
samson_szemesz
Użytkownicy-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez samson_szemesz
-
****
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Marlett Ja sam, za Ciebie nikt nie może. Swe demony ujrzeć już pora, czasz nagli. Znam ten stan, walka z wiatrakami i wciąż sensu brak. Żale w alkoholu topić jest wspaniale. Lecz bez przerwy przemija wolności blask. Mego ducha, pochłania ta tajemnicza zawierucha. Wciąga w pieprzony czas. Lecz nadszedł dzień, dzień który do dziś trwa. Uzbrojony jedynie w nadzieję, biegnę śmierci na spotkanie. Nadszedł na to czas... Wzywa mnie, wypowiada moje imię. Słodko szepcąc, wlewa w serce śmierci jad. Pusty doszczętnie, nadstawiam swój kark. Oczekuję aż padnie bezlitosna stal. Ostrze co cieniem, zatraci koszmarów mych brzemię. Wtem wydałem z siebie ostatnie tchnienie. Ratuje Panie, tak brzmiało wołanie. Coś się stało, wciąż to czuję. Jak w sercu, z całą siłą huta pracuje, którą wznieca miłości spełnienie. Skrzydła swe duch dumnie otwiera. Wzlatuje w przestworza, gdzie kończy się bariera. Pikując, głową w dół, pióra strosząc dumnie. Rozpala duszę, na powrót, powtórnie. Ujrzałem ją jak stała, w roli kata spełnić się chciała. Teraz miałem pewność, nic zrobić nie umiała. Znów w miłości zanurzony, pragnę teraz być spełniony. Serce wie wszystko, nie szuka, cel już znany. Szczęście było tak blisko, lecz ociemniały. Dostrzec go nie chciałem, bo za bardzo byłem w sobie zadufany... -
****
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Alicja_Wysocka Dziękuję za uwagę, z całą pewnością mi się przyda. A pióro rzeczywiście młode:) Pozdrawiam serdecznie. -
Proza na próbę.
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pewnego wiosennego popołudnia, szum niesiony wiatrem dotarł do uszu Jacka. W mgnieniu oka wywołało to radosne wspomnienie minionego lata. Przed jego oczyma ukazał się widok górskiego zbocza pod którym w ubiegłym roku spędzał wakacje. To wspomnienie było jak impuls. Sprawiło że jego serce znów zaczęło pompować życiodajny płyn. To wszystko przytrafiło się właśnie teraz, w chwili kiedy wszystko wyglądało na stracone. Tak mała rzecz może zmienić wszystko, pomyślał Jack. Wiara w siebie powróciła niczym grom w słoneczne popołudnie, zupełnie niespodziewanie. Nadzieja już dawno odeszła w zapomnienie, więc nikt się nie spodziewał takiego zwrotu akcji. Nikt prócz Jacka, bo to nie pierwszy raz kiedy skrajności się odwracają. Diagnoza już dawno postawiona, zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Ale czy aby na pewno? Jack nigdy nie był pewien czy słowa lekarzy są prawdą. Nie poddam się, ten głos zabrzmiał w jego głowie niczym dzwon. To wszystko wina emocji, tak mu wszyscy mówią. Ale czy na pewno tak jest? Gdzieś w głębi serca Jacka zawsze było coś, co nie pozwalało mu uwierzyć w te brednie. Nie poddam się, powtarzał to sobie bez ustanku. Epizod manii właśnie się rozpoczął. To zwiastuje totalny kataklizm. Jack doskonale wiedział jak to się skończy, lecz nadzieja była teraz jego pobratymcem. Pozostało mało czasu, za chwile wszystko się zacznie. A wtedy już nic tego nie zatrzyma. Koszty się nie liczą, to właśnie jest część tej ponad naturalnej euforii... Wszystko stracone, nałogi