Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Hyde Park czy a pakr hyde? Czyli o granicach sztuki


Marek_Stasiuk

Rekomendowane odpowiedzi

Od dłuższego czasu obserwujemy "sztukę" w wydaniu współczesnym, łamiącą społeczne tabu i poruszającą opinię publiczną i środowiska nieskomercjalizowane.
Wystawa ludzkich zwłok Guntera von Hagensa, "Matka Boża na wybiegu", "papież przygnieciony meteorem" Bellmera, czy "Pasja" Doroty Nieznalskiej.

Czy to co przedstwaili nam współcześni możemy nazwać sztuką, czy tanią prowokacją w celu uzyskania szerszego rozgłosu? Czy pokazywanie tego typu "sztuki" jest oznaką poszukiwania i odkrywania nowych horyzontów, czy świadczy raczej o słabości twórczej autora? Czy istnieje coś takiego, jak kanony, które okreslają, co jeszcze jest sztuką a co już nią nie jest?

Zapraszam do dyskusji na rzeczowe argumenty. Chętnie sam zaczerpnę z bogactwa myśli uczestników tego forum.

mrs

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 55
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

To tak na początek dyskusji:
"Audigier", poemat z końca XII wieku:

"Grinberge odsłoniła zadek, i piczę
po czym wgramoliła mu się na twarz
z jej tyłka polało się gówno obficie
... - dalej jest bardziej obleśnie, cytat za G. Agambenem

i jeszcze jeden przykład - Piero Manzoni sprzedawał własne odchody w puszce z napisem "100% Czystego Gówna Artysty
(za R. Appignanesi)

(akurat na teraz służę takimi przykładami, bo te akurat pamiętam, ale jest ich o wiele więcej.

Czyli o jakim łamaniu tabu my mówimy akurat we współczesnej epoce? Żeby dojść do "tabu", należy przejść przez termin "profanacja" i potem "religia". Tak ogólnie chodzi o to, że rzeczy będące własnością bogów uważano za święte i naruszenie ich było zbrodnią (prawo rzymskie). Religia przenosi rzeczy (ludzi, zwierzęta) w inną sferę, która cechuje nasze relacje z bogami. Czyli naruszenie jakiejś normy powoduje profanacje, a co za tym idzie - złamanie określonego w danej kulturze tabu (np. w filmie "Tabu" czymś takim był homoseksualizm).
I teraz odpowiadając na pytanie, co jest sztuką - najogólniej rzecz definiując - coś, co sprawia w odbiorcy jakieś wrażenie estetyczne. Artysta sięga po wszelkie dostępne środki, by zwrócić na siebie uwagę i ma do tego święte prawo jako twórcy. Dlatego tania prowokacja towarzyszy nam od zarania dziejów (i nie wiem, czy tworzenie dla mecenasa nie było większym obciachem niż "prowokacja".). Ktoś, kto chce być w jakiś sposób zauważony i jest do tego dobrym obserwatorem, wie, w co uderzyć - w to, co wyznaje większość, co jest w jakiś sposób "sacrum" w danej epoce.
Na pytanie, czy to jest dobre, to ja już nie odpowiem, chociaż osobiście ubiłbym palanta, który zagłodził psa w trakcie wystawy, nazywając to "sztuką". I jeszcze miał nagrodę za to dostać:
www.wiadomosci.onet.pl/64479,21,4,pokaz.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie tania prowokacja, ale poszukiwanie, które może, lecz nie musi okazać się sztuką
nie wszystko, co bije po oczach i wstrząsa ma sens i wartość, wśród takich prób jest mnóstwo gówna bezczelnie i wrzaskliwie domagającego się, by nazywano je "dziełem sztuki"
zarówno artysta jak i odbiorca muszą przebrnąć przez szajs, żeby dobrnąć do czegoś poruszającego i łamiącego normy, ale sensownego, z mózgiem

:-]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja myślę, że problem tkwi gdzie indziej

sednem sprawy nie jest tematyka, środki, czy obrazoburczość pewnych tekstów kultury, które zostały nazwane kontrowersyjnymi, ale wydźwięk, jaki od jakiegoś czasu wzbudzają

otóż smutne jest to, że jedyne, na co potrafi się zdobyć "elita intelektualna" w przestrzeni publicznej to dyskusja na temat granic

należy wspomnieć, że w większości przypadków chodzi o symbole religijne, których w naszym kraju nie można dotknąć, jeśli nie chcesz się stać obiektem obelg, ataków nienawiści, a w najlepszym wypadku jednowymiarowych ocen wynikających z wdrukowanej bezrefleksyjności wobec tejże symboliki

problem polega na tym, że katolicyzm w polskim wydaniu wytworzył taki stan zbiorowej świadomości, w którym sfera sacrum/tabu otacza bardzo szeroko symbolikę i doprowadził do paranoi, w której dopatruje się złych intencji w każdej próbie wkroczenia w ten krąg

to paranoja podobna do tej opisywanej przez Haszka - kiedy to Bretsznajder aresztował biednego Palivca za obraz Najjaśniejszego Pana obsrany przez muchy... przy czym właściwie nie wiadomo, czy aresztowano go za fakt, że o tym obsraniu opowiadał, czy za to, że obsrany obraz zdjął ze ściany...

