Dwa słońca

Kogut padł dzisiaj martwy piejąc "kukuryku".
jęk się rozległ na dachach, w oknach i na wieżach!
Ziemia stanęła w kolcach krzyku
skulona cała na kształt potwornego jeża.

Dwa wielkie, złote słońca zaświtały społem,
żółcią strachu przestwór zalały,
goniły się o niebie w wyścigu wesołem,
gdy na ziemi ponure procesje śpiewały.

Matki, zalane łzami od blasku złotemi,
zawyły z wichrem, morzem i lasem do wtóru,
a słońca z grzywami do ziemi
błyskały dalej w modrym odmęcie lazurów.

Bydło, grożąc rogami nie wiadomo komu,
uciekło na wszystkie strony -
a umarli spod ziemi wyszli po kryjomu
węsząc jak ślepe krety wśród trawy zielonej...

Lecz w wyludnionych, mejskich, pachnących ogrodach
dwoje jakichś szaleńców siadło obok siebie
i szeptało: jak dudna pogoda!
Dwoje jest nas na ziemi, dwoje słońc na niebie

Czytaj dalej: Miłość (Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca) - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska