Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oliwier_Figiel

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Oliwier_Figiel

  1. Ciemnym wieczorem, gdy już noc do drzwi mego umysłu puka, pogrązam się w błogim stanie, kontemplując swoje ciało i wewnętrznego ducha. I po chwilach, w liczbie której nie znam, doznaje olśnienia, że to moje ciało i moja wola mnie wiecznie przedrzeźnia. Otwieram swe oczy, na otaczający mnie świat, a gdy zaczynam widzieć obrazy o nieokreślonej boleści, wiem że zagłębiłem się dostatecznie głęboko, by zrozumieć ze swego umysłu wydziwów, znaczenie wszystkich treści. Ból mnie otacza, we wnętrzu mym zaś spokój. Widzę słowa o wielkiej wadze, przedzierające się do umysłów ludzi z innych wymiarów i o innej uwadze. I mimo smutku, bólu i innej katuszy, nie odczuwam złej rzeczy, pławiąc się w luksusie swojej duszy. Okala mnie pogoda o wspanialej silę, wiem że nie moją drogą jest śmierć, lecz wiecznie tylko przemierzać mile. A gdy powracam już do swej smutnej krainy, tracąc skupienie, gubiąc się i błądząc. Oczy swe zamykam, lecz światło dnia znów mi się objawia. A za nim widzę strach i troskę innych istot - świata obława. Zasypiam więc, gubiąc się w ciemności swej cichej głuszy Nie zbudzi mnie nic, ni szmer, ni zgrzyt, ni płomyk w okowach mojej duszy.
  2. Czemu jesteś jak ogień? Albo, czemu ja jak suchy pień, którego Ty unikasz. Przez Ciebie przecież płonę, a Ty z dobroci serca chyba, lecz w środku czuje żeś zła, dla mnie przynajmniej, unikasz mnie jak wody. Chciałbym Cie uzupełniać, ale nie pozwalasz mi, wciąż próbując dotknąć morskiej fali, odpychasz i wzgardzasz. Wiem, że nie jestem idealny, w końcu już wyschnąłem i umieram powoli. Ale, mimo iż nasz las już to tylko ja i ty, wiatrem przyniosłaś kogoś jeszcze, by go palić i ogrzewać. Ale czemu? A ja? Przecież idealnie do siebie pasujemy, choć Cie rozumiem i szczerze podziwiam, nie wiem dlaczego wciąż próbujesz dosięgnąć morskiej fali. To nie na mój umysł. To wbrew Twej naturze, ale.. przecież w końcu jestem suchy i wyschnięty. Znamy się od krótkiego czasu, ale sprawiłaś, że został ze mnie tylko konar. I jednego pragnę, byś spopielała mnie, aż zamienie się w pył i byś razem, ze mną zniknęła z tego świata. Tylko.. Boli, że odrzucasz mnie jakby na złość, sprawiasz mi wrażenie. I nie rozumiem nadal, dlaczego ciągle próbujesz dotknąć morskiej fali. Ale przecież jestem suchy i wyschnięty..
  3. Ty jak ogień dajesz ciepło. Ogrzewając wzbudzasz pragnienie. Muskając delikatnie koniuszki palców, pobudzasz istnienie. Przy tobie chłodne wieczory zyskują nowy sens. Sprawiasz, że wyczekiwanie nowego dnia, zamienia się w piękny sen. Otulasz swoim całunem świadomość, tego co mnie otacza i tego co mam w środku. Gdy gaśniesz, tracę orientacje. Czuje chłód i opuszczam ręce. Nie wiem którędy podążam gubię się wielkiej męce. Wieczorami dokładam drew. Ogień płonie, koloru czerwonego jak krew. Dzisiaj zyskuje to czego potrzebuje człowiek. W środku mnie płonie wieczny ogień.
