Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

dom o zapachu śniegu


teraa

Rekomendowane odpowiedzi

dotykam palcami sufitu
utrzymuję go nad głową
- jestem banalna

nie ma już dni szczęśliwych
buduję siebie na nowo
wybieram kolor oczu

chciałabym iść do domu
zasypiać na drzwiach
znaleźć na strychu kochanka
kapać z poddasza na parter

otwieram pamiętnik
nie umiem czytać między wersami
spod języka wyciągam wspomnienia
zalewam je kawą

nazwałam się jesienią


[sub]Tekst był edytowany przez tera dnia 18-08-2004 13:10.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 46
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Popularne dni

Top użytkownicy w tym temacie

Bardzo fajny wiersz, specyficzny klimat (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Moim zdaniem całość psuje trochę wers "nie umiem czytac między wersami", ale to da się wybaczyć. Całość na plus
Pozdrawiam
[sub]Tekst był edytowany przez Bartosz Cybula dnia 18-08-2004 12:21.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po zimie zawsze jest wiosna :))
"spod języka wyciągam wspomnienia
zalewam je kawą "

dobre ujęcie samotności

"dotykam palcami sufitu... - chciałabym iść do domu"
to gdzie jestem?

"wybieram kolor oczu" - proponuje zielony by wprowadzić tutaj trochę ciepła, chłodno tutaj :)))) i nie bez powodu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


to jest to, slicznie smutny, plynnosc, lekkosc wylewania mysli,
wiersz na pewno inny od ostatniego, mniej szalony za to bardzo
szczery.

jesli chodzi o laczenie slow to jestem pod wrazeniem, zastanawiam
sie po cichu ile to ci czasu zajela calosc,

dotykam palcami sufitu
utrzymuje go nad głową
- jestem banalna

he tak moglbym docytowac do konca ;)

i to mnie bardzo ciekawi, bo zabrzmialo szczerze jak reszta


nie umiem czytac między wersami


no ale w kazdym razie to prostsze niz sie wydaje ;)


pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zielony nie pasuje do moich myśli... ja wymarzyąłm sobei błękit

a co do tego gdzie jestem... hmmm sufit nei musi byc koniecznie sufitem pokoju...

moze chodzi też o to że tak naprawde jestem w jednym domu a chce do drugiego, innego, lepszego, domu wspomnień...

tak na to zerknij

Tera
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



pozwolisz natanie ze również podziękuje w tym koemntarzu Twojemu przedmówcy

Natanie wiersz zaczełam pisać wczoraj, napisałam trzy pierwsze wersy, ale dałam sobie spokój... dzisiaj sie zdenerwowałam swoją własna niemocą i napisałm gona nowo tak mniej więcej w 5/10 minut rozmawiajac przy tym z Ona Kot - również narzekajacą na brak weny

ale maiłam zamiar podobny wiersz napisać juz wcześniej wiec moze dlatego szybko poszło

a to ze jestem banalna jest szczere... często się tak czuje :))

dzieki Natanie

pozdrawiam
Tera
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to może ja powinnam z sąsiadem wypić kawę? :)) a pod Twoją nieobecność wymalujemy Tobie dom na zielono, poprawimy drzwi, żeby sie wygodnie na nich spało, na poddaszu zawiesimy doniczki z kwiatami tak by przy podlewaniu na parter kapało, a wszystko to oczywiście dziać będzie sie jesienią :)))
z nieco żartobliwym akcentem
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...