Rachunek

Autor:

Liczą mnie jacyś przez noc całą,
Piszą i piszą, a wciąż mało…
Skacze pokraczny szyfr.
Już jestem słaby i zmęczony,
Piszą biliony, kwadryliony,
Roi się szereg nieskończony
Cyfr.

Nie mogą zliczyć mnie, nie mogą,
Mylą się, kreślą gorączkowo,
Gdzieś sterczy głupi błąd.
Więc znów na nowo i na nowo
Wieszają nad mą pełną głową
Liczb robaczywych rząd.

Miliard miliardów naliczyli,
Przez sto milionów pomnożyli,
A jeszcze straszą, jeszcze grożą,
Że przez 13 mnie pomnożą,
Przez nieskończoność mej mordęgi
Będą mnie wznosić do potęgi,
Do 17-tej, do 9-tej, do 365-tej,
I znów pomnożą, znów podniosą,
Spiętrzą się liczby ku niebiosom,
Rozsadzą wszechświat, w bezmiar wyjdą,
Urosną nad mą biedną głową
Abrakadabrą, piramidą,
Kolumną runą stuwiekową
Jak wszy rozbiegną się w zakątki,
Rozpadną się i znów rozmnożą
W siódemki, dwójki, czwórki, piątki,
W ósemki, zera i dziewiątki,
Spęczniają w rojne stubiliony,
Miliardy, seksty - oktyliony,
Żarłoczną mnie opadną dziczą,
Aż mnie przeliczą, aż doliczą,
Aż mnie pomnożą czarne katy
Przez wszystkie światy i wszechświaty.

17 IX 1920

Z tomiku Wiersze zebrane (1935)

Czytaj dalej: Do prostego człowieka - Julian Tuwim