Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Telefon 112


Rekomendowane odpowiedzi

For Paweł Gryszko….the best manager in Eindhoven !



Telefon 112

Nadjechali, prawie wszyscy jednocześnie. Karetka pogotowia z wyjącym sygnałem rozbryzgała brudny śnieg na boki. Zahamowała nad samym rowem. Tuż za nią nadjechał policyjny radiowóz. Policjanci wyskoczyli szybciej od obsługi karetki.
– No ładnie i to akurat, jak są skoki w telewizji – gruby policjant spojrzał się na coś leżącego w rowie. Wydobywał się z stamtąd jakiś niebieski blask, jak świecący neon w nocy. Światło lekko drgało ale wyraźnie było widać, że wydostaje się z leżącego ciała. Za moment, stał już przy nim jego kolega. Był dużo młodszy od niego.
– Ja cie….zaraz kończymy służbę, za piętnaście minut! – wyrzucił z siebie to zdanie z ogromnym wyrzutem w głosie. Patrzył się w to samo miejsce co jego partner.
– Co się dzieje panowie? – lekarka pogotowia dołączyła do stojącej pary. Tuż za nią stanął sanitariusz, kierowca nieco z tyłu, palił papierosa. Światła karetki świeciły na ich sylwetki. Cienie tworzyły różnorodne rysunki ich postaci.
– To…to nie jest nasza gestia – mundurowy rzucił wyraźnie spojrzenie w stronę lekarki i sanitariusza.
– Co pan za bzdury opowiada!!! Ja jestem od leczenia ludzi, a nie od badania UFO ! A takie.. – nie zdążyła zakończyć bo nagle rozległ się ryk strażackiej syreny. Do stojących samochodów dołączył ogromny czerwony pojazd. Z wozu wyskoczył oficer w pełnym uzbrojeniu.
– Gdzie zagrożenie? – prawie wykrzyknął do nachylonych postaci. Policjant świecił latarką prosto do rowu.
– A ło… masz pan tu zagrożenie, jak cholera – przyświecił celniej w stronę jakiejś postaci leżącej w śniegu. Strażak nachylił się nad zwałami śniegu.
– Co to ma być? I to, jak… akurat mam koniec służby – westchnął do siebie i odwrócił się do pozostałych.
– Badała go pani? – zwrócił się w stronę lekarki. Ta zrobiła zdziwioną minę do wszystkich.
– A co mam niby badać? Przecież nie wiadomo co to jest. Świeci i tyle! – odpowiedziała wzburzona – niech policja najpierw sprawdzi co to jest – zakończyła swoją odpowiedź.
– Policja? A co policja ma do tego? To trzeba sprawdzić….może jest napromieniowane? Albo, nie wiadomo co – zakończył również swój wywód. Odsunął się od grupy i kiwnął na swojego młodszego kolegę. Ten zbliżył się do niego. Zamienili kilka słów szeptem a po chwili odezwał się młodszy policjant.
– To Straż Pożarna musi zbadać osobnika pod wzg….wzg.. – zająknął się przez chwilę – pod względem …zagrożenia ogólnego! – wydukał w końcu o co mu chodziło. Zadowolony spojrzał na swojego przełożonego. Ten w milczeniu tyknął głową.
– Zaraz, zaraz. Proszę państwa, dostaliśmy wezwanie z Centrum Dowodzenia i o ile wiem, mamy wspólnie pracować a… – nie zdążył dokończyć.
– Szanowny panie strażaku! Za 10 minut kończę dyżur i ….gówno mnie obchodzą pańskie dyrektywy. Nie zbadam pacjenta dopóki nie będę miała pewności, że to jest …człowiek – przerwała mu brutalnie lekarka. Mężczyźni spojrzeli się na siebie wyraźnie zbulwersowani wypowiedzią lekarki. Już mieli zaprotestować, kiedy uprzedził ich sanitariusz.
– No właśnie i zaczynają się skoki – wtrącił się do dyskusji. Starszy policjant zdjął czapkę i podrapał się po głowie.
– Cholera, zaraz skoki….niech to trafi szlag – nałożył czapkę i nachylił się ponownie nad postacią leżącą w śniegu. Z miejsca gdzie leżało to coś, unosiła się wyraźnie błękitna poświata. Śnieg obok znaleziska był również błękitny. Całość wyglądała jak postać z bajki.
– Proszę państwa! Musimy coś zaradzić tej sprawie i to bardzo szybko! – uniósł się do góry i powiedział to bardzo donośnym głosem. Lekarka spojrzała na niego jak na denata.
– Genialna myśl! Sam pan na to wpadł? – wyrzuciła ironicznie z siebie. Policjant nie zareagował na tą uwagę. Zdjął po raz kolejny czapkę z głowy i podrapał się po głowie. Potem spojrzał na wszystkich obecnych a po chwili zwrócił się do lekarki i do oficera straży pożarnej.
