Czasem Żyda się wyciągnęło
A czasem też Niemca
Nieraz coś zaskrzypiało
Kurz zostawał na rękach
Im zieleniej pod stopami
Tym była gorączka większa
Za płotem między grządkami
Rozkwitała róża pierwsza
Pomiędzy dwiema szynami
Dni się tłoczą tysiące
Już nie w objęciach
Już już nie na łące