Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Życie


Wioletta_Buller

Rekomendowane odpowiedzi

Połacią czerwieni wyłania się z brzegu,
półmrokiem pokrywa zimowe, szare miasto.
Chyli się ku własnej nocy, niepewne
jutrzejszego poranka, kolejnego brzasku.

Noc… rozstrzyga wszystko. I życie
pędzi przez nią w niepewnej otchłani.
Zamyka się, otwiera – na dzisiaj, na jutro
i zdążyć nie może, lecz wciąż jest przed nami.

Odgłosem linii żeliwnych tramwajów,
w tym mieście, co zdaje się, że mówi za wiele,
Starówką na kocich łbach, w objęciach aniołów
w momentach „pomiędzy” – prawdami się ściele.

Że obok robaczek, że muszka, że pszczółka,
za rogiem jest krzaczek, a nad nim jaskółka.
Że obok na drzewo kot wskoczył za ptakiem,
innego ze słupa ściągnęli strażacy.

Jak dziecko, zostawia wszędzie własne ślady.
Przeżyciem z głębi duszy zdaje się przesadzać,
tworzyć chce przez chwilę, do góry zadrzeć głowę,
by znów się ustatkować i jak herbatę sparzać.

I dnieje to życie, to ludzkie gadanie, i czasem
choć sensu mu braknie – znaczy je wzrastanie.
Tkwi w sercu i w każdym ludzkim brzmieniu,
tym co było się kształci i dniejąc pięknieje…

.....................................

tekst poprawiony 14.04.20012:

Połacią czerwieni wyłania się z brzegu,
półmrokiem pokrywa zimne, szare miasto.
Chyli się ku własnej nocy, niepewne
jutrzejszego rana, kolejnego brzasku.

Noc… rozstrzyga wszystko. I życie
pędzi przez nią w niepewnej otchłani.
Zamyka się, otwiera – na dzisiaj, na jutro
i zdążyć nie może, lecz wciąż jest przed nami.

Jak dziecko, zostawia wszędzie własne ślady,
przeżyciem z głębi duszy zdaje się przesadzać.
Tworzyć chce przez chwilę, do góry zadrzeć głowę,
by znów się ustatkować, jak herbatę parzyć.

I dnieje to życie, to ludzkie gadanie, i czasem
choć sensu brakuje – znaczy je wzrastanie.
Tkwi w sercu i w każdym ludzkim brzmieniu,
tym co było się kształci i dniejąc pięknieje…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Zastanawia mnie, co w tym wierszu może być do zgadzania? Nie ma tu nie wiadomo jakich opinii. Jest tylko, a może aż - życie. Taka melodia, która się snuje. Czysta prawda. Więc jak się nie zgadzać? Nie rozumiem komentarza. Wydaje mi się, że w związku z tym prostota nie ma już prawa głosu. Czyli: że najlepiej, jakby wiersz był ciężkim klocem. Ja akurat za takimi nie przepadam. Ale dziękuję za zainteresowanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Droga Zofio - czy zatem ja to mam wiedzieć, skoro mi się tak wydaje dobrze? Faktycznie, nie ma średniówki jako takiej wyraźnej, ale spójrz całościowo, nie rozbieraj na elementy akurat tego. Bez idealnej średniówki też jest wiersz. Możliwe, że kiedyś wprowadzę poprawki, ale być może muszę trochę bardziej dojrzeć, więcej doświadczyć, więcej się naczytać, naoglądać, nasłuchać...
Dziękuje za zainteresowanie.

Ps. Nieważne, co powiem, zawsze wszystkie uwagi biorę pod uwagę ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Niezbyt odkrywczo, no proszę. A co w tym świecie jest do odkrywania? Wszystko podane na tacy i nawet poezja, żeby coś sobą reprezentowała, to musi nakombinować... Oczywiście, skoro większość twierdzi, że jest tak, a nie inaczej (wiersz), to znaczy, że jest w tym pewna racja. Oczywiscie nie mogę ze wszystkim się zgodzić, bo straciłabym w tym siebie.
Dzięki za wgląd.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie wiem.
Zgrzyta rytmika, brak średniówki.
Moim zdaniem potrzebuje jeszcze szlifu.

pozdrawiam

Jeśli używasz rymów trzymaj się jakichś zasad. W tym temacie brak konsekwencji, ale P. Zosia zna się na tym, więc pewnie coś może doradzić. Jeśli chodzi o treść - objęcia aniołków, krzaczki i pszczółki : "słabe to maleńkie, ledwie samo kropi, nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze..."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeśli używasz rymów trzymaj się jakichś zasad. W tym temacie brak konsekwencji, ale P. Zosia zna się na tym, więc pewnie coś może doradzić. Jeśli chodzi o treść - objęcia aniołków, krzaczki i pszczółki : "słabe to maleńkie, ledwie samo kropi, nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze..."


Jeśli chodzi o treść - czyli jak dziecko (czyt. dalej). Dziękuję. I proszę się nie czepiać aniołów, bo to symbol mojego miasta.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...