Na urodzenie Książęcia Adama Sapiehy Wojewodzica Połockiego, Hetmanica Polnego Litewskiego

 Nieśmiertelnych bogów córy,
 Piękne wiecznych bogiń chóry,
 Co na wdzięcznym Helikonie,
 Otoczywszy laurem skronie,
 Rym lejecie czystej weny;
 Przybądźcie, słodkie Kameny!
 I ty śliczna z wiosną Floro!
 Śpieszcie z Zefirami sporo
 W ten pałac, gdzie z niebios daru,
 Dopełniwszy dni wymiaru,

 Księżna zacna, mądra, miła,
 Piękne nam dziecię powiła.
 Śpieszcie! wszak z nieba Lucyna
 Tego nam przyniosła syna,
 Którego kraj polski czekał,
 Tęskniąc, że się czas przewlekał;
 I kilka zórz rannych przeszło,
 Nim to słońce na świat weszło.
Śpieszcie! lecz oto już mojemi głosy
Zwabiony, widzę, bieży złotowłosy
Mądrych Muz orszak; a z nich każda swoje
Kieruje kroki w hetmańskie pokoje;
Gotując pełną pieśń wieszczego ducha:
Nadstaw, cna księżno, łaskawego ucha.

 Muza I.

Śpij wdzięczne dziecię! póki ci wiek młody
Winnej twym latkom dozwala wygody,
I daje-ć zawrzeć powieki zemdlone:
Nadejdą bowiem z czasem lata one,
Kiedy miłością uwiedziony sławy,
A domu twego wiekopomne sprawy
Przed oczy stawiać i wieńce laurowe;
Utrudzisz przykrym niespaniem twą głowę.
Bo czy wielkiemi przodków idąc tory,
Osiągniesz pierwsze w ojczyźnie honory,
I w świetnym pierwszy senator szkarłacie
Tuż przy królewskim siędziesz majestacie;
Nie dadzą prace czasu do drzemania,
I czułe koło ojczyzny starania.

 Muza II.

Czy jako hetman miedzy wojowniki,
Nieprzyjacielskie łamać będziesz szyki;
Goniąc przed sobą pierzchliwe tysiące,
Lub krwią rumieniąc Treickie miesiące.
Wtenczas ci z miedzi szyszak Mars ojczysty
Da za wezgłowie; a pancerz stalisty
Za łoże ścieląc rycerskie, nielada
Puklerzem zbrojna okryje Pallada.

Więc i żołnierskim ocucony pieniem,
Trąb dźwiękiem, kotłów biciem, koni rżeniem,
Nie zawrzesz źrzenic patrząc na te strony,
Skąd ci skrzydlasta sława laur zielony,
Rączym unosząc po powietrzu lotem,
Włoży na czoło uznojone potem.
Ale twojemi ojczyzna niewczasy
Spocznie bezpiecznie; ni swemi hałasy,
Lubo się lądem i morzem zasroży
Koło niej krwawy Gradywus, zatrwoży.

 Muza III.

Ten, co makowe nosząc w ręku wieńce,
Morfeusz zawarł oczki niemowlęce,
Nie gnuśny to sen, lecz który za młodu
Przyczynia sławy polskiego narodu.
On mu drobniuchne z wiekiem krzepi siły,
Wzrostu dodaje, krwią napełnia żyły;
I by zamysły wielkie wykonało,
W przyszły czas czerstwe sposobi mu ciało.

 Muza IV.

Tak więc młodziuchna przy kwitnącej wiośnie
W pączku swym róża zasypia i rośnie:
A choć jej Flora jeszcze nie wywiła
Z pieluch zielonych; jednak przeznaczyła
Panią ogrodów, i nad inne kwiecie
Wynieść nad inne książęce to dziecię.
Więc gdy koło niej lekkie Etezyje,
I tysiąc lotnych Zefirów się wije;
Jedne żywiącym ciepłem nad nią dyszą,
Drugie skrzydłami kolebkę kołyszą;
A wtym troskliwe wewnątrz przyrodzenie
O jej się stara udoskonalenie.
Bo już sukienkę na wzór rannej zorzy
Już wieniec z złota ciągnionego tworzy;
Już wdzięczny balsam na ramiona leje.
Aż kiedy czwarte słońce rozjaśnieje;
To dziecię ongi w pączku swym uwite,
Już kopijniki licznemi okryte,
Ozdobne mitrą, przybrane w szkarłaty
Widząc, schylają główki inne kwiaty.

