W Genui w pałacu Doriów

Niechże znużone oko odpoczywa
Pod kolumnami w tej czarownej stronie,
Skąd widzę każdy okręt, co nadpływa,
Nim kotwa jego w przystani utonie.
Przez błękit, co tu wpośród kolumn świeci,
Szczęśliwą żyda wspominając wiosnę,
To nieścigniona jaskółka przeleci,
To się zapędzą gołębie zazdrosne.

Najlżejszy wietrzyk w sosny nie powieje,
Nad morzem miasto i port błękitnieje;
Muzykę słyszę w takt srebrnej fontanny,
A w piersi moje wpada powiew ranny;
Słucham i patrzę na modry świat morza,
Jak drugi Doria, genueński doża.

Czarowna ziemia i nikt się nie żali
Oprócz gołębia, co jęczy pod drzewy,
I w skwarnym słońcu krzykliwych czikali.
Wkoło wesołe wołania i śpiewy;
Rybak tam łódkę wyciąga na żwiry,
Niewiasty w dzbany czerpią wód szafiry;
Czar mnie ogarnia, wszystkie zmysły chwyta.
Oko w błękitach rozciągniętych tonie,
Na brzeg mnie morska wabi Amfltiyta.
O! smutki moje, czyż was nie odgonię?..

Czytaj dalej: Dwa dęby - Teofil Lenartowicz