problemem też jest to, że ta symbolika jest właściwie jedynym wyznacznikiem wrażliwości kulturowej w naszym kraju - zwróćcie uwagę na przykłady wymienione w temacie - jedynie zwłoki
nie mają kontekstu bezpośrednio religijnego (ale też dotykają jej aspektów); zwłoki jednak nigdy nie będą tak samo kontrowersyjne jak pewne symbole, i słusznie, bo przecież krew się leje w telewizji i nikogo to nie obchodzi, a już najmniej rozmodlone babcie, które reagują tylko na hasło "ksiądz"

i tutaj docieramy do papieża - znowu źle postawiona kwestia, bo problemem jest to, że z Jana Pawła uczyniliśmy złotego cielca jeszcze zanim umarł... że w naszej świadomości pokutuje przekonanie, że o nim można tylko wielką literą, tylko dobrze i po naszemu, bo jest NASZ

zatem kontrowersja może dotyczyć jedynie krzyża i sutanny, ta kontrowersja, która prowadzi do dyskusji tylko i wyłącznie o granicach, o tym, co artyście wolno, a czego nie, zatem kontrowersja prowadzi do stwierdzenia, że takie wytwory kultury są brakiem szacunku dla społeczeństwa... a dlaczego? jedyną przyczyną może być bezrefleksyjność, bo w jaki sposób urąga społeczeństwu papież pod meteorem? bo jedynym dopuszczalnym sposobem wykorzystania jego wizerunku jest wyretuszowany portrecik, na którym uśmiecha się dobrotliwie? bo wtedy możemy dorysować sobie nad jego głową aureolkę i wszystko do siebie pasuje?
a jeżeli coś jest bez sensu, to w jaki sposób urąga społeczeństwu? urągać może chyba tylko autorowi bezsensownego dzieła, który powinien stać się raczej obiektem zbiorowego współczucia...
a jeżeli coś MA sens, wzbudza kontrowersje, ale zwraca uwagę na rzeczy ważne i trudne, ma potencjał wzbudzania dyskusji i refleksji tak jak np, moim zdaniem, Matka Boska na wybiegu, to co jest w tym takiego urągającemu społeczeństwu? czy raczej nie urąga mu fakt, że produkuje wciąż nowe obiekty niczym nieuzasadnionego kultu?

a zakończę przypuszczeniem, że chyba nie ma we Wszechświecie bardziej drażliwej istoty niż Bóg redaktora Terlikowskiego;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wydaje się oczywiste, że istnieją kanony. sztuki, zachowania, ubioru. zapewne można wymienić wiele innych. i nie są w żadnym razie jednolite. różnią się geograficznie, kulturowo, nawet między klasami społeczeństwa. ale to zupełnie inny temat.

jak dla każdej z dziedzin życia kanony nie mają praktycznie znaczenia, tak dla sztuki mają znaczenie dominujące, żeby nie powiedzieć konstytuujące lub pierwotne. łamanie obowiązujących kanonów ubioru nadal będzie "ubieraniem się". przekraczanie kanonów zachowania pozostanie zachowaniem. lepszym, gorszym albo zwyczajnie innym. jednak w przypadku sztuki, nierozerwalnie związanej z artyzmem, bo tylko wtedy można moim zdaniem mówić o sztuce "naprawdę", kanony są niezbędne. dzięki istnieniu pewnych wzorców, które można odrzucić, odwrócić, przyjmować wybiórczo, jednym zdaniem - zrobić wszystko, co tylko artyście przyjdzie do głowy, można nadal mówić o istnieniu sztuki.

dlaczego? myślę, że obecność sztuki jest możliwa tylko w połączeniu z ciągłym rozwojem i zmianą. obie kategorie rozumiem właśnie jako nieustanne dążenie do przekraczania granic. w przeciwnym wypadku już dawno mówilibyśmy jedynie o rękodziele lub wytwórczości rzemieślniczej.

natomiast wydaje mi się, że jedynym kryterium oceny sztuki jest nawet nie przekaz (tu lekko złośliwy ukłon w stronę niektórych współużytkowników naszego forum, nadużywających tego argumentu) i też nie sam artyzm, które są raczej nośnikami niż wartościami samymi w sobie, ale właśnie odbiór, reakcja adresata. stąd oczywisty wydaje się wniosek, że sztuka zawsze musi prowokować. zatem przeciwstawianie sztuki i prowokacji jest błędem.

tak samo jest z wartością (jakością???) sztuki. można podążać za Arystotelesem (Categoriae) i przyjmować, że jakość to to, co sprawia, że rzecz jest rzeczą, którą jest. sprawiają to atrybuty, zespół cech czy właściwości. stąd wynikają tendencje do stwierdzeń, że coś jest dobre, jeśli jego charakterystyki spełniają wyraźnie określone normy i wymagania ustalone obiektywnie przez bezstronnych znawców. tylko znajdźmy tych bezstronnych specjalistów. potem można nawet odpowiednią normę ISO wprowadzić.

