Oddana

Nie pochlebuję-ć, wierzysz temu, tuszę;
Ale cię z niebem, Jago, równać muszę;
Usta tak w koral ubrane, jak z morza
Rumianą rano twarz wynosi zorza;

Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świécą,
Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą;
Płeć biała mlecznej nie ustąpi drodze
Bez przypraw, które noszą kraje cudze.
Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła
Serafickiego przewyższasz anioła:
O jakożbym się do tego wyścigał,
Żebym to niebo nowy Atlas dźwigał,
I chociażby mi z urazu ledz w grobie,
Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie.
Byle mi niebem pracę odwdzięczyła
I unieść ją, jak chcę wzajem, dozwoliła.
Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem,
Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem.

Czytaj dalej: Do trupa - Jan Andrzej Morsztyn