– Czy mogę państwa prosić na bok…na chwilę. – zrobił tajemniczą minę, która w światłach karetki wyglądała dosyć śmiesznie. Lekarka i strażak spojrzeli się na siebie i po chwili odeszli na bok z policjantem.
– Powiem krótko, bo czas nas goni. Jesteśmy tu sami, nie ma żadnych świadków, do zabudowań jest daleko…jesteśmy właściwie w szczerym polu – zrobił małą pauzę a po chwili kontynuował – kto nam udowodni, że znaleźliśmy to „coś” w ogóle? – teraz zamilkł całkowicie. Było słychać jak trzy osoby oddychają głęboko. Para z ich ust wydobywała się na zewnątrz. Lekarka odezwała się pierwsza.
– Jak to, chce pan oszukać pracodawcę?
– A tam zaraz pracodawcę, nie mamy odpowiedniego sprzętu ani przeszkolonych pracowników. To w końcu jest prowincjonalna Polska.
– A co z tymi, którzy zgłosili tego leżącego? – teraz dał znać o sobie strażak.
– A widzi ich pan tutaj? – zapytał retorycznie – no, właśnie. To pewnie przejeżdżający turyści, którzy teraz balują gdzieś na dyskotece. Jutro rano zapomną o całej sprawie…będą mieli kaca.
– A pan nie będzie miał kaca moralnego? – lekarka oddychała głęboko.
– Pani doktor, nie zna pani życia? Przecież jak teraz weźmiemy się za to „coś” to skończymy służbę nad ranem. A ile kłopotów z protokołami, podpisami itd. A potem tłumaczenie się u szefa „ a po co się pani za to brała, przecież nie mamy środków dla zwykłych ludzi a co dopiero dla jakiegoś …ufoludka” No nie jest tak?
– No trochę to pan ma rację – lekarka dała do zrozumienia, że to wyjaśnienie trochę ją przekonało. Jej sumienie jakby wyciszyło się częściowo.
– Co więc pan proponuje? – przerwał im strażak.
– Zasypmy to coś i jedźmy do swoich jak to pani powiedziała….pracodawców. Wcześniej zgłosimy brak ofiary czy pacjenta i to wszystko. Proste jak….
– Przez śnieg będzie świecił dalej, może go znowu ktoś zauważyć – strażak wyraził swoje wątpliwości.
– A co to, nie ma gołej ziemi. Tam pod drzewem nie ma nic śniegu a łopaty straż chyba ma? – szybko rozwiał wątpliwości strażaka. Strażak nie odpowiedział tylko patrzył się na lekarkę. Wyraźnie szukał u niej aprobaty do tej propozycji.
– A co z resztą obsługi ? – lekarka wskazała ruchem głowy stojących trochę dalej kierowców i sanitariusza.
– No chyba pani wie, z kim pracuje. Ja mam zaufanych ludzi, a poza tym każdy chce dzisiaj obejrzeć skoki – po raz pierwszy uśmiechnął się. Lekarka i strażak nie odezwali się.
– No cóż, rozumiem, że się państwo zgadzacie. To co, panie sikawkowy, wyciągacie łopaty a ja wam dam jednego człowieka i kończymy ten cyrk – zakończył i nie czekając na ich reakcję poszedł w stronę swojego auta. Lekarka i strażak przez chwilę spojrzeli sobie w oczy.
– Ja, to tam….. ale wy lekarze…. – uśmiechnął się głupkowato.
– Co niby ?
– No…ta wasza przysięga, tego no…Archimedesa, że musicie niby pomagać ludziom – patrzył się na lekarkę z wyraźną dezaprobatą.
– Kogo? Boże, z kim ja muszę pracować. Na Archimedesa, to pan żeś sam przysięgał, albo na swoje sikawki. A mogłam pracować w Warszawie ! – wyrzuciła z siebie wściekła i spojrzała na niego, jak na pacjenta bez prezentu.
Strażak wzruszył ramionami i poszedł w kierunku swojego wozu bojowego. Lekarka głęboko westchnęła i również skierowała się w tym samym kierunku. Przy samochodach zaczęli się kręcić ludzie, a po chwili kilka osób z łopatami skierowało się pod stojące nieopodal drzewo. Mężczyźni zaczęli kopać łopatami zmarzniętą ziemię i ładować ją do worków. Worki przenieśli do rowu i po chwili wysypali całą zawartość. Szybko wyskoczyli z pobocza i skierowali się do swoich pojazdów. Odjechali prawie równocześnie. Z daleka było widać jeszcze światła ich lamp, kiedy z drugiej strony jezdni, również z rowu wynurzyły się jakieś postaci. Jedna niska ale szeroka a druga wyższa ale bardzo wąska. Postaci przebiegły na drugą stronę i zsunęły się do rowu.
