W Weronie

Do ołtarza miłości pielgrzymuję cicha,
Płomień niosąc na ustach, a w sercu tęsknotę;
Na drogę moją słońce rzuca róże złote,
W młodocianych winnicach przelotny wiatr wzdycha:
 — O Julia!

Z daleka idę. Brzozy te białe, co stoją
I płaczą w kraju moim, szeptały o tobie,
A słowik, co dziś śpiewa tu, na twoim grobie,
Namiętne pieśni rzucał w bezsenną noc moją,
 — O Julia!

Drogę do ciebie serca wskazało mi drżenie
I szmery pocałunków w powietrzu uśpionem
I róża ta, co płonie rozchylonem łonem,
I od skrzydeł gołębich padające cienie,
 — O Julia!...

Więc tutaj, jak zraniony ptak, tęsknymi loty
Dążyłam, by o kamień oprzeć senną głowę
I śnić wonie jaśminów, noce księżycowe
I czuć dreszcze i żary tajemnej pieszczoty,
 — O Julia!...

Lecz błagam, chciej przebaczyć samotnej pątnicy,
Że zamiast kwiecia, zamiast weselnego pienia
Do grobu twego niosę zadumę milczenia
I czoło pochylone i żar łez w źrenicy...
 — O Julia!...

Czytaj dalej: Ojczyzna moja - Maria Konopnicka