Barkarola

Noc na góry zapada
I księżyca twarz blada
Na szafiry wybiega.

Luba! siadaj do łodzi.
Wiatr, co czoła nam chłodzi,
Odepchnie nas od brzega.

Nie potrzeba nam wiosła.
Fala będzie nas niosła
Gdzieś daleko, daleko...

Łódka drgnęła — już płynie
Po Dunajca głębinie,
A tak szybko, tak lekko.

Księżyc jasny, co gońcem
Ciągle biegnie za słońcem
Dogonić nas nie może.

Pędzim lotnie, jak strzała,
W tyle smuga drga biała,
Nie zmyli nas bezdroże.

Cicho. Fala nie pluszcze
I smereków śnią puszcze
Na wyniosłych gór szczytach.

Tam wysoko, w oddali,
Lśni blaskami opali
Gwiazd tysiące w błękitach.

Po wód modrych płaszczyźnie
Łódź się nasza prześliźnie,
Jak jaskółka przed burzą.

Luba! podaj mi dłonie;
Skroń na łono twe skłonię,
Uściski nas odurzą...

Serca drżące w takt biją,
Mgły nam srebrne wzrok kryją,
Krew rozkoszą się pali...

Wysrebrzoną fal smugą
Płyńmy, płyńmy tak, długo,
Coraz dalej a dalej — — —

Czytaj dalej: W snach - Zenon Przesmycki