 Muza V.

Tak więc, o śliczne dziecię! gdy cię swemi
Lekki sen okrył skrzydły srebrzystemi
W maluczkim ciałku natura troskliwa
Wielkie poczęte dzieło wykonywa;
Aż przyjdzie z laty ta szczęśliwa pora,
Kiedy z dziecięcia da Polsce Hektora.

 Muza VI.

Lecz to nie samo przyrodzenie sprawi
Że się to dziecię bohatyrem zjawi:
Luboć to orły orłów zawsze rodzą,
Ni ze lwów sarny pierzchliwe pochodzą;
Ojcowskie jednak i dziadów przykłady,
A mądrej matki nauki i rady,
Na twej młodości wydoskonalenie,
Wspomagać będą samo przyrodzenie.
Żebyś nie tylko z twarzy i wejrzenia
Pokazał, żeś syn z wielkiego plemienia;
Ale i cnotą, i dzieły, i licem,
Że-ć matką z bogiń jedna, Mars rodzicem.

 Muza VII.

Będziesz miał z kogo brać potym przykłady,
Gdy, od ojczystej wiedziony Pallady,
Ujrzysz po salach przodków twych rytraty,
Których wzrost bierze sława zawsze z laty.
Ci Narymunda krwi swojej początkiem
Uznając, Polskę nieprzerwanym wątkiem
W senacie mądrą radą wspomagali,
Piersiami w czasie wojny zasłaniali.
Ujrzysz tam mężne i liczne hetmany,
Które wspomina Dniepr ze krwią zmieszany,
Bosfor, i Wołga, i Baltyckie fale,
Kędy panują waleczni Wandale.
Ujrzysz niezgasłe w potomnej pamięci
Laski marszałków, kanclerskie pieczęci,
Świetne purpury, wysokie infuły
I inne w obu narodach tytuły.

 Muza VIII.

Ale gdy będziesz rzędem patrzał na nie,
Najlepszy model cnót ci w oczach stanie,
Ów Aleksander imieniem i sławą,
Co polną włada nad wojskiem buławą.
Z jego przymiotów bierz rozliczne wzory
Przyjaźni szczerej, niepodłej pokory,
Sprawiedliwości niczym nieskażonej,
Ni w przeciwnościach myśli zwyciężonej:
A co w tych czasiech naleść nie jest snadno,
Ujrzysz w nim wiarę i cnotę przykładną.

 Muza IX.

To z ojcowskiego mieć będziesz imienia,
Lecz nie z jednego wyczerpniesz strumienia
Honor i sławę: dom matki książęcy
Przyda ci, skąd masz brać przykładów więcej.
Mocniej się ziemi młode drzewka biorą,
Gdy się dwojaką umocnią podporą:
Głębszy jest Rodan i bardziej jest rączy,
Gdy się z Ararem równie wielkim złączy.
Tak ci nie tylko Bóg zdarzył łaskawy,
Że masz za przykład ojca twego sprawy
Ale się rodzić dał z tak zacnej matki,
W której świat polski cnót ma przykład rzadki.
Cóżkolwiek Łaska i natura miała,
Wszystkie swe dary na nią hojnie wlała:
Skąd jak ze źrzódła i na ciebie spływa
Pełność tych darów, dziecino szczęśliwa!
Rośni-ż na zaszczyt tej tak godnej pary,
Dopełniaj zasług twych rodziców miary.
Te są nadzieje naszego życzenia;
Ani są próżne, bo z niebios zrządzenia.

Czytaj dalej: Balon - Adam Naruszewicz