Moja pieśń

Autor:

 Moja pieśń jest jako szczyt góry niebotycznej, której własny mój lot nie dosięga: tam na szczycie mieszka tajemnicza bogini, nieznana, lecz przeczuwana.
 Moja pieśń jest jako owa bogini na szczycie góry niebotycznej. Jeszcze mi się nie całkiem objawiła, bo za dużo we mnie rzeczy przemijających, abym w jasność oblicza jej mógł spojrzeć.
 Moja pieśń nie jest tem, czym być pragnie i czym być powinna.
 Moja pieśń jest jako pragnienie pieśni, jako dążenie do pieśni.
 Dążę — płynę do pieśni doskonałej, ale nie jestem w niej.
 Nie jestem w niej, ale staję się!
 Moja pieśń jest jako stawanie się pieśni.
 Moja pieśń jest jako stawanie się bogini na szczycie góry niebotycznej.
 Moja pieśń, która się staje — zlewa się z wolna — i po przez tysiączne zapory — z boginią na szczycie góry niebotycznej.
 Moja pieśń jest jako walka między stawaniem się mej pieśni, a boginią na szczycie góry niebotycznej, boginią, która jest pieśnią wieczną, pieśnią doskonałą, pieśnią nadludzką i nadziemską.
 Moja pieśń jest jako pragnienie i stawanie się pieśni wiecznej, pieśni doskonałej, pieśni nadludzkiej i nadziemskiej; jako pragnienie tej pieśni wiecznej i jako walka z tą pieśnią wieczną.
 Moja pieśń urodziła się w naturze i w ludzkim ulu — i w piersi człowieczej, ale walczy z naturą i z ludzkim ulem i z piersią własną.
 Walczy, ale wraz dąży do zbratania z naturą, do rozlania się w ludzkim ulu, do ukojenia piersi mojej.
 Moja pieśń — to walka i męczeństwo, to pragnienie i stawanie się pieśni.
 Wysłuchaj mnie, o bogini na szczycie góry niebotycznej, użycz mi swoich łask, daj ukończyć walki, daj mi spełnić pragnienie moje, daj mi kres ostateczny stawania się mej pieśni, abym ujrzeć mógł oblicze twoje!
 Wysłuchaj mnie, o bogini! daj mi zerwać ze siebie wszystkie rzeczy zmienne i przemijające — daj mi zapomnienie wszystkich trosk i namiętności ziemskich — daj mi iść w samotność niedostępną nikomu!
 Daj mi ulecieć daleko i wysoko — skąd cały wszechświat jednym rzutem oka dostrzec można, gdzie promienieje to tylko, co jest wieczne — i niezmienne — i nieśmiertelne!
 Jedna linia — jeden dźwięk — jedno słowo.
 Melodia nieznana — kształt bez form — słowo, »z którego jest wszystko.«
 Unieś mię tam, o bogini!
 Unieś mię tam wysoko i daleko — ku sobie — ty doskonała i wieczna! unieś mię, a narodzi się moja pieśń prawdziwa.
 Tuż — tuż koło niej jestem, ale jej ująć nie mogę!
 Moja pieśń prawdziwa — pieśń, która się staje — spełnienie mego pragnienia pieśni — zakończenie moich walk ze stawaniem się mej pieśni.
 Narodzi się wówczas pieśń moja — pieśń absolutna.
 A w pieśni tej będzie cisza i spokój — i osamotnienie ducha najwyższe.
 Kiedy chcesz dobrze obejrzeć miasto — wyjdź na wzniesienie — po za jego mury.
 Kiedy chcesz dobrze okiem objąć ziemię — unieś się w błękity — po za jej granice.
 Gdyby z innej planety zestąpił na ziemię wieszcz i gdyby językiem nieznanym opiewał inne słońca i inne niebiosa — świat by się zdumiał, lecz nie pojąłby jego pieśni.
 Taką będzie pieśń moja — samotna i niedostępna, jakby na innej urodzona planecie — jakby inne niebiosa i inne słońca opiewała. Ludzie z podziwieniem słuchać jej będą, ale nikt jej nie pojmie.
 A jednak pieśń ta będzie pieśnią ziemi.
 Będzie to pieśń sama w sobie — sama w sobie świat stanowić będzie.
 I kiedy podziw przeminie — ludzie ją pojmą i zobaczą, że ta pieśń jest słowem, »z którego wszystko wypływa«, że ta pieśń jest początkiem i końcem, że zawiera wieczność i nieskończoność, że jest jako milczenie wieczne przeznaczeń i wrzawa wszystkich plemion, jakie są i będą; jako łuna ognista, co płynie drogą komet przez świata przestwory; jako życia wir nieustający — i niewyczerpany...
 Jako jedna linia — jeden dźwięk — jedno słowo...
 Jako zbratanie ciała i ducha, nieba i ziemi, życia i śmierci, człowieka i żywiołów...
 Jako zbratanie najwyższe ruchu i równowagi.
 Jako Bóstwo, jako Natura, jako Życie, jako słowo słów — Miłość.

 Ale dziś jeszcze pieśń moja nie dosięgła tych granic. Dzisiaj pieśń moja jest pragnieniem pieśni — jest stawaniem się pieśni...
 Użycz mi, o bogini na szczycie góry niebotycznej — sił nadludzkich, abym mógł zapory wszystkie zwyciężyć — aby mój lot twoich wyżyn dosięgnął — aby moje pragnienie pieśni z tobą się zlało — w twoje kształty się wcieliło.
 Użycz mi swoich łask, o bogini na szczycie góry niebotycznej, abym mógł wyśpiewać moją pieśń prawdziwą — moją pieśń najwyższą — moją pieśń absolutną...
 Czyż stanie się kiedy to, co się staje?

Czytaj dalej: Lilith - Antoni Lange