drugie podejście, do którego osobiście się skłaniam, to oparte na Platonie definiowanie jakości jako "dobroci", możliwej do stwierdzenia tylko przez doświadczenie. jest to niejako odwołanie się do stanu "po". takie podejście uwzględnia subiektywność postrzegania. doświadczenia różnych odbiorców tej samej rzeczy mogą być różne, zatem jakość/wartość sztuki jest postrzegana w kontekście zaspokajania potrzeb. trochę to upraszczam, ale dla jednego będzie to potrzeba harmonii i piękna, dla innego odbiorcy potrzeba podążenia w zupełnie nieznanym kierunku. w tym miejscu można zapytać czy sztuką jest coś, co zaspokaja jedynie potrzebę twórcy. zgodnie z powyższym - jest. tylko cholernie niszową!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka wniosków, które przychodzą mi do głowy. Sztuka ma jakieś zadanie, jakiś cel, by nie powiedzieć misję. Oczywistym wydaje się fakt poszukiwania w sztuce nowych trendów, sposobów przekazu, innych środków i form wyrazu.
Opinie, które tu wyrażano, często są indywidualnym opowiedzeniem się po stronie takiej właśnie "sztuki" lub przeciw niej. Czy wogóle spór o kanony, prawidła sztuki jest rozstrzygalny?
Kiedy pisałem "tabu" miałem na myśli tematy w sztuce, które są społecznie drażliwe. I jak to zazwyczaj bywa "sztuka" takowa odnosi się do tematów związanych z religią - wydaje mi się, że to najczęstrzy przypadek.
Czy można mówić wtedy o obrazie wartości religijnych? Dlaczego najczęściej ukazuje się twórczość związana z symbolami chrześcijańskimi? Czyżby wyznawcy innych religii byli mniej wyrozumiali, lub też mieli mniejsze poczucie humoru?

Marek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedno. Istnieją kanony, które określają sztukę, kiedy możemy o niej mówić, że jest prawdziwa. Siłą napędową sztuki jest łamanie granic, przekraczanie samej siebie, "transcedowanie ku" nowej rzeczywistości, formie wyrazu. Sztuke mogą określać kanony estetyczne i doświadczenie jej odbioru. Jak ma się sztuka do wartości? Czy wogóle istnieją wartośći, które sztuka ma przekazywać? Czy wystarczy, że będzie nas szokować, wzbudzać poczucie dobrego odbioru, albo że pozostanie wierna ustalonym (przez ludzi przecież) kanonom?


Marek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poruszony tu temat jest jak rzeka i bardzo dobrze, że na takim forum poruszane są podobne tematy ale trzeba zawsze pamiętać o jednym, że podobnie jak w każdej innej dziedzinie pewna granica czy też obszar dyskusji dla ludzi nie nazywanych potocznie „ekspertami” jest jednak ograniczony.
Oczywiście wiadomo, że każdy Polak zna się na wszystkim: rano zreperuje kran, wymieni instalacje gazową i elektryczną, w południe wyleczy kilku ludzi, gdyż zagadnienia medyczna ma w jednym palcu a wieczorem ubiera kapcie ekonomisty układając plan walki z kryzysem gospodarczym i gdyby dać mu tylko szansę poprowadzenia piłkarzy, siatkarzy albo piłkarzy ręcznych na mistrzostwa świata to złoty medal można by obstawiać w ciemno i z zawiązanymi oczami.
W takim więc kraju ciężko jest poruszać publicznie temat współczesnej sztuki o czym najlepiej przekonała się Dorota Nieznalska, czy dzieło jej było szokujące? Tak! Ale czy to jest powód aby jego twórczyni stawała przed sądem?!
Większość ludzi jakich opinię słyszałem na ten temat nawet nie miała okazji widzieć owej instalacji ale jak sami twierdzili nie jest im potrzebne oglądanie męskiego przyrodzenia na krzyżu bo przecież z góry wiadomo, że jest to obraza wszelkiej moralności – tylko o jakim krzyżu mówimy bo na dobrą sprawę to bardziej Szwajcaria winna się czuć dotknięta.
Tłumy obrońców moralności przed galerią najchętniej powiesiły by Nieznalską na najbliższym drzewie nie zadając sobie nawet pytania, cóż takiego ta dziewczyna przez tą nieszczęsną instalację chciała wyrazić a co najciekawsze w tym całym zamieszaniu jest to, że najbardziej zaciekłe w tej kwestii były kobiety, których jak by nie było dosyć ważne problemy autorka starała się uświadomić odbiorcom.
Pamiętam także dobrze jak kilka lat temu toczyła się ostra debata publiczna na temat granicy między erotyką w sztuce a pornografią. Do jednego z programów telewizyjnych (jeśli dobrze pamiętam TVP2) zaproszono wspaniałego profesora warszawskiej ASP i chyba najwybitniejszego z żyjących polski malarzy Franciszka Starowieyskiego i przeciwko niemu posadzono, dziękuje siłom wyższym, że już nie pamiętam jakiego, posła nie mającego najmniejszego pojęcia o temacie rozmowy. Poseł, nawet nie w połowie programu, pod wpływem braku argumentów (co było naturalnym następstwem jego niewiedzy) wyrzucił Starowieyskiemu, że jeśli tak bardzo lubi malować gołe baby to niech maluje własną żonę, na co profesor odpowiedział, że gdyby malował jedynie własną żonę to nigdy nie zarobił by na chleb, po czym odpiął mikrofon i oświadczając, że w tak idiotycznym programie nie będzie brał udziału wyszedł ze studia a warto podkreślić, że była to relacja na żywo.
Sam jako plastyk zajmujący się sztuką od lat nie jestem wielkim entuzjastą Pasji stworzonej przez Dorotę Nieznalską (bardziej z powodów „technicznych”) rozumiem jednak pewną formę wyrazu bo sztuka już dawno przestała być jedynie próbą odwzorowania rzeczywistości, po wynalezieniu i udoskonaleniu aparatów fotograficznych odwzorowywanie jest najczęściej prezentacją kunsztu i techniki a sztuka oprócz cieszenia oczu musi czasem o czymś mówić.
Andy Warhol eksperymentował z malowaniem moczem a jego przyjaciel Jean-Michel Basquiat czynił to samo z resztkami jedzenia. Artyści, szczególnie ci wielcy, zawsze mają „dziwne” pomysły ale jeśli nie głodzą wspomnianego już psa i nie czynią fizycznej krzywdy innym cała reszta jest do zniesienia nawet jeśli była by najbardziej obrazoburcza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tania prowokacja i łamanie kolejnego tabu,jeżeli chodzi o wystawę trupów zaskakujące są wyniki sondażu przeprowadzonego po obejrzeniu wystawy:
w Monachium, w przeciągu pierwszego miesiąca wystawę obejrzało 500 000 osób;

