U pani Piotrowej

 PANI. (skromnie ubrana). Czy nie zastałam pana Fajtłapowicza?
 PAN (ładnej tuszy). Tu niema żadnego Fajtłapowicza, nigdy się nie stołował, nie znamy takiego!
 PANI (do otyłego mężczyzny). A a a... to pan! a ja patrzyłam na kogo innego.
 PAN (zmieszany). A a a... ja myślałem, że się pani pyta o mego młodszego brata! (na stronie). Niepokoi mnie ta kobieta... czego ona chce?
 PANI. Czy nie byłby pan łaskaw powiedzieć mi, gdzie mieszka pan Rzodkwiński?
 PAN (rozpromieniony). O, z największą chęcią... Pan Hilderyk Rzodkwiński mieszka na tej samej ulicy co i pani Piotrowa, pod Nr. 15 na drugiem piętrze. Stąd nawet widać jego okna.
 PANI. Bardzo dziękuję panu! (chce odejść).
 PAN. Ale! ale! jak pani będzie wchodzić do mieszkania, to niech pani trzy razy poruszy dzwonkiem, potem zaczeka i znowu raz poruszy, bo pan Rzodkwiński otwiera tylko znajomym.
 PANI. Ślicznie dziękuję!... (wychodzi).
 PAN (dobrze zbudowany do otyłego). A to spłatałeś figla Rzodkwińskiemu!
 PAN (otyły). Bój się Boga!... a któż to był?
 PAN (dobrze zbudowany). Jakto kto? żona krawca, która go szuka już od pół roku.
 PAN (otyły, zafrasowany). Bodajże ją djabli wzięli!... ale któżby się tego spodziewał... przecież i ja jestem niejednemu krawcowi dłużny, a żaden mi żony nie nasyła.
 PAN (dobrze zbudowany). A tylko jak?
 PAN (otyły). A sam przychodzi.
 PANI PIOTROWA (w kuchni). A a a! nasz kochany, dawno niewidziany pan Rzodkwiński!...
 PAN RZODKWIŃSKI. Witam panią, jakże zdrowie, a co tam mamy na zupkę?...
 PANI PIOTROWA. Cytrynowa i rosół...
 PAN (otyły do Rzodkwińskiego). Mój drogi, przepraszam cię bardzo, ale niechcący powiedziałem twój adres jakiejś krawcowej.
 RZODKWIŃSKI (zafrasowany). Taaak!... A to i ja tobie podobnego figla niechcący zrobiłem, bom powiedział Moszkowi, gdzie mieszkasz.
 PAN (otyły). Taaak?... Eh! cóż tam, ja się go już nie boję, będę miał pieniądze!
 RZODKWIŃSKI. Winszuję ci, jeżeli tak, bo to żyd djabelnie uparty.
 FAJTŁAPOWICZ (do mężczyzny dobrze zbudowanego). Czy nie mógłbyś mi pożyczyć kilku rubli?
 PAN (dobrze zbudowany). Ani grosika nie mam!
 FAJTŁAPOWICZ. Taaak... a to nieszczęście... To pozwólże mi przynajmniej kilka nocy przespać u ciebie...
 PAN (dobrze zbudowany). O o o! z największą chęcią, ponieważ ja właśnie z domu na parę dni wynoszę się.
 FAJTŁAPOWICZ. Dlaczegóż to?...
 PAN (dobrze zbudowany). Eh! nic... unikam tylko gospodarza, który chce, ażebym się wyprowadził z mieszkania.

Czytaj dalej: Katarynka - Bolesław Prus