańcu…

    (Wełnę rozkradną w dole przepaści.)

    Te, co przeżyły, dalej tak biegną,

    Nie mając z sobą nic oprócz wełny,

    Biorąc w pośpiechu swą dolę biedną,

    Bo lepsza bieda... niż sweter pewny.

     

    Pędzimy, gnani biczem przestrachu,

    Ucieczką swą ratując skórę,

    Nie ma za nami nic oprócz wiatru,

    Spłoszone stado gna… pod górę!

     

     

    Przemysław Skrzypczyński

  7. Kiedy życie tak biegnie przed siebie,

    Goni szczęście, co zostało z tyłu.

    Goni szczęście, ale tego nie wie,

    Że ucieka od niego w pośpiechu.

     

    Może kiedyś jeszcze cel osiągnie,

    Głowę zwróci, gdzie porzucił miłość,

    Głowę zwróci, spojrzy na swe dłonie

    I zapyta: coś zrobił człowieku?

     

    Wtedy zimna odpowie mu cisza,

    Że nie ważne, ile ma ze sobą,

    Że nie ważne, dlaczego najlichsza

    Radość serca sprzeciwia się grobom.

     

    Póki życie w oddechu trwa jeszcze,

    Życie chwalmy, nie tylko słowami,

    Życie chwalmy, dopóki przed deszczem

    Chroni miłość – parasol nad nami.

     

    Potem znowu biegnijmy przed siebie,

    Nie po zyski, które się wyczerpią

    Nie po zyski, które są niewierne,

    Lecz odnajdźmy spełnienie w człowieku.

     

    16.05.2018r.

    Przemysław Skrzypczyński

  8. Był bóbr – taki malutki,

    wesół i okrąglutki.

     

    W malowniczym żył stawie,

    jadł zupę co dzień prawie.

     

    Ale zabrakło soli,

    „trudno – pójdę do Wioli”

     

    U Wioli nie było zupy,

    a kotlet był do… kiepski.

     

    „Pójdę więc do Janiny,

    na pasztet z cielęciny.”

     

    Janina pasztet kroi,

    lecz bobra coś niepokoi.

     

    „Ten pasztet jest zepsuty,

    nieświeży i opluty!”

     

    „Idę zatem do Kasi,

    może coś upitrasi.”

     

    Kasia pichciła kurę

    na rosół. Lecz z pazurem.

     

    „Idę do domu Zdzicha,

    tam czeka pełna micha.”

     

    U Zdzicha było piwo,

    lecz niedobre – o dziwo.

     

    „Ostatnia szansa u Edzia,

    co podać, będzie wiedział”

     

    U Edka był stołeczek,

    krupnik i ogóreczek.

     

    Opił się bóbr krupniku,

    i wizji miał bez liku.

     

    Budować zaczął tamy

    niczym hipopotamy.

     

    Tak duże i pokaźne!

    Wtenczas, jak mówię, właśnie

     

    powstała z mocy bobrów

    Zapora Trzech Przełomów.

     

    19.04.2018r.

    Przemysław Skrzypczyński

  9. Nie widział świat takiej wrzawy,
    W kawiarni zabrakło kawy!
    A przecież to napój bogów
    I powód wielu nałogów,

     

    Więc kiedy klient nadejdzie,
    Co jeśli kawy nie będzie?

     

    Właściciel wzywa dostawców,
    Baristów i „kawopodawców”,
    Bo wszyscy na pewno w spisku
    Chcieli zaszkodzić nazwisku,

     

    Bo kiedy klient nadejdzie,
    Co jeśli kawy nie będzie?

     

    Właściciel cały czerwony,
    Musiał zadzwonić do żony,
    W słuchawce usłyszał „halo”,
    Spytał nadęty jak balon:

     

    - A kiedy klient nadejdzie,
    Co jeśli kawy nie będzie?

     

    Usłyszał płacz cichy żony,
    - Jesteś już przecież skończony,
    Co za kawiarnia bez kawy!
    Może sprzedawaj kebaby?

