Stances do Rybińskiego Biskupa Kujawskiego

Gdzie Prorok zgadł niniejsze odmiany na świecie?
Włochowie z Burbonami postępują szczerze,
Rakus trwałe z Borusem zawiera przymierze,
Pallas się pokazuje często w fijolecie.

Nie bardzo niegdyś u niej ten kolor był modny,
Teraz w niego przybiera swoje faworyty,
A gdy, Rybiński, bierzesz infuły zaszczyty,
Objaśniony z pobożnym, twierdzą, żeś jej godny.

Znanej domu zacności nie chcę tu wywodzić,
Wielu z twoich fortuna nieślepa wyniesła
Na wysokie urzędy, na wspaniałe krzesła;
Ich córy zdatne były Czartoryskich rodzić.

Pod szacownego stryja wychowany okiem,
Z niego wzór cnoty wziąłeś, a w naukach bystrze
Postępując, przeszedłeś przydane ci mistrze.
Dziwiłeś młódź twojego dowcipu wyskokiem.

Ciekawy potem poznać, co w Europie słynie,
Nawiedziłeś (kosztowne podjąwszy podroże
Przez odległe krainy, przez zdradliwe morze)
Ateńczyki w Paryżu, Rzymiany w Londynie.

I Gotów z Trojanami pomieszane plemię,
I miasto, które nurtów Tybru władne krętych.
Pyszne dziełmi cezarów i kościami świętych.
Niebo i piekło wstrząsa lubo już nie ziemię.

I śliczne włości Flory* chlubiące się Dantem.
Wojaż natur nie mieni, wszak tygrys przewoźny
Zawsze będzie drapieżny i lew zawsze groźny.
Może się stać jednakże dyjament brylantem.

Takim byłeś, ażebym twe pochwały skrócił,
Które słuchasz niechętnie, a pragniesz zasłużyć,
Tę niebarwioną prawdę pozwól mi wynurzyć:
Żeś stąd dobrym wyjechał, a lepszym powrócił.

August, który wśród burzy sprawując wiek złoty.
Z wyborem z wysokości tronu sypie łaski.
Sądząc cię zdolnym krzesła i pasterskiej laski,
Nie zatrudniał się laty, liczył twe przymioty.

Dwojakim dostojeństwa ozdobiony znakiem,
Siedzisz między prałaty, między senatory,
A gdy zajdą kościelne i ojczyzny spory,
Pomnij, że niż kapłanem, wprzód jesteś Polakiem.

Prawa pisząc błądziły nasze ciemne przodki,
Niestety! muszon jesteś obowiązkiem smutnym,
Albo krzywoprzysięzcą, albo być okrutnym.
I tym, i tym nie będziesz, rozum poda środki.

Prześladuj odszczepione: straszna będzie kara,
Kiedy poschną z pragnienia, które zawiść daje,
Widząc twej świątobliwe trzody obyczaje.
Gdzie najwięcej cnotliwych, tam najlepsza wiara!

Uważ, jak świętą Cefas* religiją szerzył
Przez namowy łagodne, przez chwalebne życie,
Przez cierpienia i swoje do krzyża przybicie;
Malchusa nie nawrócił, którego uderzył.

Od bezbożności błędów kraj zastajesz czysty:
Jeśli był między nami takowy zuchwalec,
Wyznał, drżący, ujrzawszy Opatrzności palec.
Już to trzeci listopad nie masz ateisty.

Poprawisz i duchowne, niech będzie ich celem
Trwogą tego przenikać, kto bezkarnie grzeszy;
Prawość mało szczęśliwą niech otucha cieszy,
Nie ujrzy raju, kto jest złym obywatelem.

A roztropnie zakażesz, niech pleban nie bredzi:
Wiele dni spadał anioł z Olimpu strącony,
Jakim kamieniem błyszczą empirejskie trony,
W co duchy patrzą, którym Bóg na główkach siedzi.

Chrystus swym uczniom o tym nie raczył powiedzieć
Ani nam Paweł w żadnym nie wspomina liście,
Lubo był za żywota w niebie osobiście;
Snadź takowych skrytości me przystoi wiedzieć.

Będziesz miłość bliźniego nade wszystko niecił,
o mniemania chrześcijan gniew poskromisz podły,
Za małowierne czyniąc Przedwiecznemu modły,
Nie żeby je wygubił, lecz żeby oświecił.

Będziesz zawżdy poważał ulubione muzy
I cząstka czasu dla nich będzie wydzielona;
Wyrównasz, bo przewyższyć ciężko, Fenelona,
Czerpając źródło dane od syna Meduzy.

A skoro się dopełni ta wróżba wesoła,
Lud radośny zakrzyknie, i mój głos tam będzie:
"Żyj nam długo, pasterzu, siedź w najwyższym rzędzie,
Ku szczęśliwości Polski, ku sławie Kościoła!"

Lecz jeślibyś się kiedy miał pozbyć dobroci,
Wężem być temu, który dary na cię leje,
I omylić o tobie ojczyzny nadzieje,
Wraz z tobą proszę bóstwa: niech dni twoje skroci.

Czytaj dalej: Powązki - Stanisław Trembecki