Na oczy

Zastała dziecię Wenery w ogrodzie,
Rwąc wonne kwiatki, Jaga przy pogodzie;
Chciał przed nią uciec, ale uwikłany
W ziołach, różane wziął od niéj kajdany.

Smęcił się z przodku, ale obaczywszy
I twarz piękniejszą i wzrok dobrze żywszy,
Niż u swej matki, polubił okowy
I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy:
Takich mi właśnie oczu było trzeba,
Skąd lepiéj będę strzelał, niźli z nieba.

Czytaj dalej: Do trupa - Jan Andrzej Morsztyn