Widok gór ze stepów Kozłowa – interpretacja

Autorem interpretacji jest: Antoni Leszczyc.

Utwór Adama Mickiewicza „Widok ze stepów Kozłowa” to sonet, lecz sonet zaprawdę nietypowy. Brak w nim tak charakterystycznego dla tego gatunku podziału na strofy opisowe i refleksyjne, Mickiewicz zaś łamie w nim ogólnie przyjęte kanony i wykracza poza tradycyjne czternaście wersów. Nietypowa jest również forma wypowiedzi: jest nią dialog, tak rzadko spotykany w – zdominowanych przez monologi liryczne – sonetach.

Widok ze stepów Kozłowa - analiza

W sonecie Widok ze stepów Kozłowa Mickiewicza rozmawiają ze sobą dwaj podróżni, którzy, wspólnie przemierzając ukraińskie stepy, docierają do podnóża Czatyrdahu, najwyższego szczytu w paśmie Gór Krymskich. Pierwszy z nich nazywany jest Pielgrzymem: to człek Zachodu, podróżnik, osoba zafascynowana krajobrazem i kulturą Wschodu. Drugi zaś to Mirza, muzułmanin wychowany na stepach, człowiek z wschodnią mentalnością i sposobem bycia. Jest przewodnikiem Pielgrzyma, jego nauczycielem, jego mistrzem.

Utwór otwiera krótkie, niedokończone pytanie Pielgrzyma [Tam?]. Możemy się domyślać, że towarzyszy mu ruch ręki wskazującej na coś, na co padł wzrok podróżnika – później dowiemy się, iż chodzi o Czatyrdah. Łatwo jest zauważyć, iż widok ten musiał Pielgrzyma do głębi poruszyć: zafascynowany krajobrazem nie jest w stanie dokończyć pytania. Brak mu słów, by opisać, to co widzi; widok zapiera dech w piersiach i więzi głos w gardle.

Przełamuje jednak tą niemoc i w następnych dwóch strofach, opartych na czterech anaforycznych pytaniach i dwóch wykrzyknieniach, stara się opisać odległy szczyt. By podkreślić wspaniałość i potęgę góry, by opisać ją słowami, używa bogatych, skomplikowanych peryfraz i animizujących metafor [ściana morza lodu, tron (…) z zamrożonej chmury]. Zachwyca się widokiem, które wywołuje zachodzące za szczytem słońce, używa wysublimowanego porównania podkreślającego potęgę góry; mówi o pożarze Carogrodu, najwspanialszego ówczesnego miasta świata. Stara się oddać „boskość” imponującego szczytu, używa więc słownictwa związanego z wiarą i religią: wspomina o aniołach, którym Allach tron odlał z zamrożonej chmury i o diwach, które z ćwierci lądu dźwignęli te mury. Tak wyszukany język jego wypowiedzi świadczy jednak także o tym, iż Pielgrzym, mimo rozpaczliwych prób, nie jest w stanie opisać wspaniałości tego wytworu natury – ciągle jednak wierzy, że jest to możliwe.

W wypowiedzi Pielgrzyma piętno swe odbija także stosunek wędrowca do swego przewodnika. Gdy przyjrzeć się bliżej językowi, którym mówi podróżnik, zauważyć można, że przeniknęły do niego liczne zwroty pochodzące ze wschodniego słownika: mówi on o chylacie nocy, wspomina dwukrotnie Allacha, mówi o karawanie gwiazd i diwach, perskich demonach. Widać fascynację kulturą Wschodu; widać także, jakim szacunkiem obdarza Pielgrzym Mirzę. Stara się wszak upodobnić do niego, stara się mówić jego językiem. Chce nabrać cech swego przewodnika; traktuje go jak swego nauczyciela i mistrza i chce (być może podświadomie), by ten, dostrzegłszy język, którym się Pielgrzym posługuje, traktował go, jak człowieka Wschodu. Nie chce by Mirza traktował go jak obcego; chce być dla swego przewodnika równorzędnym partnerem.

