Boska komedia - Piekło - Pieśń XVIII

Autor:
Tłumaczenie: Edward Porębowicz

Poeci zaczynają wędrówkę po mostach przewieszonych nad dziesięcioma jarami, na które dzieli się ósmy krąg; w pierwszym z nich, wśród pokutujących stręczycieli, spotykają Venedica Caccianemico, a wśród uwodzicieli Jazona. W drugim jarze widzą tłum rozpustników, nierządnic, a między nimi Alessia Interminelli i Taidę.
1 Jest miejsce w piekle Złymi Doły zwane,
Całe z kamienia, ale barwy rdzawej,
Takimże wkoło murem opasane.
4 Na samym środku złośliwej dzierżawy
Zieje cembrzyna przepastnej grążeli:
W swym czasie skreślę jej kształt i ustawy.
7 Przestrzeń od onej studziennej gardzieli
Aż do stóp skały ma postać pierścienia,
A ten na dziesięć znów jarów się dzieli.
10 Jako dla murów zamkowych chronienia
W krąg biegną fosy napełnione wodą,
Coraz z większego zajęte promienia,
13 Podobną jary te krążyły modą.
A jak na zamek w krąg od każdej bramy
Mosty zwodzone powyż fosy wiodą,
16 Tak od stóp góry szły kamienne tamy,
Przecinające w poprzek wszystkie jary
Aż do chłonącej je studziennej jamy.
19 Tu, wysadzeni od zwierza-poczwary,
Stajem; poeta wprzód, ja za nim ruszę;
W lewo idziemy ponad nowej kary
22 Krainą: z prawej odmienne katusze,
Nowym oprawcom cały dół podległy,
A pełen kaźni; spojrzę, nagie dusze
25 Grzeszników dołem we dwa rzędy biegły:
Wolniejsze ku nam obracały głowy,
Prędsze kierunek brały przeciwległy.
28 Właśnie Rzymianie w jubileuszowy
Rok, dla mnogości ludu, co się tłoczy
Na moście, sposób przyjęli takowy,
31 Że jedną stroną idą ci, co oczy
Na zamek mają i ku Bazylice,
A druga fala ku Wzgórzu się toczy.
34 Porozstawiani przez czarną ulicę
Rogaci biesi, zbrojni w pęki biczy,
Z tyłu ćwiczyli mary pokutnice.
37 Aj, jak z pierwszego zacięcia skowyczy
Zgraja i nogi zbiera, i nie czeka,
Rychło ją kańczug powtórnie oćwiczy!
40 Wtem się me oczy natknęły z daleka
Na kształt znajomy. „Bogdaj się nie mylę —
Zawołam — znałem ten duch w ciele człeka".
43 Aby rozpoznać, co zacz, oczy silę;
Więc Wódz przystanął ze mną i słodkimi
Słowy pozwolił zostać nieco w tyle.
46 Owy smaganiec snadź rozumiał, że mi
Ujdzie, gdy spuści łeb; liche wykręty!...
„Hej, ty, co wzrokiem dziury wiercisz w ziemi,
49 Jeśli mię cień twój nie zwodzi przeklęty —
Krzyknąłem — Caccianemica poznaję:
Za cóż ty sieczon takimi praszczęty?"
52 „Wstyd mi wymówić — odparł — lecz nie taję,
Bowiem mię jasna twa mowa niewoli,
Co przypomina podsłoneczne kraje.
55 Ja jestem owy, com z pięknej Ghizoli
Pastwę uczynił dla markiza chuci,
Choć różnie mówią o mojej w tym roli.
58 Jam nie jedyny bolończyk, co kłóci
Te sfery jękiem; ci, co »sipa« rzeką,
Pewnie mieszkają mniej gęsto rozsuci
61 Pomiędzy Reno a Saweny rzeką.
Jeśli-ć świadectwo moje mało waży,
Pomyśl: tak chciwych szukałbyś daleko".
64 Jeszcze nie skończył, kiedy go opraży
Diabeł batogiem, krzycząc: „Hej, rajfurze,
Precz stąd; nie ma tu dziewek do sprzedaży!"
