Nieulękniony

Słońce wstało łzą krwawą zlane mając lice
I niebo czarne, groźną wróży nawałnicę.
Na wozie wiatrów obłok od północy płynie
A chmur seciny, jego nieznużeni gońce,
W ciemne zasłony kryją zakrwawione słońce
I resztę światła niebios wydarły dolinie.

Na górach, które siwe wierzchołki wyniosły
Nad świata burze i pogody świata,
Wiry śniegów żeglują powietrznymi wiosły
Jak powiewna skał dzikich wzlatujące szata.

Strzeliły gromy; śmierci oblane płomieniem
Niebo, gniewne na ziemię obróciło oczy —
Człowiek, ów dumny robak uklęknął ze drżeniem
I wzrok nieśmiały po niebiosach toczy.

Lecz był jeden, co gardził światem i zniszczeniem,
Niezlękłym okiem patrząc w pioruny i burze.
Ten poszedł, stanął na wysokiej górze
I świat powolnym obwinął wejrzeniem.

Trzeba go było widzieć! — nad burze i gromy
Wzniósł wzrok posępny, groźny, nieruchomy,
Kiedy bił piorun on nie zmrużył oka,
A kiedy błyskawicą niebo się rozdarło
I zajaśniała przestrzeń, bezdenna, głęboka,
On powolnie źrenicę wiodąc obumarłą,
Wzrok przenikliwy zatopił w niebie
Jakby przed śmiercią, za życia jeszcze
Chciał tam upatrzeć miejsce dla siebie.

Warknęły burze, lunęły deszcze,
Stał nieruchomy i śmiech szatana
Usta mu krzywił zsiniałe.
Niebo się nad nim trzaskało całe,
Ziemia się chwiała ogniem oblana —
On stał jak posąg, nie drżał, nie jęknął,
Przed gniewem bożym nie klęknął.
Ucichły burze i już z daleka
Chmur czarnych wojsko ucieka,
I słońce jakby w poranku
Błysło w obłoczków pozłacanych wianku.

On, spojrzał znowu w około,
Ścisnął usta, zmarszczył czoło,
Pytał się nieba czy koniec burzy,
Czy się więcej nie zachmurzy?

Czy już po wszystkim? Potrząsnął głową,
Spojrzał na ziemię, na ludzi, domy,
Drzewa zielone, skał szatę płową,
Spojrzał i stał nieruchomy. —

Rzucił wzrok niżej — przepaść milcząca
Łakome paszcze rozwija,
I potok szumiąc z góry się strąca,
Czarna go bezdnia wypija.

Długo tak, długo, błędny wzrok toczył
Dołem po ziemi, górą po niebie —
Wtem spojrzał w siebie — przeląkł się siebie,
Zadrżał i w przepaść skoczył.

Czytaj dalej: Zima - Józef Ignacy Kraszewski