Bliscy

Tu, gdzie, im krótszy czas, tem lepiej skrywa
Szybkość swą, ważność i miarę,
A człowiek ledwo rzec może, że bywa
Zdrowych lat kilka lub parę —

Ludzie znikomość tę czy mieli siły
Wziąć za coś więcej, niż plagę,
Choć krzyż sam, waląc się na grobie, zgniły,
Razem traci kształt i wagę?

Jakby się nieme rzeczy też siliły
Nieustannemi jękami
Przedłużać nicość swą i zlepiać pyły
Łzą aż i łza się wyplami.

Więc, gdy na chustki ostatniej już brzegu
Łzy ślad spełznie swym ostatkiem, —
Więc, gdy ostatni z przyjaciół szeregu
Wspomni się już, już, przypadkiem —

Wtedy — o, wtedy myśl, i życia wątek,
I ślad dramatyczny bytu
Twego, w swój wtóry wnikłszy odpoczątek,
Zbudzi się tobą do sytu.

Bo teraz wszędzie jeszcze twoje «nie ja»
Obejmać musisz sumieniem
I nie twój jesteś rozum i nadzieja,
I jesteś twojem zwątpieniem.

Lecz i tu ludzi trzy widziałem sfery,
Trzy obcowania ich strony:
Jedni, co znają cię, jak się litery
Zna, pókiś ku nim zwrócony

I póki twarzą w twarz przestajesz z niemi,
Zaś ani chwilę już potem;
Tak kły pszeniczne ruszają się z ziemi,
Wyzieleniając, za grzmotem...

Drudzy, mniej żądni oblicza i gestu,
Mniej osobistej poręki,
Bo życie całe pamiętni, jak chrzęstu,
Tych, których dotknęli ręki.

I trzeci wreszcie, rzadcy niesłychanie,
Co, choćbyś umarł od wieku,
Weszli w poufne z tobą obcowanie,
Jak siedzący człek przy człeku,

A którzy znikną z Elektrą twej siły,
Lub znajdą się w życia składni,
A których czekać u swojej mogiły
Będziesz? —
Ja nie chcę... Sam zgadnij!

Czytaj dalej: Moja piosnka [II] - Cyprian Kamil Norwid