Na akt weselny Książęcia Michała Radziwiłła, Miecznika W. Ks. Lit., z Heleną Przezdziecką, Podkanclerzanką Lit.

Gdybym z obecnych rzeczy przyszłe wnosił chwile,
Szczęśliwyś, powiedziałbym, zacny Radziwile!
Że ci Bóg z wiecznéj niebios zrządził wyrocznice
Tak drogą, tak szacowną życia połowicę.

Bo czegóż w ukochanéj twojéj brak Helinie?
Czy w niéj nie świetna z obu krew rodziców płynie?
Czy nie równe krwi zacnéj w lat kwitnących stanie
Pod mądrym ciotki okiem wzięła wychowanie?

Czyli jéj na urodzie i na wdziękach zbywa,
Które nań hojną ręką natura szczęśliwa,
Wziąwszy za pierwszy model samę piękność, wlała,
Zdobiąc ją przymiotami i duszy i ciała?

Masz w niéj wszytko: masz umysł szczery i życzliwy,
Obyczaje szlachetne, dowcip ojca żywy;
A jakoś sam ze wszelkiéj godzien pochwał miary,
Tak-eś dobrał pomyślnie godnéj siebie pary.

Lecz ja nie jestem z liczby rymobajów owych,
Co płoche czynią wróżki z oblubieńców nowych,
Anim się uczył z Orłów i Lilii jeszcze
Pochlebnym wiązać piórem prognostyki wieszcze.

To wiem, że równość natur, równość urodzenia,
Nie ślepa bez rozmysłu chęć do ożenienia,
Lecz baczna i stwierdzona rodzicielską wolą,
Niesie błogosławieństwo boskie z dobrą dolą.

Wszytko to widzę w obu: równe obu zdanie,
Równa zacność, równy wiek i równe kochanie,
Równy rozum i statek; zdarz to tylko, Boże,
By tak zgodne do zgonu życia było łoże!

Małoż ma świat przykładów, jak srogie odmiany
Często na niebie sprawił wicher nieprzejrzany
I jaśniuchny raneczek (a któżby się spodział?)
W same światka pierwiastki chmurnym płaszczem odział.

Jak często, choć się bujnym wzrostem zielenieje,
Tucząc wdzięczne troskliwych oraczów nadzieje,
W trawce kłosek usycha, a co miał dać słodki
Owoc, rodzi łan panu kąkol i paprotki.

Ledwo często rok jeden wartkim kołem minie,
Alić owe niedawno prześliczne boginie
Pierwszy tracą szacunek; drugiby rad, żeby
Ujrzał je rychło miedzy gwiaździstemi nieby.

Jeśli się ślubnym związkiem wiek ludzki osładza,
Tysiącem się goryczy słodycz ta nagradza.
Ciężko żyć w osobności, lecz nie wiem, czy który
Miasto złéj żonki, ścisłéj niewoli klauzury.

Myli się ten zaiste wielce na swym zdaniu,
Kto zakłada małżeńską cnotę na kochaniu.
Cierpliwość jest jéj gruntem: kto cierpieć nie umie,
Znać, że nie był, kiedy się żenił, przy rozumie.

Póki twarz gładka świecąc, oczy blaskiem nęci,
Czyliż zawisna miłość sideł nań nie kręci?
Czy płoche podejrzenia dybiąc ciemnym śladem,
Nie trują kochających serc okrutnym jadem?

Czy złość ludzka, czy sprośne pochlebców ozory
Nie rozrywają często by najtęższéj sfory?
Lub się nie zdarza, że co długi czas budował,
To jednym szeptem brzydki zausznik popsował?

W swoim miłość ubiorze, w swéj dobie postawił,
Kto jéj płoche do barków skrzydełka przyprawił;
Bo ta rychło żartkiemi z oczu znika loty,
Kiedy się gruntownemi nie hamuje cnoty.

Wiele ten winien znosić, wiele ten ulegać,
Wiele przez szpary patrzać, wiele zapobiegać,
Wiele nie widziéć, wiele bystro upatrować,
Kto chce zgody małżeńskiéj do końca dochować.

Wtenczas ci, zacna paro, powinszuję szczerze,
Gdy w ścisłe wiecznych związków wkroczywszy przymierze,
Idąc cnoty prawdziwéj niepochybnym śladem,
Zostaniesz i miłości i wiary przykładem.

Gdy z was w szczęście bogatych, w sławę i dostatki
Liczne się rodzić będą i nadobne dziatki,
A pięknemi dla króla i ojczyzny sprawy
Dopełnią wielkich dziadów nieśmiertelnéj sławy.

Co jeśli wieczny wyrok téj mi nie pozwoli,
Bym się w mych obietnicach mógł uiścić, doli,
Ozdobniejszym kto piórem i w składniejszym rymie
Poda światu Michała i Heleny imię,

Aby w późnym lat ciągu potomność zapadła
Następorodnym wiekom za model was kładła;
Że tym dwom sercom, żadnéj nie podległym zmianie,
Jak ołtarz dał początek, tak grób dokonanie.

Czytaj dalej: Balon - Adam Naruszewicz