-wystawa jest jak dotąd najczęściej odwiedzaną na świecie;

-87% zwiedzających oceniło wystawę pozytywnie, 4% negatywnie;

-w niektórych miastach zainteresowanie wystawą powodowało, że była ona czynna 24 godz./dobę;

-35% zwiedzających to studenci i uczniowie;

-80% osób chce w przyszłości obchodzić się rozsądniej ze swoim ciałem;

-52% Niemców jest za zamknięciem wystawy (głównie nisko wykształcone osoby w wieku ponad 50 lat);

-po obejrzeniu wystawy co piąty zwiedzający gotów jest oddać swoje ciało do celów naukowych lub być dawcą organów (!)."


Dla mnie osobiście to żadna sztuka, kolejny szokujący pomysł na robienie kasy .....



www.racjonalista.pl/kk.php/s,4055

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym pieniądzem to nie tak do końca, bo przyjmuje się na siebie ogromną cywilną odpowiedzialność, która może ciągnąc się przez całe życie (ekstremalne przykłady do wyroki śmierci za napisanie czegoś tam).
Panika powodowana naruszeniem tabu (czyli tych sutann w przypadku naszego kraju) dla mnie jest tematem troszeczkę przegrzanym - pamiętam z 1000 piosenek, gdzie kler był atakowany, wyzywany itp. i jakoś siły antyterrorystyczne nie atakowały za same teksty. Przypadki wezwań do sądów są sporadyczne i to najczęściej związane z moralnością jakiegoś nadgorliwca, który wytacza swoją świętą wojnę (chyba "Piersi" miały sprawę w 95r). Dlatego w tym wypadku to przekraczanie tabu przesunąłbym tam, gdzie jego miejsce - do sumień.
Inna sprawa że media i sztuka nakręcają siebie wzajemnie i na to nic się nie poradzi. Kiedyś druk okrzyknięto dziełem szatana, potem podobnie było z gazetami, teraz mamy internet i nikt nie wmówi mi, że istnieją jakieś tematy, które są nienaruszalne i zakazane. To już tylko kwestia "dobrego smaku" i jakiejś przyzwoitości twórczej, żeby nie robić, za przeproszeniem, gówna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstaje wrażenie, że w dzisiejszym świecie nie ma tematów nienaruszalnych. Wszystko już zostało dotknięte, wykorzystane w sztuce. Czy nie jest tak, że dochodzimy do jakiegoś absurdu, czyli do rzeczywistości, w której kutywowaną "wartością" staje się nie mieć żadnych wartości. I owa "wartość" ma swoich wyznawców a jej naruszanie jest obrazoburcze?


