Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Janusz_Gierucki

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Janusz_Gierucki

  1. Wiktor wysyłał żonę za granicę a my w tym czasie zwiedzaliśmy hotele. Aby w cienistym motelowym blichtrze naruszać ich małżeńskie tajemnice. Pić wino i nie rozmawiać o sztuce bo bardziej zajmował nas seks. Przetwarzaliśmy więc strony Kama-sutry na bardziej lub mniej skoordynowane ruchy. A w zwątpieniu chwilach pomagała rycina. Niezawodnie! Lecz któż zwycięży koszty za pokój i za pościel, zmienianą nam każdego dnia? Tylko ten, kto czasem głowy użyje raczej i uratuje męska cześć ! Krotka narada i zgoda. Dobraliśmy do naszego grona recepcjonistę, by zyskać - stały abonament hotelowych wnętrz.
  2. Joanna dbała o cnotę. Przychodziła do mnie okuta w pancerze. Body, ciężkie rajstopy spodnie szczelnie zapięte (współczesny pas cnoty). Rzecz szczególna - nie miała żadnych zastrzeżeń od pasa w górę, dając myśl ku temu aby się oddać zachłannie perwersyjnemu marzeniu... Cóż dalej. Mam powiedzieć? Z czasem, (nieco znużony..), nagi, otulony jej ogromnymi piersiami; byłem jak Jezus. Pomiędzy łotrami.
  3. @Mirka_Matusiak Potrafimy jeśli chcemy , ze strzępów słów i obrazów które zapamiętaliśmy - zbudować opowieść. Ty potrafisz! Świetny wiersz.
  4. @Hannah_K Zmieni. Zamknięcie okna..-)
  5. Kiedy zeszliśmy z gór do brzegu zatoki przywitali nas hiszpaniemcy jointem i kawą i wskazali jaskinie do zamieszkania ale my mieliśmy namiot. Mówiłem nie rozstawiajcie namiotu na plaży! Bo tu będzie szła promenada krasnali. Nie słuchali! A już po chwili Pierwsza schodziła ze zbocza płonąca żyrafa. Zdeptawszy namiot doszczętnie, przycupnęła obok skał bloków tworząc z nich świetlistą opokę. Lecz Chłopcy tylko przypalili od niej jointy, i przezornie zastygli sfinksowo na plażowych głazach (...) Pierwsze w ten płonący portal weszły bawarskie krasnale. Ta awangarda nie miała skrupułów wcale emanując beztroskim zadowoleniem ! Eins, zwei,drei - śpiewali krocząc równym szeregiem brodate, pulchne w skórzanych kratasach z małym tyrolskim kapelutkiem z piórkiem na czubku głowy. Na drei kufel bezbłędnie trafiał do ich ust pomiędzy resztki kapusty i golony. Piana z piwa trafiała także w sąsiadów - lecz nikt nie miał tego za złe. Natomiast polskie krasnale nieco się rozpychały ! Szły nieskładna gromadą gdzie co krok ktoś inny rytm nadawał A każdy i tak chodził jak chciał, co chwila myląc krok , wręcz nie zważając na rytm innych krasnali. Niektórzy nieśli postaci karłów wyciętych z Velazqueza z Prado. Trochę krzyczeli (lecz bez przekonania) -Za waszą i naszą ! lecz pozostali myśleli , że to tylko toast. Byli tacy co próbowali śpiewać grając na gitarach (także wyciętych z kolekcji licznych galerii). a przecież na nich i tak nie da się zagrać muzyki ! Lecz pomimo, iż nieskładnie muzykowali tym kwileniem udało im się uwieść krasnalkę bawarkę? (A może był to jednak wędrowny francuski figlarek który w tym towarzystwie zawieruszył się trwale?) Natomiast trzeba sobie to szczerze powiedzieć że w tym atonalnym bełkocie z gracją chwiały się im jedynie z czap zwisające, misternie plecione kutasy. Te zaś krasnale które niosły jak transparent, zabrany z Toledo obraz hrabiego Orgazy mówili potem, że tak im się skojarzyło Ale na szczęście nic to już teraz nie znaczyło, bo pośród nich tańczyły pierwsze rude żydowskie krasnale ( które właśnie sporą gromadą spłynęły z gór w tańcu) Bo właśnie na ten taniec przyszła ich pora i dominowała hora ! Ale i debeka z dybukami nikomu nie wadziła. Nagle klezmerzy grać poczęli hagag, i ustawiając tancerzy we frontalny atak wpłynęli pomiędzy polskich i bawarskich krasnali wciągając ich bez uprzedzenia w rytm tego muzycznego młynu! Chałaty i czapy, mycki i kapelusze wszystko to już wirowało w składnym podrygu aż cale to bractwo przemieściło się do plaży brzegu i zamarło na chwilę przed pulsującym morzem. Bawarskie krasnale ustąpiły pejsatym (polskie trzymały się z boku) i uprzejmym gestem zaprosiły w fale Aj, aj , ale dwa razy nie robimy tego, co już raz zrobił Mosze ! odrzekł pejsaty krasnal o wyglądzie cadyka I rozkazał : niech zagra muzyka! -Ach, jak uderzyły rudych muzykantów smyczki w struny, -Ach , jak zaczęło się muzyki kołowanie.. feeria tej muzyki porwała wszystkich w ten dźwiękowy balet , aż ponownie zatracili się w tych pląsach kołomyji (ale polskie krasnale w przerwy takt zdążyły wypić kusztyczek koszernej wódeczki) nim dalej wirując wznieśli się ponad brzeg zatoczki (...) Pierwsi frunęli w górę skrzypkowie, dopiero później kontrabas prosto w księżyc , prosto w niebo, w stronę światła Las Negras, a za nimi wszyscy zgromadzeni, chwytając wzajemnie bo było bez znaczenia kto kogo łapał za ręce lub nogę, ( polskie krasnale w tym czasie podkradły bawarskim piwo i golonę ) A po chwili , kręcąc się jak ogon chińskiego latawca wszystkie krasnale odfrunęły. Dopiero teraz zszedł z gór zdyszany słoń , mrucząc pod nosem Jak zwykle jestem okropnie spóźniony ! Trąbą podrapał się w głowę i wymownie spojrzał na płonącą żyrafę, (która nadal arenę spektaklu wiernie oświetlała ). Trzeba się spieszyć powiedział , żadna impreza bez nas! Szybko zebrał trąbą kilka żerdzi z plaży , zgrabnie przytroczył je do nóg i nadstawił grzbietu płonącej żyrafie oświetlisz mi drogę - oznajmił ! I ruszyli na tych smukłych szczudłach prosto w morze (...) (Rozśmieszył mnie, bo kręcił przy tym tak zabawnie ogonkiem) A chłopcy spali już beztrosko w tym czasie na głazach. Lecz ja wytrwale w tej nocnej przestrzeni prowadziłem pejzażową konwersację. Nad symbolem znaczeń , zdarzeń, w towarzystwie sir Edward'a i Mr. Jack'a , przekornie spierając się o swobodę niekoniecznie twórczej wypowiedzi ! (szczególnie, kiedy whisky zagryza się grzybkami); Że tak długo? Jak można tak długo ?! A może tak po prostu niepotrzebnie tam stałem?! aż do świtu , aż do końca miraży, i śmiejąc się, sam do siebie głupstwa wygadywałem; o kształtach co byt przyjęły nad (wyraz) realny? I czy naprawdę byłem tylko sam właśnie wtedy i tam. Na pustej San Pedro plaży? Janusz Gierucki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...