Mirza, co dostrzec można w następnych dwóch strofach, zachowuje jednak dystans, tak do Pielgrzyma, jak do całego otaczającego go świata. Mówi w nich językiem prostym [Tam? Byłem..]; nie widząc takiej potrzeby, nie zarzuca swego towarzysza wschodnim słownictwem. Jego opisy są naturalne, pozbawione emfazy […dzioby potoków i gardła rzek widziałem…] – natura jest mu bowiem bliska, a on sam czuje się jej częścią. W wypowiedzi swej tylko raz używa wykrzyknienia [To Czatyrdah!] i jest ono niezwykłe w swej prostocie: Mirza nie czuje potrzeby opisywania góry, bo wszystko, co jej dotyczy, wydaje mu się oczywiste. Naturalnym jest, według niego, szacunek i pokora, jaką powinno się ją – a z nią całą naturę – obdarzać. Winno się ją czcić, lecz czcić z przestrachem; zdać sobie bowiem trzeba sprawę, że natura jest od człowieka wielokrotnie potężniejsza. Na tyle potężna, że nie sposób ją opisać słowami; albo rozumie się ją i jest się jej częścią, albo jest się jej wyrodnym dzieckiem i żadne peryfrazy tutaj nie pomogą.

Prawdę tę odnajdziemy zarówno w – kończącej sonet – wypowiedzi Pielgrzyma, jak i w samej budowie sonetu. Pielgrzym nie znajduje słów, by odpowiedzieć Mirzie [Aa!], natura jest zbyt potężna, by oddać ją za pomocą ludzkiej mowy; wymyka się także ciasnym ramom sonetu, w które próbuje ją zamknąć poeta: stąd szesnaście wersów miast czternastu, stąd brak podziału na część opisową i refleksyjną. Wszak, gdy chodzi o naturę, nie można jej opisać nie zastanawiając nad nią jednocześnie; jej wygląd mówi sam za siebie, jest odpowiedzią na każde pytanie. Ludzki język jest zbyt niedoskonały, by ją opisać – człowiek jest wszak też tworem niedoskonałym, marniejszym i słabszym od otaczającej go natury. Natury, która jest od człowieka potężniejsza, która jest okrutna i bezwzględna – lecz której częścią człowiek nigdy być nie przestanie. Musi tylko zdać sobie sprawę z jej mocy, z miejsca, jakie w niej zajmuje.

Prawdę tę zna Mirza; prawdę tę poznał też, w trakcie swej podróży po wschodzie, Mickiewicz. Świadectwem jej jest pozostawiony przez autora sonet, tak doskonały w swej niedoskonałości i jego przesłanie, tak proste i skomplikowane zarazem. Zupełnie jak natura.


Przeczytaj także: Ruiny zamku w Bałakławie interpretacja

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.

Komentarze
ale

gratulacje.. świetna interpretacja oby tak dalej pozdrawiam

angel_ruda

......praca wysmienita.......bardzo z niej skorzystalam........mam nadzieje ze bedzie wiecej takich interpretacji......ktos musial sie tu bardzo napracowac.........dzieki!!pozdrawiam

Agnieszka

Naprawdę REWELACYJNA praca ;) Sama nie potrafiłabym tego ując to w tak doskonały sposób jak Ty :) Gratulację z tak dobrze zinterpretowanego wiersza ;) Dzięki Tobie w inny sposób spojrzałam na Nią i wzięłam pod uwagę również aspekty moralne ;)

Rytu

Jak dla mnie praca wyczerpujaca i nie mam zastrzezen.

madzik

sonet ciekawy, milo mi sie go czyta...praca tez sympatyczna i opowiada o załamaniu konwencji gatunkowej w sonecie Petrarki przez Mickiewicza....

Elizka

Dziękuję...za pomoc...Bardzo dobra stronka...Oby takich więcej...Pozdrowienia z pięknego i miłego Kwidzyna