Kazanie dzieci w Rzymie

 Pomiędzy 300 świątyniami stolicy chrześcijaństwa, jest jeden kościół zwany Ara Coeli, ukochany od dziatek i zawsze napełniony modlącymi się rodzicami. W tym przybytku Pańskim ubogi lud rzymski z właściwem sobie nabożeństwem uwielbia Dzieciątko Jezus, w małej statuetce wyrzeźbionej z oliwnego drzewa. — Wielka też uroczystość i solenny odpust odbywa się w dniu świąt Bożego Narodzenia, jako poświęconych Dzieciątku Jezus, który ze wszystkich stron Rzymu ściąga niezmierne tłumy ludu. Dzień ten, dla chrześcijan rzymskich, tak uroczysty, na cały świat chrześcijański uwielbia dziecię w żłobie urodzone, a u nas też szczególniej święta te nader są miłe, tam gdzie dawny obyczaj w całej świętości się utrzymał, gdzie przy wilii brzmią starożytne kolędy, a dziatki dla uczczenia tego dnia wesołego; otrzymują od rodziców dary.
 Ale w Rzymie do odpustu tego łączy się dawna osobliwość, w całem świecie nieznana. Codziennie pomiędzy pierwszą a czwartą z południa, przez wigilię i dwa następne święta dzieci miewają kazania. Piszą je franciszkanie mający klasztor przy tym kościele, a mali kaznodzieje nauczywszy się ich na pamięć, przemawiają do ludu.
 W obszernej bocznej kaplicy znajduje się piękna Jasełka. Dzieciątko Jezus leży w żłobku pod ubogą szopą na sianku. Po nad nim nachyla się Najświętsza Panna w bogate szaty przybrana. Sędziwy staruszek święty Józef, w grubej opończy, wspiera się na lasce i przyjmuje cisnących się pasterzy z darami. Nad szopą świeci gwiazda, a z dala widać miasto Betleem, i mnóstwo dążących pastuszków dla powitania dzieciny.
 Tłum zgromadzonych dziatek ciśnie się z niezmierną ciekawością oglądać te dziwy; co tam uwag, zapytań, odpowiedzi; gwar właściwy Włochom, napełnia przybytek Pański; w tem nagle cisza nastaje. Na pobliskiej kazalnicy ukazuje się ośmioletni chłopczyna w habicie franciszkańskim i cienuchnym głosikiem zaczyna opowiadać słowo Boże. Opowiada o uroczej chwili przyjścia na świat Zbawiciela, o zbudzeniu pastuszków przez Aniołów, o jasności na niebie i śpiewach Archanielskich płynących z obłoków, o biednej panience Maryi otulającej w żłobku zziębłą Dziecinę, o stroskanym Józefie, tą lichą gospodą dla króla Judei i o bydlątkach ogrzewających tchem zziębnięte ciałko.
 Słuchacze słuchają z najwyższym zajęciem, i mnóstwo łez płynie na wspomnienie biedy maleńkiego Jezusa. Chłopczyk kończy, a grzmot oklasków obija się o sklepienia kościoła, bo Włosi nadto żywi, nie umieją ukryć swego zachwycenia i zarówno śpiewaka w teatrze jak i kaznodzieję okrywają oklaskami.
 Po chwili występuje nowy mówca i opowiada słuchaczom o trwodze pasterzy na widok niezwykłej jasności o północy, o ich zakłopotaniu, gdy im Anioł kazał powitać Pana, o darach jakie na prędce zbierają, o pośpiechu z jakim biegną do szopy i różnych przygodach doświadczonych w drodze, nareszcie o przybyciu i złożeniu darów u żłobu. A pobożny lud rzymski znowu klaszcze w ręce ciesząc się że Dziecina Boża nie dozna głodu.
 I znów trzeci kaznodzieja drobniutki staje na mównicy. I opowiada o okrutnym Herodzie gotującym zgubę Betleemskim dzieciom. A płaczące matki rzymskie tulą z trwogą własne dzieci do łona jakby im Heród śmiercią zagrażał, pocieszając się tem że przynajmniej Józef z Marją i Dzieciną uszedł z Egiptu i ocalił Zbawiciela. Ogniści zaś Transteweranie zaciskają pięście. Miałby się z pyszna Heród gdyby go dopadli.
 Po skończonem nabożeństwie pobożny lud wraca do domów, gdzie każdy jak może robi sobie jasełkę, naśladując widzianą w Ara Coeli.
 Głęboka wiara panuje pomiędzy rzymskim ludem, o cudownem pojawieniu się posążku Dzieciątka Jezus w Ara Coeli. Podanie o niem jest następujące:
 Pewien pobożny franciszkanin z Jeruzalem, wyrzeźbił z oliwnego drzewa, uciąwszy je w Ogrójcu Getsemańskim, postać Jezusa, ale nie mógł dobrać farb do pomalowania twarzy. Modlił się więc gorąco do Boga o natchnienie, a kiedy zasnął, niebo się otworzyło i Ś-ty Łukasz w postaci mnicha zszedł na ziemię i odmalował cudnemi kolorami figurę Chrystusa. W téj chwili franciszkanin obudził się i ujrzawszy cud tak wielki, oddał cześć Bogu w gorącej modlitwie, i poleciwszy się Jego opiece zabrał swój skarb szacowny, i puścił się drogą ku Rzymowi. W przeprawie przez morze Śródziemne, okręt burza rozbija, a biedny pustelnik traci w głębi wód życie. Jednak Dziecię Jezus po falach dopływa do brzegu, i na barkach Aniołów przyniesione do Rzymu, puka do furty klasztoru Ara Coeli; odźwierny braciszek otwiera wrzeciądze, a cudowne dziecię wstępuje w głąb kościoła i wchodzi na wielki ołtarz gdzie dopiero zatrzymuje się. Zakonnicy ogłaszają cud ludowi, który we wszystkich słabościach dzieci swoich szuka tu lekarza wiary; natychmiast dwóch zakonników zdejmują figurę z ołtarza, i w umyślnie na ten cel urządzonej karecie, wiozą ją do chorego; nie zbyt niebezpiecznie chore dzieci, przynoszą rodzice do kościoła poświęcając je opiece małego Jezusa i obłócząc w sukienkę franciszkańską. Te to uzdrowione dziatki, miewają kazania w święta Bożego narodzenia.

Czytaj dalej: Ziemia rodzinna - Władysław Bełza