Rozmówka o przyszłości

Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
córeczki wydasz, paniusiu, za mąż,
dziatki się będą chować na grzędzie,
potem tym dziatkom dziatek przybędzie
i wszystkie dziatki wzorem mamusi
tyć będą z wiekiem, proszę paniusi.

Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
pomrze z przeciwka znajomy sędzia
— niechajże ziemia lekka mu będzie —
pomrze szanowna pani sąsiadka,
i dziatek pani życzliwa matka,
i pomrze dziatek pani mamusia,
na chłopski rozum — sama paniusia.

Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
mówią, że całkiem inne idiotki
na inny temat wymyślą plotki,
i inni durnie, cała w tym rzecz,
na inny temat wymyślą «precz»
i krzyczeć będą: «Musi — na Rusi,
a tu, jak kto chce» — proszę paniusi.

Ale za jakieś siedemset lat,
myślę, że zginie paniusin świat:
my tutaj sobie gadu i gadu,
a on nam klapnie, zniknie bez śladu,
zniknie bez wieści, jakbyśmy śnili —
żebym to mogła dożyć tej chwili —
ale tak myślę czasami sobie,
że pewno będę już wtedy w grobie,
bo każdy pomrzeć niestety musi,
jak mąż nieboszczyk mawiał paniusi.

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka

Źródło: Szpilki, r. 1937, nr 2.