Boska komedia - Raj - Pieśń XVII

Autor:
Tłumaczenie: Edward Porębowicz

Czcciaguida przepowiada Dantemu wygnanie i niedole, prorokując mu równocześnie wielką sławę i zachęcając do opisania wszystkiego co widział w zaświatach.



Jak ten, co bieżał, dawszy słuch obmowie,
Badać Klimenę o swe pochodzenie —
Odtąd są skąpsi dla synów ojcowie —

Tak jam się kwapił i tak me pragnienie
Pojęli ona i duch świętej chęci,
Co ku mnie zstąpił po krzyżowej ścienie.

Więc Beatrycze rzekła: „Tchnij goręcej
Pożądań twoich wewnętrznymi żary,
Znacząc je cechą serdecznej pieczęci.

Bo choć nam nie są tajne twe zamiary,
Chcę, byś się uczył, sam będąc niesytem,
Prosić, aby ci dopełniono czary".

„O pniu ojczysty, coś nieb dosiągł szczytem
I rzeczy przyszłe leżące w bezkresie
Oglądasz, jaźnią złączony z prabytem;

Któremu każdy dzień dzisiejszym zwie się
Tak nieomylnie, jako jest niemylne
To, że rozwartych dwóch trójkąt nie zniesie;

W czas, gdy mię ramię Wergilego silne
Wiodło ku górze, co lekuje skazy,
I gdym zstępował w ciemnie zamogilne,

O losach swoich słyszałem wyrazy
Srogie, choć dusza, jak skała ciosana
W sześcian, nie baczy na fortuny razy.

Oto chcę wiedzieć od samego rana,
Jaka się dola stanie mym udziałem,
Bo mniej dokucza strzała przewidziana".

Tak się do iskry świętej odezwałem
I jak mi jasna moja pani każe,
Pragnienia duszne otwarcie wyznałem.

Nie w tej dwuznacznej dawnych wieszczków gwarze,
Jak nią wróżyli, zanim był zabity
Baranek, który grzechy świata maże,

Lecz w mowie prostej, jasnej i niekrytej
Dziad mój najmilszy ozwał się łaskawie,
Widny mi, chociaż w uśmiechu spowity.

„Wszelkie zdarzenie, co w świata ustawie
Za pojęć waszych materyją leży,
W oczach się Boskich kreśli jak na jawie.

Lecz się z przedwiedzą Boską nie przymierzy
Zdarzeń konieczność; tak wzroku narzędzie
Przez się nie sprawia, że łódź z falą bieży.

Jak ucho słyszy organ, który gędzie
Słodką harmonię, tak i wzrok mój chwyta
Na toni czasów to, co z tobą będzie.

Więc jak wygnały niegdyś Hipolita
Z Aten macochy niecne obyczaje,
Tak i ty wyjdziesz z Florencji banita.

Już tego pragnie ktoś i już nastaje
Na cię, i wnet się twą krzywdą nasyci
Pan ziem, gdzie co dzień Chrysta się sprzedaje.

Winę, jak zwykle, poniosą pobici,
Lecz pomsta, która za zbrodnią ugania,
Wyda, po której stronie prawowici.

Naprzód porzucisz najsłodsze kochania:
To pierwsza będzie z twych losów przygody
Strzała puszczona po łuku wygnania.

Poznasz następnie, jakie gorzkie gody
Spożywać cudzy chleb; jak uciążliwa
Droga wstępować na nie swoje schody.

Lecz co ci bardziej dopiecze do żywa,
Będzie kompania, którą zły los wnęci
W twe obcowanie, dzika i złośliwa,

Niewdzięczna, głupia, bez czci i pamięci
Nieprzyjacielsko stanie przeciw tobie,
Ale też nie ty, lecz ona kark skręci.

Jej zbydlęcenie poznasz po sposobie,
Jakim ci będzie czynić swoje wstręty:
Chwała-ć, bo stworzysz stronnictwo sam sobie.