wracają jak bumerang, by choć na chwile uspokoić rozkołatane nerwy. Ale czy tak musi być zawsze? Czy jest jakaś szansa by zatrzymać ten diabelski młyn własnego zatracenia? W sercu Jacka rozbrzmiewa dzwon, bije coraz to głośniej. On doskonale wie że to wszystko nie musi się stać, ale... Już za późno. Zaczęło się … Wiedziony instynktem Jack, pędzi ku przepaści aby zatracić się cały. Wszystkie ograniczenia zniknęły, nie ma już granic. Ten szał jest nie do zatrzymania. Stracić wszystko, taki rozkaz wykonuje podświadomość Jacka. Konsekwencja wykonania tego rozkazu jest zadziwiająca. Kiedy już stan konta bankowego poprzedzony jest kreską, kiedy wszyscy kochający ludzie odwrócili swój wzrok. Wtedy właśnie demony przeszłości zaczynają dobijać się do drzwi. Czekają na Jacka, w końcu zaprzedał im swą duszę. Na skraju załamania, gotowy na wykonanie ostatniego kroku. W całej tej bez nadziei, zabrzmiał dzwon. Głośny jak nigdy wcześniej. Tym razem wszystko się zmieni. Nieskończony optymizm ogarną jego serce. Nagłe olśnienie, „okłamali mnie”. To wszystko nie jest prawdą, to jest tylko fikcją. Ideały w jakie dotychczas wierzył Jack, w jednej chwili upadły. Całe jego życie okazało się iluzją. Przez myśl Jacka swobodnie zaczęły płynąć radosne myśli. Dostrzegł że to właśnie piętno tego świata nieomal go zabiło. W tej właśnie chili poczuł nieopisaną radość. Prawdziwe szczęście, które nie potrzebowało już nic do swego istnienia. Wszystkie pragnienia sprawiały że Jack czuł się odrzucony. To właśnie jego serce obnażyło przed nim tą prawdę. Nie potrzebował już nic więcej. Całe życie Jacka upłynęło na próbach dostosowania się. Bezustanne próby udawania kogoś innego, doprowadziły Jacka na skraj przepaści. Lecz paradoksalnie, dopiero na krawędzi. Gotowy na śmierć, zobaczył życie o którym marzył cały czas. I które nie pozwalało mu na zrobienie tego ostatniego kroku... -
Psalm
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Marlett Uwaga jak najbardziej została przyjęta, po prostu nie wykonałem jeszcze żadnej akcji. A spostrzeżenie jak najbardziej trafne. Pozdrawiam serdecznei -
****
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Ja sam, za Ciebie nikt nie może. Swe demony ujrzeć pora, czasz nagli. Znam ten stan, walka z wiatrakami i wciąż sensu brak. Swe żale w alkoholu topić jest mi wspaniale. Lecz bez przerwy przemija wolności blask. Mego ducha, pochłania ta tajemnicza zawierucha. I mnie wciąga w pieprzony czas. Lecz nadszedł dzień, dzień który do dziś we mnie trwa. Uzbrojony jedynie w nadzieję, biegnę śmierci na spotkanie. Nadszedł na to czas... Wzywa mnie, wypowiada me imię. Słodko szepcąc, wlewa w me serce śmierci jad. Pusty doszczętnie, nadstawiam swój kark. Oczekuję aż padnie na mnie bezlitosna stal. Ostrze co swym cieniem, zatraci me koszmary w niepamięci oceanie. Wtem wydałem z siebie, me ostatnie tchnienie. Ratuje mnie Panie, tak brzmiało me wołanie. Coś się stało, wciąż to czuję. Jak w mym sercu, z całą siłą huta pracuje, którą wznieca miłości spełnienie. Skrzydła swe duch mój dumnie otwiera. Wzlatuje w przestworza, gdzie kończy się bariera. Pikując, głową w dół, pióra strosząc dumnie. Rozpala mą duszę, na powrót, powtórnie. Ujrzałem ją jak stała, w roli kata spełnić się chciała. Teraz miałem pewność, nic mi zrobić nie umiała. Znów w miłości zanurzony, pragnę teraz być spełniony. Me serce wie wszystko, nie szuka, cel już znany. Szczęście było tak blisko, lecz ja ociemniały. Dostrzec go nie chciałem, bo za bardzo byłem w sobie zadufany... -
