Piąty wiersz o św. Mikołaju

Siedziałem sobie właśnie w Raju,
Gdzie światłość wieczną mam i ciszę,
Gdy wtem wołanie nagle słyszę:
„Gdzie jesteś, święty Mikołaju?“

Zaciekawiony tym szelestem,
Co przerwał błogi spokój nieba,
Pytam Aniołków: „Co wam trzeba?
Co chcecie dzieci? oto jestem!“

„To nie my, — rzekną Aniołkowie,
To dziatwa ziemska Ciebie szuka;
Na ziemi dziatek całe mrowie,
Modlitwą głośną w niebo puka!“

„Prawda, odrzekłem: jam dziś dłużny
Dziatwie na ziemi dzionek cały;
Dajcież mi prędko kij podróżny,
Biskupią mitrę i sandały;

A chociaż droga to daleka
I niewygodna o tej porze,

Skoro mię jednak dziatwa czeka,
Trzeba iść do niej w imię Boże!

Więc prosto z nieba tu przychodzę,
I witam dziatki sercem całem;
Przynosząc jabłka, co po drodze,
Z rajskich jabłoni dla nich rwałem.

W koszyku mam dla dziatwy małej,
(Której lat setnych zdrowia życzę),
Pierniki, cukry i migdały,
Chleb świętojański i słodycze.

Dla starszych, w sakwy me podróżne,
Pragnąc im światło nieść jedynie,
Wziąłem ciekawe książki różne,
Z których nauka w główkę spłynie.

Przyjmcie od starca te ofiary,
Co o was w niebie wciąż pamięta,
I co rok dla was niesie dary,
W dzień uroczysty swego święta.

A dziś cenniejszy dar nad inne,
Wkońcu ci jeszcze dziatwo złożę:
Oto na główki twe niewinne,
Błogosławieństwo zlewam Boże!“

Czytaj dalej: Ziemia rodzinna - Władysław Bełza