Pierwsza gościna, gdzie będziesz przyjęty,
W czesnej wielkiego Lombarda ostoi:
Ponad schodami u niego ptak święty.

Taka go hojność i uprzejmość stroi,
Taka łaskawość w dobrodziejstwie skrzętna,
Że nim poprosisz, już prośbę ukoi.

Z nim ujrzysz chłopię, które wzięło piętna
Od szczęsnej gwiazdy w urodzin godzinie,
Iż wiekom będzie jego cześć pamiętna.

Nie wiedzą jeszcze dzisiaj o chłopczynie,
Bowiem zaledwie lat dziewięć, nie dłużej,
Jak wokół niego słońca krąg się winie.

Gaskon wielkiego Henryka nim zdurzy,
Blask cnót młodzieńca światu się objawi;
Złota niechciwy, przed trudem nie stchórzy,

A dobroć jego tak się rozesławi
Przez usta wielu po świata połaci,
Że jej wróg nawet milczeniem nie zdławi.

On cię też kiedyś wesprze i wzbogaci:
To zdziała jego nad ludem opieka,
Że stan zamienią biedni i bogaci.

Słuchaj, co niesie przyszłość niedaleka,
Lecz nie głoś... — rzeczy dodał niesłychane;
Cudem się zdadzą temu, co doczeka.

Oto są — mówił — glosy przypisane
Do wróżb o tobie; oto niekorzyści,
Których masz doznać przez losów odmianę.

Nie przeto oszczędź bliźnim nienawiści,
Trwalsze po tobie wieńce wawrzynowe
Niż pomsta, co się na twych wrogach ziści".

Gdy dusza święta zakończyła mowę
I tak ucięła nić w onym przędziwie,
Skąd snuła wątek na moją osnowę,

Zacząłem jak ktoś, co wygląda chciwie
Jakowejś rady od osoby drogiej,
Która wie i chce, i kochaniem żywie.

„Ojcze mój, widzę, czas w pełne ostrogi
Pędzi przeciw mnie, a cios tym boleśniej
Uderza, im kto jest pełniejszy trwogi.

Toż muszę tarczą osłonić się wcześniej,
Bym skoro los mi ojczyzny nie życzy,
Reszty nie stracił z winy moich pieśni.

Tam, w owym świecie bezmiernej goryczy
I na jej góry pięknej krętym szlaku,
Skąd mię porwały oczy Beatryczy,

I tutaj w niebie z gwiezdnego orszaku
Szły mi w słuch rzeczy, które gdy powtórzę,
To niejednemu będą przykre w smaku.

Gdy zaś przed prawdy oznajmieniem stchórzę,
Lękam się stradać przyszłego żywota
Śród tych, dla których zmiany losu wróżę".

Tedy klejnotu mojego jasnota
Uśmiechem w snopy wybłyśnie ogniste,
Jako od słońca tarcz zwierciadła złota.

I doda: „Tylko sumienie nieczyste,
Z własnych lub cudzych win, twoich orędzi
Surowość przykro poczuje — zaiste!

Ty jednak z prawdy dróg nie schodź ni piędzi:
Opowiedz w pieśniach wszystką twoją zjawę,
A niech się taki skrobie, kogo swędzi.

Chociaż użali się na cierpką strawę,
Posmakowawszy, potem z jej dosytu
Soki wynikną na zdrowia poprawę.

Wołanie twoje będzie wiatr u szczytu
Gór, co najwyższe potrząsa konary,
A to ci doda nie lada zaszczytu.

K'temu to w niebie i w wieczystej kary
Dolinie, i tam na górze umorzeń
Ukazano ci sławne w świecie mary.

Bo nie buduje się duch ludzkich stworzeń
Ani przykładom wierzyć nie jest zwykły,
Co mają skryty i nieznany korzeń.

I nie znęci ich żaden dowód nikły".

Czytaj dalej: 85. Boska komedia - Raj - Pieśń XVIII - Dante Alighieri