Nad morzem

Autor:



Tam — w dalekościach, gdzie nić złota dzieli
Bezmiary niebios od wodnych bezmiarów,
Stoi krąg słońca w płomiennej topieli
Dwóch łun ogromnych, dwóch krwawych pożarów.

Na płynnych wałów ryczące odmęty
Blask długą, prostą kolumną się wali
I rozstrzelony skrzy się — i pogięty
Jak wąż ognisty na drgającej fali.

Rozkołysanych zwierciadeł krawędzie
Palą się żarem, pękają w okruchy,
Złociste bryzgi wyrzucają w pędzie
I perłowymi bałwanią się puchy.

Z głuchym pogwarem wodny zrąb na zrębie
W płynącą ścianę zbija się i spiętrza,
Z wyciem zapada w rozdziawioną głębię,
Z jej zielonego znów się dźwiga wnętrza.

Na oślep gnana, grzmi ta bezdeń cała,
Skowyczy, płacze, wspina się i wzdyma,
Dziwaczne jakieś kłębią się w niej ciała:
Potworne syny słonych wód olbrzyma.

Wiją się, plączą oślizłe kadłuby,
Krwawi się czerwień paszczęk i podniebień,
Czasem się z wody kark wynurza gruby
I nagle na nim szklany błyska grzebień.

I pogwar cichnie — w otchłań ciemną uszli
Twarz tylko sina z toni się wyszczerza,
Odyma wargi i huczy na muszli,
Aż echa biją w skaliste wybrzeża...

Tam nurt promienny kryształem się łamie,
Jakby rozcięty ostrzem srebrnej skrzeli
I morska dziewka śnieżne wznosi ramię
I pierś różaną — z nad wodnej pościeli.

Czytaj dalej: Centaur i kobieta - Lucjan Rydel