     

    Jeżeli klient nadejdzie
    Co jeśli kawy nie będzie?

     

    Właściciel na zawał schodził,
    Gdy klient spragniony wchodził,

    - Dzień dobry – mówił – poproszę
    Herbatę, bo kawy nie znoszę.

     

    Jeżeli klient nadejdzie
    Co jeśli kawy nie będzie?

     

    I druga, i trzecia herbata,
    Rachunek i znowu zapłata,

    Tak do wieczora bez kawy,
    Udało nie ponieść się straty!

     

    Od jutra znów w tarapatach,
    Skończyła się właśnie… herbata!

     

    01.05.2018r.
    Przemysław Skrzypczyński

  10. 1 godzinę temu, Andrzej_Wojnowski napisał:

    W Lidlu będzie wisiało przekreślone Twoje zdjęcie z napisem tych osób nie obsługujemy.

     

    A poza tym O.K.

     

                                                                                                                                                  pozdr.

     

    A to zdjęli to stare zdjęcie, żeby powiesić kolejne? :)

     

    A tak na poważnie, to lepiej przekształcić Państwa zdaniem ten wiersz na sylabotoniczny, czy już trzymać się tonizmu z trzema zestrojami akcentowymi, tylko poprawić tam gdzie tekst się chwieje? Bo chwieje się nie tylko ze względu na to, że wóz ma już taką naturę, ale chyba nie wszędzie są te trzy akcenty...

  11. Bryzgnęło błoto spod koła,

    wóz ruszył, przesunął pejzaże,

    omijał podwórka i pola,

    człowieczej pracy ołtarze.

     

     

    Koń ciągnął, nie skarżył się wcale,

    nawet gdy było pod górkę,

    mięśnie wykute miał w skale,

    maść karą i srebrną podkówkę.

     

     

    Po lewej był młyn i piekarnia,

    dla brzuchów wiejskich dobrobyt,

    a dalej dworek i stajnia,

    i psów myśliwskich skowyt.

     

     

    Na prawo kościół – parafia

    przed księdzem biła pokłony,

    gdy krzyczał swoje kazania,

    choć czasem spadał z ambony.

     

     

    Przed nami ruiny domu,

    gdzie dawniej mieszkało szczęście,

    dzisiaj nie służy nikomu,

    bo umarł wraz z właścicielem.

     

     

    Za nami została wioska,

    co tylko na starych mapach,

    Panie, Panowie, to Polska! –

    niemiecki market już w planach…

     

     

    23.04.2018r.

    Przemysław Skrzypczyński

  12.  

     

    Oczy twoje są jak zielony groszek

    usta ze szminką – wisienka na torcie.

    Chciałbym dla ciebie pełne nosić kosze

    kwiatów… te zwiędły. Jutro nowe zniosę.

     

     

    Chciałbym dla ciebie zaśpiewać piosenkę,

    może nie umiem, może nie próbuję…

    Jak wiosnę witać i trzymać za rękę,

    mógłbym też marzyć, że ciebie całuję.

     

     

    Chciałbym dla ciebie kroić złotą chałkę

    i bułki świeże, i bochenek chleba,

    chciałbym to wszystko, lecz próżno się chwalę,

    bo nie istniejesz, nigdzie ciebie nie ma…

     

     

    20.04.2018r.

    Przemysław Skrzypczyński

     

  13. Dziękuję za kolejne ciekawe komentarze. "A" na początku było jak najbardziej zamierzone, szczególnie ma to sens, jeśli czytelnik wie, że to drugi wiersz z cyklu. Przestawienie słów "miała" oraz "włosy" rzeczywiście uczynię, ponieważ ważniejszym faktem niż to, że dziewczyna posiada włosy jest fakt, iż te włosy są "spięte wstęgą światła" a w zaproponowanej przez Pana formie, wysuwa się to na pierwszy plan.