Marek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma tematów nienaruszalnych i chyba nie było (co zależało od mniejszych lub większych represji w danym czasie) i jeżeli czegoś nie ma, to raczej przez to, że nie zostało wymyślone, a że nie "nie wolno".
I nie zapominajmy o tej funkcji sztuki, którą nazywa się "oczyszczeniem" - bez niej człowiek tłamsił by się w sobie, a tak napisze protest song i mu przechodzi.
Dlatego kwestia granic dla mnie nie istnieje, bo i tak nikt nigdy takich granic nie określi w sztuce (na mapie prędzej).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat sztuki jest szeroki jak rzeka. Prawdą jest, że trudno zdefiniować czym ona jest. Dystkutując na temat prowokacji i łamania tematów tabu, dotykamy pośrednio, lub bezpośrednio innych terminów. Trudno jest mówić o sztuce, nie poruszając zagadnienia wartości uniwersalnych, nie tylko estetycznych. Czy sztuka ma jakąś wyższą misję do spełnienia? Pisaliśmy o funkcji oczyszczającej a czy widać w niej inne funkcje, np niesienia prawdy, dobra, piękna, nadziei itp?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o wystawe Gunther von Hagens najbardziej przeraził mnie obraz ciała kobiety w ciąży,pozbawionej skóry, z rozciętym brzuchem i ukazanym pięciomięsięcznym płodem.

granice estetyczne tej wystawy zostały przekroczone i to na maxa.

Gunther von Hagens ma swoich zwolenników równiez Polsce i początkowo jego fabryka preparowania zwłok miała powstać w małym miasteczku Sieniawa Żarska ale polskie władze sie na to nie zgodziły i chwała im za to.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak metaforycznie ujmując, sztuka to ocean, do której wpadają różne rzeki - jest więc miejsce na literaturę piękną, dostojną, jak i tą jarmarczną, karnawałową. Budowanie jakiś tam jest po prostu niewykonalne.
Sztuka jako misja - tutaj już trzeba czytać przeróżne manifesty i nie pogubić się.
Niesienie "dobra, prawdy, piękna" - to już ponad moje pojmowanie, bo nie znam reguł tych kategorii.

