1
Na twarzach leżą
Omdlałe,
Na płucach leżą
Zduszone
W męczarni –
Wszystkie jednako białe,
Czerwone
I czarne.
Jeżą się stromą wieżą,
W wielocyfrową zbijają się sumę:
Stupiętrową protezą
Podpierają swą dumę.
I śpieszą się,
Panicznie się śpieszą,
Nigdy nie mają czasu:
Pędzą autami, giełdami,
Dziennikami, meczami,
Huraganami hałasu.
Przechodnie,
Stop!
Światło czerwone!
Można swobodnie
Przejść na drugą stronę.
2
To Detroit. Ma skronie szklane
I pot na czole płaskiem.
Jest w asfalt zaprasowane
Rozpalonem żelazkiem.
W Cleveland żółty, siarczany dym,
Jak flegma, z jam się dobywa.
Ruda się topi w ogniu złym,
Żelazo płynie jak oliwa.
Chicago – szczur pod światłem łun –
Podpełza pić z jeziora pianę
I w ogniu dnia z piaszczystych diun
Wykrada swą fatamorganę.
I konie w Kansas, Oklahoma,
Pieśni murzyńskie i bawełna,
I księżyc złoty w niej, jak słoma,
Miast i księżyców głowa pełna.