Julian Prostrata

Choć noszę dumną grzywę lwa
nad twarzą demoniczną,
jak Lutosławski cierpię na
prostrację preriodyczną.

Uwierzcie słowom moim, gdyż
mówić przywykłem serio:
by na niewiastę, na mnie ty ż
nachodzi jakiś period:

Ni stąd, ni zowąd wstaję zły
jak serce Almanzora
i już się nie podoba mi
ni Polska, ni "Lenora";

ba, nawet jesień, nawet Wrzos
tracą swój dawny powab -
w ogóle nic, wyznaję wprost,
nic mi się nie podoba.

I tylko w krtani gniewu świst
i przewrócony stolik.
Płynę przez miasto last not least
poeta-alkoholik.

(O l`eau-de-vie, o, les scandaux!)
O biedna moja mamko!
A potem szepcą: - No-no-no...
że jakoś go nie zamkną.

Skuty od strzał, zakuty w pień -
demon mnie chwyta w kleszcze:
"Niech żyje sejm!" Ja w biały dzień
przed Belwederem wrzeszczę.

Tak mija życie. Tysiąc bied
nad jedną zwisa gażą.
Jak Iwaszkiewicz z MSZ
konam na tle pejzażu.

Czytaj dalej: Pieśń o żołnierzach z Westerplatte - Konstanty Ildefons Gałczyński