Leżenia – interpretacja

Autorką interpretacji jest: Natalia Dąbrowska.

Leżenia to utwór, który możemy znaleźć w tomiku Mylne wzruszenia z 1961 roku. Składa się z pięciu ponumerowanych części. Pierwszoosobowy podmiot liryczny w zabawny sposób problematyzuje na podstawie własnego doświadczenia i praktyki kwestię leżenia w łóżku. Treści są wyrażone zdaniami oznajmującymi, tonem zdawałoby się poważnym. Jednak już pierwsze wersy pozwalają czytać ten utwór z przymrużeniem oka:

1
naprzeciw nocnych szpar
ciemno-ja
mieszkanio-ja
leżenio-ja

Dowcipne nawiązanie do nocnych mar lub do związku frazeologicznego „leżeć/spoczywać na marach”, (co znaczy być martwym), odbiera nocy właściwą jej aurę, wzbudzającą lęk i niepokój. W ciemności przebywa podmiot liryczny, który niejako wrósł w miejsce, w którym się znajduje, co pokazują neologizmy „mieszkanio-ja” „leżenio-ja”. Jestestwo podmiotu ogranicza się do miejsca i stanu w jakim trwa (leżenie, zasypianie). Zastosowanie łączników pomogło pokazać, że podmiot w mroku nocy zlał się w jedno z mieszkaniem i łóżkiem.

Druga część wiersza, stricte refleksyjna, w której nie ujawnia się podmiot, opisuje stan mentalny w czasie odpoczynku. Leżenie daje niezwykły spokój, harmonię, i przyrównane jest do wydłużania się wiotkiego, niespiętego ciała. Może się ono w nieskończoność wydłużać, nie napotykając żadnej przeszkody:

2
leżenie
w wydłużanie się
bez jednej poprzeczki złości która skraca
idzie się tylko na długość idzie się idzie
puszcza się w dobrze sobie bycie
nie kończy się

Brak poprzeczki w postaci złości, czy innej negatywnej emocji, zbliża do stanu, który podmiot liryczny nazywa „dobrze sobie byciem”, które to z kolei może nasuwać skojarzenia z pożądaną przez buddystów duchową nirwaną, zwłaszcza, że osoba mówiąca zaznacza w ostatnim wersie nieskończony wariant tego stanu leżenia.

Kolejne części utworu (3 i 4) są coraz bardziej humorystyczne. Podmiot osiąga efekt komiczny, gdyż w prostych i dosadnych słowach opisuje doświadczenie częste i znane chyba każdemu człowiekowi – trudności ze wstawaniem (najczęściej porannym):

3
kiedy leżę nie nadaję się do wstania
leżenie zapuszcza korzenie
nie wierzę w poruszanie się
zawsze do wyrwania zielony

Białoszewski posłużył się metaforą niedojrzałej rośliny – nieistotne owocu czy warzywa – żeby opisać swój stan: czuje się niegotowy do wstania z łóżka, tak jak niegotowa do wyrwania jest niedojrzała jeszcze, więc zielona roślina. Problemem lubującego się w leżeniu podmiotu jest to, że zawsze czuje się niegotowy do wstania, dlatego też w kolejnej części przytomnie – choć oczywiście z właściwą Białoszewskiemu autoironią zauważa:

4
takie leżenie-myślenie jak ja lubię
to jest niedobre z natury
bo niech ja w naturze
tak sobie leżę-myślę
to zaraz napadnie mnie coś i zje

Pojawił się tu zatem kolejny rodzaj leżenia, przypominający zwyczajne leniuchowanie, spędzanie czasu na bujaniu w obłokach, rozmyślaniu. Podmiot zauważył, że nie ma w tym nic dobrego, gdy porównał się niebezpośrednio (poprzez skojarzenie) ze zwierzęciem. „W naturze”, a więc w środowisku naturalnym dla zwierząt, na łonie przyrody, tego typu praktyki, jak leżenie, ulubione przez podmiot, kończy się pożarciem przez silniejszego – bierność bowiem skazuje na bycie słabszym w naturze, a zgodnie z jej prawami, przetrwa silniejszy.

Podmiot liryczny szybko jednak wpada na kontrargument - znajduje usprawiedliwienie dla tak lubianej przez siebie czynności, która z zewnątrz wygląda wyłącznie na bierność i wyłączenie się z życia. Tłumaczy leżenie wartościami, jakie ono niesie, przedstawia je jako właściwe człowiekowi – a więc istocie mającej przewagę nad zwierzętami ze względu na samoświadomość, wspomniane już wcześniej w wierszu myślenie:

5
leżąc w łóżku chcę być dobrym
przez sen rożnie dużo dobroci
leżenie dobroć wygrzewa
ale wstanie ją zawiewa

Widać zatem wyraźnie, że podmiot podkreśla różnice między leżącym zwierzęciem, a leżącym sobą – człowiekiem, powołując się na wyższą wartość ludzką – dobroć. Typowo ludzka aktywność – rozmyślanie, stwarza możliwość uczestniczenia w życiu na poziomie abstrakcji, idei, marzeń – to one mogą być dobre, nawet wzniosłe, bardzo wartościowe. Jednocześnie trudno nie widzieć w tych ostatnich wersach ironii osoby mówiącej, który zdaje się w sposób niemoralizatorski piętnować typowo ludzką wadę – słomiany zapał, dobre chęci, na których często nasza szlachetność się kończy, gdyż podjęcie konkretnego działania na rzecz obmyślonej „dobroci”, kosztuje zbyt wiele wysiłku.

Można jeszcze czytać omówiony wyżej utwór w kontekście biografii Mirona Białoszewskiego – domatora, trzymającego się z dala od literackiego światka, tworzącego głównie właśnie w swoich skromnych „czterech ścianach” i – jak piszą badacze życia i twórczości poety – często wymyślającego swoje utwory właśnie w łóżku. Białoszewski jest też nazywany minimalistą – do szczęścia wystarczały mu podstawowe przedmioty, w których otoczeniu bytował, jednym zatem w ulubionych jego miejsc było właśnie łóżko. Do łóżka był też przywiązany przymusowo już od dzieciństwa, gdyż miał problemy z płucami, w dorosłości zaś dokuczała mu noga, na którą kulał. Poeta potrafił więc z nie do końca pozytywnych doświadczeń osobistych uczynić materiał do w gruncie rzeczy pozytywnego, dowcipnego utworu.


Przeczytaj także: Mironczarnia interpretacja

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.