    Rymy nie są typowe dla sonetu, bo taki układ wydawał mi się bardziej płynny, a o płynność właśnie chodziło w tym wierszu.

     

    Pozdrawiam :)

  14. A miała włosy spięte wstęgą światła,

    Blask ich odbity powracał ku słońcu,

    Przygasły świece, gdy płomień ich skradła,

    Jaśniejąc mocniej i piękniej w półmroku.

     

    Fontanną złota czy na kształt kaskady,

    Włosy spływały jedną falą ciepła

    W ciche laguny. Zapach morskiej piany

    Targał powietrzem, którym ja oddycham.

     

    Niebo nad nami było tak przejrzyste,

    Że każdy kosmyk wydawał się chmurą,

    Pod którą świata kierunki myliłem.

     

    Teraz nie płynę, jak kiedyś, tym morzem,

    Świat drogę wskazał mi inną, ponurą,

    Gdzie nie ma ciepła, chociaż płonie ogień.

     

    10.04.2018r.

    Przemysław Skrzypczyński

  15. Tak bardzo niepozorna
    i wielce zamyślona
    czeka na dnie szuflady
    na swojego odkrywcę

    przecież nie trzeba wiele
    by przypomnieć z przeszłości
    origami pomysłów
    twórczego człowieka

    ulubienica poetów
    z widokami na wiersze
    lub biała rezygnacja
    symbol braku natchnienia

    i wypłakane listy
    cenny papier tęskniących
    mokry od deszczu smutku
    pod parasolem nadziei

    lub samolot z papieru
    wierny towarzysz dzieciństwa
    ulotna chwila dla marzeń
    zabawka prosta i bliska

    może być testamentem
    może być kartą z książki
    zapiskiem z genialnym wzorem
    przestrogą dla potomności

    więc zanim pogardzisz jak śmieciem
    i wrzucisz do ognia pomyśl
    jak wiele może być warta
    w rękach właściwej osoby.

  16. Budowa limeryków:

    rymy: aabba
    1,2 i 5 wers równa liczba sylab
    3 i 4 wers równa liczba sylab, ale mniej niż w pozostałych wersach

    poprawcie mnie jeśli się mylę, zaraz policzę czy w tych trzech limerykach się to zgadza

    co innego, że limeryk powinien mieć jeszcze odpowiedni rozkład akcentów... :)

  17. 1)
    Niestały mężczyzna z Międzyzdrojów,
    Miewał zbyt częste zmiany nastrojów,
    Raz żonę zdradzał,
    To znów dogadzał,
    U adwokata nie miał humoru...


    2)
    Spokojny staruszek ze Szczecina,
    Ciągle coś gubił lub zapominał
    Dlatego co dzień,
    Sprawdzał w dowodzie,
    Aby pamiętać jak się nazywa.


    3)
    Malutki chłopiec z Honolulu,
    Koniecznie chciał zamieszkać w ulu,
    Miód miałby słodki,
    Z wosku błyskotki,
    Lecz pszczoły żądliły do bólu.

  18. Nosiłem go kiedyś na ręce
    dobrze nam było razem
    odmierzał mi chwile radości
    odmierzał mi chwile urazy

    ale był staromodny
    zupełnie nie na te czasy
    gdy powiew wielkich nowości
    zdmuchuje klasyczne obrazy

    więc posłuchałem się ludzi
    mówiących o nim - przeżytek
    i wyrzuciłem zegarek
    nie wiedząc że to zabytek

    brzęknęło szkiełko o ziemię
    odpadła dłuższa wskazówka
    po co nam taki gdy przecież
    zegarek mamy w komórkach

    że wart był wiele? - nic po tym
    ważne aby być w modzie
    bo dzisiaj w nowej epoce
    być sobą nikt już nie może

    zegarek ktoś kiedyś znajdzie
    i z troską się nad nim pochyli
    bieg czasu nie zawsze ma rację
    i czas się czasem pomyli.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...