bez tytułu
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Tak, oto Ja wspaniały. Pogrążony w śmierci, cierpię na samotności piedestale. Powstałem z popiołu, lecz w tym zapale straciłem celu cień. Stracony, wyklęty, na tułaczkę bezkresną skazany. Jak wspaniały jest świat, w mych snach urojony. Pełen wartości, wojną nie zhańbiony. Goryczy czara już dawno przelana. W pogoni za pięknem, tracę resztki człowieczeństwa. Wypełnia mnie nieokreślona emocjonalna breja. Me serce wyprane z wszelkiej namiętności, łaknie choć odrobinę szczerej czułości. Ma pycha większa niż wroga tabuny, rozgromi wnet wszystko, bez żadnej zadumy. Wsparty kosturem prawdy, naprzód wyruszę, aby stłamsić rebelii postumenty. Jak zaczarowanej różdżki dotknięcie, tak działa świadomości twej tchnienie. O Boże mój drogi! W najdalszym Ty niebie. Czekasz by zyskać pochlebstwo i dziękczynienie. A ja pytam, gdzie jesteś? Gdzie twej warowni są mury? i dlaczego tak trudno dotrzeć w te góry? -
pieśń do zmierzchu
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pieśń przez ptaka, o wschodzi słońca pisana. Do zmierzchu, na powiewie bryzy wiosennej zmierza. Swe wdzięki wokół okazując, poruszenie w sercach powodując. Jak pomysł geniusza, co ledwie mgnieniem się jawi. Jest jak ziarno, co wnet owoc Miłości objawi. Pieśń to nie zwykła, nie zamilknie nigdy ona. Bo Miłość jest prawdziwa, cenniejsza niż szczerozłota korona. Melodię tą wielu schwytać próbowało. Lecz na marne, przeniknie wszystko, ściany, meble, a nawet ciało... -
Psalm
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Oczy me, Pana wypatrują w te mroczne dni. Wyglądam twej ręki, jak usta spragnione szukają wody w pustynnym mirażu. Wciąż krzyk swój wznoszę ku niebu. Znów usta me twego imienia szukają. Błagam Cię, niech twe lico zwróci się ku mnie. A twa prawica niczym grom bezlitosny. Ochroń mnie przed wrogiem, co nadciąga obficie. Gdzie się skryć? O Panie! Tylko twe objęcia są jak fort niezłomny. Błagam o Panie... Wylej swą łaskę, z bezsilności mnie wybaw. Twój duch niczym orzeł biały, co cieniem swym zwiastuje rychłą śmierć ofiary. A Ja, ten mały. Czekam u stóp twej skały, bo wiem że ześlesz życiodajne dary... -
****
samson_szemesz odpowiedział(a) na samson_szemesz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A my, pogrążeni w otchłaniach samotności, pragniemy tylko zaznać miłości. Tam gdzie me serce z tęsknotą spogląda. Tego tylko ma prawica żąda. Lecz, Babilonu macki wstrętne, wciągają i połykają mą duszę jak jakąś przynętę. Spoglądam śmierci w oczy oczekując ciemności pełni, ta ciemność bowiem me serce rozświetli. W tej ciemności mych zmysłów ukojenie, tam wszystko co niszczy mego życia spełnienie. Tam smutki i żale, spory, utrapień całe nawały. Tam wszystko co tak atrakcyjne w tym bezsensie całym. Widzę więcej i wiem to doskonale. Lecz w blasku mego spojrzenia, topnieją iluzje, ku chwale wszelkiego istnienia...