67 Stanąłem przy nim, co mię wziął pod stróżę,
I szliśmy aż tam, kędy głaz wystrzeli,
Tworzący przełęcz po okólnym murze.
70 Bez trudu-śmy się na grzbiet jego wspięli
I, w prawo szorstką zboczywszy szeżują,
Z tych kół wieczystych wreszcieśmy wybrnęli.
73 Tam, gdzie się skały dołem rozstępują.
By puścić mary chroniące się bicza,
Wódz rzekł: „Niech dobrze oczy twe wyczują
76 Gnanych w tę stronę skazańców oblicza;
Nie znasz ich jeszcze, bowiem równoległa
Z nami szła dotąd fala pokutnicza".
79 Na moście staliśmy, patrząc, jak biegła
Przeciw nam duchów rozpędzonych rzeka,
Wszystka oprawców kańczugom uległa.
82 A Wódz, co mego pytania nie czeka:
„Widzisz olbrzyma śród mar, co k'nam suną?
Trwa w bólu, ani zadrży mu powieka.
85 Jaką królewską dotąd bije łuną!
To Jazon, dzielny w sercu, chytry w mowie,
Który z Kolchidy wykradł złote runo.
88 Niegdyś w lemneńskim wysiadłszy ostrowie,
Kraju występnych, śmiałych dziewek, co to
Doszczętnie męskie wybiły pogłowie,
91 Obłudą zaklęć i słówek pieszczotą
Zwiódł Izyfilę młodziuchną, co raczej
Ślub złamać woli niż zostać sierotą.
94 Rzucił brzemienną, samą i w rozpaczy;
Za ten czyn cierpi kaźń uwodzicieli;
Taż mu się kara za Medeję znaczy.
97 Tłum równie winnych równą kaźń z nim dzieli:
Na takie zatem skazani cierpienia
Ci, co w głąb dołu pierwszego zabrnęli".
100 Wąskąśmy ścieżką doszli rozramienia
I w tym stanęli miejscu na przełęczy,
Gdzie się łuk wspiera pierwszego sklepienia.
103 Lud posłyszymy, co w parowie ślęczy
Drugiego dołu i wciąż gębą pryska,
Po ciele dłońmi się tłucze i jęczy.
106 Ściany wąwozu pleśń obiegła śliska;
Węch i wzrok mdlały rażone oparem,
Który się stęchły wznosił z trzęsawiska.
109 Wzrok dna nie zgonił przepaścistym jarem,
Aż gdy się doszło przełęczy chochołu,
Co nad przepaścią przegiął się wiszarem.
112 Tam gdy staniemy, w samej głębi dołu
Widzę lud w strasznym pławiony kanale,
Jakby wszech kloak brud mieścił pospołu.
115 Okiem powiodę i ujrzę łeb w kale
Tak umazany ciężkim i smrodliwym,
Że ksiądz czy laik, nie rozeznać wcale.
118 „Czemu — zakrzyczał — wzrokiem uporczywym
Na mnie poglądasz, nie na inne duchy?"
„Bo pomnę — rzekłem — żem cię widział żywym
121 Na świecie, gdyś włos nosił jeszcze suchy;
Jesteś Aleksy Interminej z Luki,
Przeto ciekawszyś dla mnie niż twe druhy".
124 A on w łeb się bił, pięści zjąwszy w tłuki:
„Pochlebstwa to mię takim bagnem karzą;
Cierpię, żem nie brał języka w munsztuki".
127 Wtem Wódz przemówił: „Wychyl no się twarzą
Za krawędź i spójrz w przeokropne kadzie,
I niechaj oczy w oblicze się wrażą
130 Niechlujnej dziewki z włosami w nieładzie;
Drze się paznokciem umazanym w łajno,
Kładzie się, wstaje i znowu się kładzie.
133 To Tais nierządna; tej, jak ci nietajno,
Gdy pytał gamrat: »Znajduję ja w tobie
Podziękę?«, rzekła: »O, i nadzwyczajną!«
136 Lecz dajmy oczom odpocząć w tej dobie".

Czytaj dalej: 19. Boska komedia - Piekło - Pieśń XIX - Dante Alighieri