*** (Nigdy ja na tej nie stanę wyżynie...)

Autorka:

Nigdy ja na tej nie stanę wyżynie,
Kędy przed wzrokiem, wpatrzonym w wszechświaty,
Ziemia z swą nędzą tak blednie i ginie,
 Jak tęcz mdlejących szkarłaty.
Nigdy nie spocznę w błękitnej tej ciszy,
Gdzie duch, ukojon oddechem wieczności,
Ledwo, że czuje, i ledwo, że słyszy,
 Namiętne skargi ludzkości.
Nigdy łez gorzkich, co płyną gorące,
Choćby w nich błękit odbiły niebiosy
I złote strzały złamało w nich słońce,
 Nie nazwę kroplami rosy.
Nigdy mi wiedza tej nie da pociechy,
Bym złe i dobre, i ból i uśmiechy,
Brała za jedno, co tylko się zmienia
 Z punktem naszego widzenia.
Nigdy nie dojdę przez śniegi i lody
Do olimpijskich słonecznych tych szczytów,
Kędy łez niema i niema zachwytów,
 Lecz tron wieczystej pogody.
Ja będę latać, jako ptak zraniony,
Nizko nad ziemią tą, co w bólach kona,
Bym mogła objąć z miłością w ramiona
 Smutnych miljony!
I — jak jaskółka — bijąc w skrzydła drżące,
Latać ja będę nad nizkie zagrody,
Nad pola nasze i lasy szumiące,
 I modre wody...
W miesięczne noce, za mgłami srebrnemi
Posłyszę i skargi i rany obaczę
I pytać będę uśpionej tej ziemi:
 Kto tam tak płacze?
I choćby wszyscy milczeli, ja przecie
Błękity wstrząsać będę mym protestem...
I gdy Bóg spyta: »Sąż smutni na świecie?...«
 Odpowiem: — Jestem!

Czytaj dalej: Ojczyzna moja - Maria Konopnicka