A co do Hagensa - mam wrażenie, że czasem to, co patologiczne, zamienia się w sztukę w imię bezkarności. Jednak jest prawo, które powinno definiować gdzie kończy się sztuka, a zaczyna przestępstwo. Np ja, nie lubię pana x, pójdę i go utłukę i uznam to za sztukę. I tutaj zaczyna być problem, ale jest to problem innego rodzaju - bo sztuka m. in. powinna eliminować takie chęci, tłumic je, zastępować. Bo tym się różni od realnego bytu na tym padole.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówiąc o sztuce powinniśmy chyba zapytać o wartości? Jesli np prawo miałoby "ograniczać" sztukę stając na straży wolności i praw innych osób, których owa sztuka dotyczy, lub obrażą.
Nie można chyba oderwać sztukę od wartości? Może to jest granicą określania tego czym sztuka jest a czym już nie jest? Każdy z nas osculuje w świecie przez siebie rozumianym na swój sposób. Każdy ma wyrobiony światopogląd, w którym postępuje wg wartości obranych przez siebie. A może jest tak, że kanony sztuki wyznacza i ustanawia jej historia i mistrzowie, którzy zajmują honorowe miejsca w jej panteonie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam spokój, spokój na który zarobiłem tymi miesiącami z Tobą, cudownymi, pięknymi, najgorszymi, brudnymi. Nie muszę kłamać, uciekać ani ranić, nic nie muszę. Głowa żyje, ciało umarło, nie potrzebuję go już. Było tylko dla ciebie, ona też już go nie ma, jestem tylko swój, niczyj, każdej, żadnej? Nieważne! Pracuję, oddycham, nudzę się i nawet nie wspominam tej intensywności pachnącej potem, krwią i strachem przed samym sobą uszczęśliwiającym cię tak łatwo, za łatwo. Czy faktycznie łatwo? Na pewno łatwiej. Nie było kwiatów, idiotycznych randek, trzymania się za ręce i kłódek zapinanych na mostach. Nie było zazdrości, nie było obawy, że odejdziesz. Tak nie było łatwiej, było bardzo łatwo.   Władza jest łatwa. Szczególnie dana a nie zdobyta. Jeśli ktoś daje ci władzę nad sobą to wiesz, że jest słaby i bezbronny – wyrafinowany może. Cokolwiek zrobisz i tak wróci i poprosi o więcej. Ty nie wracałaś bo nie uciekałaś. Byłaś i prosiłaś o więcej, co raz więcej wszystkiego co złe, gorszące, brudne – uszczęśliwiające, wywołujące twój uśmiech i radość, chorą radość. Ja uciekłem, nieważne.   Tak, czasem myślę o tobie, często nawet ale bardziej z ciekawości co u ciebie, gdzie pracujesz teraz, czy masz kogoś? Normalna ciekawość nic więcej. Czyste powietrze jest wspaniałe. Nie okleja nie otumania, nie wdziera się swoim jadem w nozdrza a delikatnie napełnia płuca i pozwala myśleć o zwykłych rzeczach. Co w telewizji, jaki był wynik meczu. Kebab czy chińczyk a może bar mleczny? Nieważne. A może właśnie ważne? Płynę. Wracam z lunchu, jeszcze kilka godzin wśród tych ludzi i do domu. Jest piątek a potem dwa dni przed telewizorem, może rower, może? Zobaczymy. Wchodzę do windy, jadę na górę... jakoś wolniej niż zwykle, może mi się zdaje. Nie zdaje mi się, na pewno wolniej i jakoś duszno, nie miło, lepko... czuje niepokój, strach... Skąd taka zmiana? Podświadoma reakcja na coś co mnie czeka... zapomniałem o jakimś terminie? Chyba nie, dziś nic nie mam, na pewno nic nie mam. Nieważne.   Drzwi się rozsuwają, powoli wszystko jest jeszcze wolniej. Wychodzę, dwa kroki, trzy, pięć, dziesięć. Skręcam w korytarz... ramię i tułów skręcają, obrót bioder, krok nadaje kierunek w lewo, ale głowa nadal jest wyprostowana. Wzrok powoli podażą po ścianie aby razem z głową dogonić resztę ciała. Dogonił. Świat staje w miejscu... Na końcu korytarza stoisz Ty. Dlaczego mi to robisz, po co tu przyszłaś? Odwracasz głowę w moją stronę, uśmiechasz się do mnie. Uśmiechasz, ale inaczej, zwyczajnie, ludzko, przyjacielsko. Dziwne, bardzo dziwne. Mam dwie sekundy, żeby udać, że o czymś zapomniałem i odwrócić się, odejść. Dwie sekundy to dużo, bardzo dużo – mało, za mało! Trafiam wzrokiem na twój wzrok. Wszystko wokoło rusza w normalnym tempie, wraca do normy.   Ale nie we mnie, płonę, widzę wszystko co było między nami. Czuję twój smak, zapach, dotyk. Mam w ustach twoją ślinę, twoją krew twój oddech i pot. Wszystko wraca. Nie chcę tego, to nie może powrócić, tego nie ma, to jest już nie moje... Moje, tylko moje, nasze, cudowne złe i wspaniałe! Chcę tego pragnę. Rzuć się na mnie tu przy wszystkich. Zgwałć mnie całą sobą, wyryj mi na twarzy krwawe bruzdy, miej mnie całego. Pozwól mi się uderzyć, raz drugi pozwól mi być Bogiem raz jeszcze!   Nałóg, jesteś jak nałóg, samo-wytwarzający się narkotyk w moich żyłach. To wszystko co się właśnie stało, zwolniony czas, brak oddechu i lęk... teraz już wiem, że to reakcja na twoja bliskość. Wróciłaś w mój krwiobieg, płyniesz we mnie, ożywiasz moje martwe ciało. Ja żyję, umieram ze strachu ale żyję. Widzę cie co raz bliżej i bliżej. Pamiętasz ten moment, prawda?   -Cześć, przyszłam po resztę moich dokumentów. Miło cie widzieć, co słychać? -Wszystko dobrze, a co u ciebie? - Pytam ledwo nad sobą panując.   