Do sercu naszemu najmilejszych braci literatów...

 „Łacniej językiem wybudować miasto, aniżeli rękami ulepić garnczek,“ woła mędrzec, a słowa te, o najmilsi bracia! najzupełniej mogą być przystosowane do spraw waszych. Co tydzień, co dzień i co godzinę, aż do niestrawności opychacie prostaczków nowemi wymysłami, gniewacie się i gnębicie maluczkich, że nie spełniają rad waszych, a tymczasem sami w rzeczach, które was najwięcej obchodzić powinny, składacie dowody wielkiego roztrzepania i jeszcze większego nygusostwa.
 Oto, niedalej jak w roku zeszłym, spłodziliście miły dla ubogich literatów pomysł: ufundowania publiczno-prywatnej bibljoteki i naukowo-literackiego towarzystwa, — wniebogłosy krzyczeliście o niem aż „do oschłości gardła,“ zabazgraliście stosy papieru, a dziś, ach! najmilsi bracia, porzuciliście „to pomyślenie swoje,“ „jako kokosz porzuca dorosłe pisklęta“!! Cóż więc się stanie z maluczkimi, jeżeli wy, duzi, macie już błoto „po przepasanie bioder waszych“?
 Przeto tedy, nie pomiatając innymi za to, że głosu waszego nie słuchają, i sami nie ociągając się zbytecznie, „imajcie się ze skwapliwością i gorącością serca“ do spełnienia i wykonania tego, co się stać może: „rosą“ dla spieczonych mózgów waszych, — „zbudowaniem“ dla owieczek waszych i „uradowaniem“ dla wierzycieli waszych. Postępując bowiem inaczej, będziecie jak dotąd tak i nadal „brnąć w ciemnościach głupstwa i tonąć w kale nieprawości.“
 Przeto więc, „nie udawając głuchych i z przyrodzenia ślepych,“ rozczytajcie się pilnie w słowach naszych, a zdjąwszy „z warg swych nawiązkę“ odpowiedzcie skwapliwie:
co się dzieje z publiczno-prywatną bibljoteką i naukowo-literackiem towarzystwem,

o które już po trzykroć zapytujemy was. A gdy i tym razem jeszcze nie weźmiecie się „do pracy około zalepienia i zamazania dziur domu waszego,“ — wówczas nie miejcie w sercu swem złości do nas, jeżeli staniemy się jako nóż balwierski dla literackich włosów waszych, jako lód dla literackich głów waszych, jako chrzan i gorczyca dla literackich pięt waszych, jako wędzidło i uzda dla literackich szczęk waszych i jako dobrze wyprawiony bykowiec dla literackich grzbietów i bioder waszych. Co niech się stanie.

Czytaj dalej: Katarynka - Bolesław Prus