Odszedłeś tedy od nas, bożuchny Lelianie,
Miłosierny śpiew w wierne dawszy nam schowanie,
Który ilekroć ziemia twarz słońca okręci,
W ludzkiej nieskazitelnie trwać będzie pamięci.
Odkąd oturbanionoć płóciennicą głowe,
Odkąd cię w cztery deski zabito sosnowe
I ziemią przywalono — koniec ludzkiej doli —
Wyraźna postać twoja zatrze się powoli.
Ale ja cię zobaczę nieraz w noc deszczową,
Gdy wodne chmury zaćmią gwiazd paryskich strefy,
Jak będziesz szedł, w płaszcz kryjąc głowę legendową,
Na wyżynę łacińską Świętej Genowefy —
Ujrzę cię — i przystanę jakoby w niemocy:
Zegary będą biły dwunastą z północy.