  4. Małe płatki małej myśli oczy szklą do grobu. Otulam jej ramiona, ciepłym dotykiem duszy. Krąże. Lasy mgłą pokryte patrzą mi się w twarz, a ja prosto wyruszyłem i nie odwrócę głowy, ani raz. Myślę. Kruki krążą wokół mnie i czarny widzę świat, choć gonię za nieznanym, za boga mam swój kwiat. Stoję. Spoglądam okiem na stosy trupów, odór zasłania me zmysły. Myślę, wśród chaosu. Czuję. Choć stoję twardo, miękną moje nogi, znam tylko ból i wszystkie jego odnogi. Cierpie. Myślami błądze w ciemnościach natchnienia Czuje, że zbliżam się do końca swego istnienia. Nienawidzę. Skazany zostałem przez nieznane mi moce. I cierpie w zimnie, choć otulają mnie koce. Płaczę. Tak bardzo nienawidzę, że muszę być zły. Tak bardzo pragnę sprawić, by to zamieniło się w zwykłe sny. Otulam..
  5. Pragnę wrócić do przeszłości, Krainy która znika, i która powraca. Uczucia które trwało i które trwa. Miejsca gdzie spotykają się myśli i pragnienia. Jeziora, którego fale burzą Przenudny porządek i kolej świata prac. Tam skaczę przez pola i łąki, Walczę i uciekam przed rudym złem. Gonie za piękną sarną I myśle o jutrze, dzień w dzień. Pragnę wiedzieć pewne rzeczy, Poznawać odpowiedzi. Moje długie uszy nie słyszą już nic, prócz ciszy mroźnej głuszy. Jestem mały skoczny stwór, Ale chcę tez czegoś, więc wciąż gonię pewien twór. Hibernuje wreszcie i zapadam w głuchy stan. Przechodzi obok stado lwów i przelatuje czarny ptak A ja czekam wciąż, zalegam w nieruchomej pozie. Odczuwam tylko smutek, rozpamiętując tamtą porę.
  6. Spójrz! O tam, wielki niedźwiedź się rodzi, mija jego życie, wtem nawet on odchodzi. Patrz! To wielka sekwoja, jej korzenie nie znają limitu, najpierw jest małutka, lecz jej siła takze sięga zenitu. Hej! To piękny listek, na gałęzi drzewa, pamiętaj, że gdy jego czas nadejdzie, on też zniknie w świata trzewiach. Zobacz! To ludzie, piękne istoty, nie doceniają daru przemijania i braku tęsknoty. Pragną żyć wiecznie, nie wiedząc przecież, bo jak wiedzieć mogą? Że dla siły wszechświata, śmierć jest tylko małą i kolejną drogą.
  7. Ona często sprawia ból Często męczy dusze Jest ostrzem które tnie myśli Gdy w sobie je dusisz. Jest ostrzem które przecina ciało Gdy za dużo o niej myślisz. Jest solą na ranie smutnego człowieka i dozą niepotrzebnego ryzyka. Często jej nienawidzisz i często pragniesz się jej wyrzec Często jej widok jest iskrą która rozpala suche liście Lecz często nie równa się zawsze. I gdy raz za razem myśle, że wciąż czegoś pragnę Nie wiem czy sam sobie na złość, Czy może z braku wyobrażeń, błagam ją o litość Zwłaszcza i często, gdy zimno przenika w mą kość. Chyba nie skłamie, mówiąc że kocham ją wciąż, choć często budzi we mnie największą i najgorszą złość.
  8. Boję się wielu rzeczy, Dorosłości czy braku akceptacji. Rozsądku, czy nudy z mojego własnego znaczenia. Boję się, że zawiodę w najważniejszym momencie Że rozpuszcze własne myśli, że zgubię się, że skręcę. Że zapłacze gdy będzie źle, Że będzie źle i że umrę i że nie wiem gdzie. I że znikniesz, że bez słowa umkniesz, wiedz. Boje się także, że Cie stracę i że umrzesz kaleką, A ja będąc obok, a jednak tak bardzo daleko, Nie będę wstanie Cie uchronić od tego przykrego losu, Od fatum i głosów, od białej czerni i stosów, sypkiej przykrej śmierci.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...