Żeglarz

Od własnych brzegów, od ojczystéj chatki
Odepchnął łódkę, puścił z biegiem wody
Rybak młody.
Na mętnym wirze chce zarzucić siatki,
Ale zaledwie na pośrodku rzeki,
Słyszy głos daleki.
To mu się zdaje, że niebo otworem,
Pieśni aniołów wznoszących się chórem,
Przepuszcza na ziemię
Błogosławiąc ludzkie plemię,
To znowu, jakby w jeden dźwięk stopione,
Zdają się w jedną przywabiać go stronę.
Nieznana potęga
Aż do głębi serca sięga.
Nad drogie życie droższy mu głos miły,
Zbiera, natęża wszystkie razem siły,
Dwakroć rozpiera wiosła
Podwaja falę, co za wolno niosła.
Spienione tworzy i zostawia ślady,
Za nim już zorze rozlały świt blady,
Przed nim mgła jeszcze leżała szeroko;
Na krzyżu tylko mogło spocząć oko,
Co nad kościółkiem jak z nocy się cisnął
By pierwszy światłem przewodniém zabłysnął.
Za zakrętem, gdzie gaj ciemny,
Nęci, wabi głos przyjemny;
Za zakrętem łódka staje,
Głos za skałą być się zdaje;
I za skałę już zapływa,
Głos wśród łąki się odzywa;
I już blisko kwietna łąka,
Głos się jeszcze daléj błąka;
Tak daléj, daléj, coraz daléj płynie
Żeglarz niestrudzony
I daléj, coraz daléj lube tony
Dźwięczą po równinie.
Minął i ranek, minęło południe,
W wieczornéj rosie dzienny promyk chłódnie
Już i płonęły zachodnie krawędzie,
Już téż i brzegi coraz dziksze wszędzie,
Coraz dziksze puszcze;
Gdzieniegdzie tylko na wpół zwiędłe bluszcze
Z wapnistych głazów mdłe zwieszają kosy,
Głogi bez liści i wyschnięte wrzosy
Wietrzyk nawet nie porusza.
Uszła czująca lub zamilkła dusza,
Aż nareszcie głos wabiący
Jak lutni dźwięk drzący
Co na wieszcza lichym grobie
Wiatr wytrąci w nocnéj dobie,
Umilkł, zniknął w wiecznéj ciszy;
Żeglarz już serca w swém łonie nie słyszy
Westchnął i okiem rzucił w koło siebie
Już ni głosu, ni promienia;
Jeden tylko obłoczek sunął się po niebie
Obłoczek wspomnienia.

Czytaj dalej: Koguty - Aleksander Fredro