Los go rzucił na skałę nieczułą a hardą;
Wsród kurhanów praczasu, wśród górskich rozłomów
Ćwierć wieku ten świerk pośród śniegów, burz i gromów
Prowadził bój rozpaczny o swą bytność twardą.

Gór tytany nań patrzą z kamienną pogardą
On, młodzieniec, żyjący pył, atom atomów,
Życie wszczepiać chce pośród ich martwych ogromów,
Ku słońcu dąży głową młodą, tęskną, hardą!

Darmo zimny głaz tuli w korzeni ramiona
I czepia się z rozpaczą piersi skał świerk młody -
Gniewnie góry wód orkan cisnęły nań z łona.

Bój zaciekły, lecz krótki, z paszczą wściekłej wody -
Trzasnął świerk... upadł... fala go zmiata spieniona...
I drzemie znowu pusty nekropol przyrody.

Czytaj dalej: Księga ubogich - I - Jan Kasprowicz

Zobacz inne utwory Franciszka Nowickiego