Rozmawiamy o czymś, nie pamiętam o czym, nie zapisywałem w głowie tej rozmowy. Chyba była taka zwykła, normalna jak u zwykłych ludzi. Chyba, bo nic nie pamiętam. Było dziwnie, ty byłaś dziwna, inna. Sportowa bluza, buty, zwykłe spodnie, dziwne. Nie znałem cię takiej. Wyglądałaś inaczej, nadal piękna, niewyobrażalnie piękna. Już nie, bardzo szczupła, a po prostu szczupła, zgrabna idealnie zawsze. Coś się zmieniło, nowy partner, normalna relacja, szczęście rodzinne? Ale ty? No może, raczej nie, ale może? Nieważne.   Uspokoiłem się, zacząłem słyszeć co mówisz i zapamiętywać naszą konwersację.   -O której kończysz? - zapytałaś   -Jak zwykle około piętnastej, jest piątek.   -Super, ja muszę jeszcze tu coś załatwić. Podrzucisz mnie do do domu? Mieszkam tam gdzie mieszkałam.   -Tak nie ma sprawy, jasne.   -Super to lecę do kadr.   Pocałowałaś mnie w policzek i poszłaś w stronę biur jakby nigdy nic. To było takie zwykłe, takie ludzkie, normalne. Nudne w chuj! Nie nasze, nie twoje. Nie ma już nas, wiem. Ale taka zmiana w twoim zachowaniu, podejściu do świata, co to ma być?   Do końca dnia miałem jeszcze 2 godziny ale były to najgorsze godziny. Godziny kombinowania, wyobrażania sobie różnych scenariuszy. No ok, możemy być kolegami, znajomymi, przyjaciółmi chyba dam radę. Nie no jak dam radę? Czuje już te boską władzę, uśpioną - nie pewną nowej sytuacji, ale dawka ciebie już jest we mnie. Ja już czuje twoje białe uda zaciśnięte na mnie tak jak kiedyś, smak twoich stóp w moich ustach, ślizgam się po twoich mokrych ostrych piersiach, władam każdym twoim gestem, jesteś moja jak kiedyś. Ja wróciłem, wróciłem kurwa!!!   Przez całą drogę, gdy odwoziłem cię do domu, wiedziałaś już co zrobiłaś pojawiając się po tych 7 miesiącach. Wiedziałaś i z każdą minutą byłaś bardziej dumna i triumfowałaś jak kiedyś. Nie zamieniliśmy ani słowa. Po co, nie trzeba, nie warto. Niech zwykli ludzie marnują usta na rozmowę, to nie dla nas to dla nich, tych maluczkich, gorszych. Lepszych może? Nieważne. Pół godziny w samochodzie i cisza, nic tylko twoje uśmiechy, skrywane zagryzanie ust i ten słodki sposób w jaki przebierałaś stopami. Prawie niezauważalnie, dyskretnie - godnie. Zawsze tak robiłaś gdy czekałaś na coś co miało się stać i oboje wiedzieliśmy, że się stanie. Miałaś gotowy scenariusz w głowie. Wiedziałem to, czułem, bałem się i cieszyłem. Wiedziałem, że jakbym się na ciebie rzucił poddałabyś się i zrezygnowała ze swojej gry, ze swojego opracowanego wcześniej scenariusza i zrobiłabyś wszystko czego chcę.   Znowu weszliśmy na nasz dziwny poziom porozumiewania się bez słów, nie wiem do dziś jak to robiliśmy? To była mieszanka zapachów, spojrzeń, gestów, niezauważalnych ruchów... Poczułem to, że wiesz, że nie zepsuję ci zabawy.   Wysiadłaś, mówiąc tylko.   – O dziesiątej będę gotowa, wpadnij.   To już byłaś ty. Układ mięśni twojej twarzy zmienił się, gest dłoni dotykającej mojej ręki spoczywającej na kierownicy – to już byłaś dawna Ty. Emanowałaś słodkim, oblepiającym złem, złem dobra i usprawiedliwieniem grzechu. Moja wiara to znowu Ty. Chód, mimo sportowych butów, spodni i bluzy był już twoim chodem. To były kroki za którymi znowu pójdę w zło i ból, może śmierć. Nie to za dużo, a może nie za dużo...? Nieważne.   Ważne, że świat się znowu ułożył jak kiedyś. Dysonans poznawczy zniknął, mózg znalazł skrót aby się dłużej nie męczyć w tym rozwarstwieniu między moim powracającym uzależnieniem Tobą, a jakąś nową tobą, która nagle się zjawiła. Niby to przypadkiem? Niema nowej ciebie, nie ma przypadków. Niema nowej ciebie, nie ma nowej ciebie! Jest moja wyuzdana Ty, perfidna ale uczciwa, zła, słodka, gorzka, dobra, każda, tamta ale nie nowa.   I znowu jestem ja, wypełzłem, wspiąłem się znowu kilka stopni wyżej, a może spadam, może. Nieważne. Jest ta którą kocham, ale wole władzę dlatego nie umiem jej tego powiedzieć. Ona to wie i kocha mnie jeszcze bardziej na zawsze, aż do końca. Wybacza wszystko, nawet to, że nie umiałem skorzystać z pełni władzy jaką mi dała. Jest mądra wiedziała, że muszę dojrzeć, zrozumieć, ze takiego daru się nie odrzuca i przyszła po mnie gdy uznała, że to teraz, już. Teraz się nie cofnę przed żadną z jej prób bycia najszczęśliwszą na świecie. To się na pewno źle skończy. A może nie? Może wszystko będzie dobrze? Wątpię. Nieważne!   Dziesiąta, jestem punktualnie. Lubię punktualność, ład i porządek, czyste buty i zdrowe zęby, chaos i bród, krew i czystą ładnie złożoną i pachnącą szmatkę do okularów, bez żadnego pyłku, najmniejszego.   Pamiętam, jak wiedząc, że masz być gdzieś punktualnie specjalnie się spóźniałaś aby mnie zirytować i dać mi powód aby cie ukarać. Karą lekką, reprymendą nie słowną, przywołująca do porządku nieposłuszną Ciebie. Klaps, mocniejsze zaciśniecie mych palców na twoim nadgarstku, piękne i chore. Uwielbiałem. Oczywiście musiałaś mnie tego nauczyć, nie wiedziałem od razu, że to gra i nie przywiązywałam do tego uwagi. Pamiętasz?   -Spóźniłam się , nie jesteś zły? -Nie. I tu twoja smutna mina.   -Znów się spóźniłam, nie jesteś zły? -Nie, jest ok. Smutna mina.   -Spóźniłam się 10 min, przepraszam, nie jesteś zły? -Może trochę. Lekki uśmiech satysfakcji.   -A może bardzo? -Tak bardzo. -A jak bardzo, tak?   Twoja lewa dłoń chwyta moją i palce zaciska na twoim nadgarstku, dość mocno, bardzo mocno. Odpuszczam, cofam dłoń. Ponawiasz cała operację. Teraz już sam trzymam cię bardzo mocno, za mocno. Za mocno dla mnie, ale ty się uśmiechasz, drżysz, promieniejesz. Nauczyłem się, byłem dobrym uczniem. Cieszysz się? Na pewno tak, dziękuję!   Dziesiątą, otwierasz drzwi jesteś naga, umalowana lekko ale pięknie. Włosy, usta, szyja, mlecznobiała mapa twego ciała. Ostre małe piersi, nie. Okrągłe jakby bardziej nabrzmiałe, większe, nadal piękne. Jesteś w ciąży, wyraźny brzuszek, nie duży jeszcze ale ewidentny. Piękny, cudowny, artystyczny, idealny... Zły, burzący wszystko, złowieszczy, niesprawiedliwy. Dysonans poznawczy powraca. Mózg szuka w panice wyjaśnień, usprawiedliwień, ośmieszenia sytuacji... nie znajduje. Biało przed oczami, nie wiem co powiedzieć. Wciągasz mnie do środka.     -Widzieliśmy się ponad 7 miesięcy. A to trochę ponad piąty.   Mój mózg wraca do pozornej stabilności, dysonans poznawczy chowa się na chwilę. Pojawiają się pytania ale nie dajesz mi na nie czasu. Prowadzisz do pokoju, sadzasz mnie na fotelu. Pamiętam ten fotel, on mnie na pewno też. Nie tylko mnie, ale nigdy nie byłem zły. Brzydzę się hipokryzją. Stoisz przede mną, jesteś piękna jeszcze bardziej chora, przesadzona, przerysowana, namalowana moim marzeniem. Najskrytszym, niewypowiedzianym nawet tobie, ale ty je poznałaś, wyczytałaś w moich oczach, gestach i zapachu. Za chwile złożę ci hołd za to, że tylko ty mnie znasz, że jesteś w mojej chorej głowie i wiesz, i wiesz, i wiesz wszystko.   Klękasz przede mną, odgarniasz włosy, spinasz gumką. Rozumiem, dziś tylko tak, dobrze, rozumiem, rozumiem, ulegam. Wstaje z fotela, nie odrywając oczu od twoich oczu. Patrzysz z wdzięcznością ale i z oczekiwaniem na coś, nie łapiąc oddechu czekasz na coś, ewidentnie czekasz. Na co, co mam jeszcze zrobić, odwrócić się? Dobrze odwracam się ale widzę cie w odbiciu w oknie. Jest tak uchylone, że kąt nachylenia szyby pozwala mi widzieć fragment pokoju gdzie właśnie klęczysz. - nie zdajesz sobie sprawy z tego.   Widzę jak wyślizguję się z twoich ust. Wstajesz, jesteś w lekkim rozkroku. Co ty chcesz zrobić? Przecież zawsze... bez problemu... Czuję, że chcesz abym się odwrócił, odwracam się. Rozkładasz ręce. Cudowny mistyczny krzyż ciała twego... cudowny, oddany tylko mnie. Przybijcie mnie do niego na zawsze, na zawsze, nie zdejmujcie nigdy, nigdy! Stoisz tak chwilę. Co tu się dzieję? Nie wiem co zrobić kolejny raz przy tobie to samo... ile w tobie jest rzeczy nieodgadnionych, dziwnych, porąbanych i kochanych, miękkich i słodkich, kurwa ile?   Twoja ręka zbiera resztki mnie z twojej szyi, brody piersi. Mam podejść? Nie, lekkim ruchem głowy dajesz mi do zrozumienia, że nie, mimo że tylko pomyślałem to pytanie ty wszystko wiesz. Zaczynasz nacierać swój brzuch, cały, krągły, biały i piękny. Niżej, krocze, wkładasz palce do środka. Resztkę ocierasz o udo. Otwierasz usta a ja w zwolnionym tempie jakby ktoś zmienił obroty adapteru na winyle, słyszę twoje słowa...   -Teraz on jest twój! Niespłodzony, a tylko namaszczony tobą. Będzie ci łatwiej z niego zrezygnować jeśli... jeśli znowu cie zawiodę. Wtedy jego ojcem pozostanie człowiek...   -Jaki człowiek?   -Człowiek, po prostu człowiek.   -A ja kim jestem?   Uśmiechasz się tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy wszystko było moje, cudowne, gorące zimne, mokre, przeraźliwie suche, wieczne. Gdy była przestrzeń i ciasnota, ostra i łagodna, gdzie świata nie było bo nie zasłużył aby być. Niebo i piekło w jednym miejscu, w nas na nas, wszędzie.   Wskrzesiłaś Boga, potężnego Boga, który nie ma granic ni moralnych zahamowań! Który upaja się własną władzą i korzysta z niej każdego dnia, giganta realizującego swoje chore pragnienia. Przywołałaś go i wrócił do ciebie, i nauki twe jak świętość będzie realizował z tobą, najważniejsza. Nadal boi się powiedzieć swojej nauczycielce, swojej Bogini, że ją kocha. Ale jest mu z tym dobrze, bo wie, że ona tego nie oczekuje. A władza dana mu przez Ciebie sprawi, że teraz jest z tą, która go stworzył i pozwoliła żyć wśród zwykłych ludzi. Dziękuje ci Aniu! Nie będę musiał odwiedzać Twojego grobu. To będzie nasz wspólny grób, Dziękuję.    
    • @poezja.tanczy "Trzeba iść dokądkolwiek.Trzeba ufać drodze. Gnuśnieję, kiedy nigdzie z domu nie wychodzę." - Sztaudynger
    • @Stary_Kredens "Dobrze mieć obok siebie pomylonego", a w domyśle - bardziej wrażliwego. Pozdro.
    • @ja_wochen "ochłodzi nas słońce"- świetne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...