– Musieli my tyle czekać, zmarzłem na kość – odezwał się głos szczupłej sylwetki. Druga postać rozgrzebywała coś w śniegu.
– A na cholerę ty dzwonił na ten telefon! Zbiegło się ich tu, jak psów w naszej wsi – kobiecy głos był wyraźnie wzburzony. Nie przestawała coś grzebać – zara by chcieli dokumenta, ubezpieczenia…a wiesz jak ociec…ino gorzałka.
– A bo ja chciał zobaczyć, czy to prawda, że one wszystkie….tak będą ..no razem… no, wie mama – przykucnął obok niej
– Ot, durny ty. Narobił żeś, zbiegowisko. Dalij jazda, Bier się do roboty, bo ociec ducha wyzionie – nie przestawała grzebać w ziemi. Jej współrozmówca zabrał się ochoczo do pomocy. Chwilę tak pracowali w zupełnej ciszy.
– O matko jedyna, a co on tak świeci? – wykrzyknęła niska postać. Odsunęła się od leżącego i zrobiła znak krzyża. Znów niebieski blask rozjaśnił ciemność.
– No właśnie, żem mówił, że jakiejś światełko od taty….coś tak dziwnie świeci - kobieta po chwili odważyła się zbliżyć do leżącego. Przyglądała mu się chwilę w ciszy. Niebieski blask rozświetlał całą sylwetkę a zwłaszcza twarz.
– Czyżby Najwyższy go powołał? – cichutko zapytała jakby sama siebie ale po chwili ta myśl szybko jej przeszła – a któż tą cholerę by wziął…chyba Belzebub! – zapewniła samą siebie na głos. Złapała leżącą postać za odzienie i zaczęła nią szarpać.
– A wstawaj, ty cholero jedna! Ile będziesz leżał w tym śniegu – rozległ się trzask obijanej twarzy – a kto będzie obrabiał świnie? – znów trzask przerwał ciszę panującą dookoła. Osoba leżąca zaczęła wykonywać jakieś ruchy rękoma a po chwili jakiś odgłos zaczął się wydobywać z rowu.
– Co…hm mm co..co to – postać zaczęła się intensywniej ruszać.
– O! Tatuś jus żyje – uradował się syn. Razem z matką zaczęli podnosić go z ziemi. Miał na sobie pełno ziemi, patyków i kamieni.
– Oj, matko…łeb mi pęknie…jak tu zimno, cholera jasna – pocierał sobie głowę rękoma, cały czas trzęsąc się. Żona z synem cały czas otrzepywali go rękoma.
– Tatuś…a co ty tak…świecisz cały czas…tak na niebiesko, hę? – młodzieniec nie wytrzymał z ciekawości.
– Ja? A co …świeci. – zaczął przyglądać się sam sobie a po chwili wyjął z kieszeni ortalionowej kurtki jakieś zawiniątko z drutami. Momentalnie zrobiło się niebiesko naokoło. Wszyscy troje patrzyli się zdziwieni na jego ręce z których rozchodził się blask. On sam przystawił je sobie bliżej oczu.
– Zara…zara – myślał intensywnie patrząc się na niebieskie światełka w ręku – aaaa…coś se przypominam….byłem u Staśka w sklepie i żeśmy wypili i …a już wiem – zakończył zadowolony, że znalazł rozwiązanie.
– U Staśka, żeś się tak spił, ty opoju jeden – przerwała mu kobiecina.
– No i żem kupił lampki na choinkę!!! – prawie wykrzyknął zadowolony, że mu wróciła pamięć. Całą trójka wyszła na drogę, którą oświetlały lampki w ręku ojca.
– Tatuś a jak one tak świecą bez …prądu? – chłopak zrobił zdziwioną minę.
– Normalnie…to są akumulatorówki! – wyrzucił z ogromną dumą w głosie – nikt takich we wsi ni ma…ino my! – syn patrzył na ojca z ogromnym podziwem.
– Osiem godzin my ładowali ze Staśkiem! Dlatego tyle wytrzymało – zakończył spoglądając z zadowoleniem jakie wrażenie odniosła jego wypowiedź. Dopiero po chwili otrzymał cios w głowę i usłyszał wrzask
– Aż ty cholero jedna! To tyle godzin, żeś gorzałę chlał ze Staśkiem a ja tu sama została w oborze…Osz ty cholero jedna, opoju……..
Głos kobiety rozchodził się jeszcze przez chwilę aż zniknął gdzieś na szosie a wraz z nim niebieskie światełko, które rozświetlało drogę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dylemat pozostał. Czy telefon 112 pomoże nam, "śmiertelnikom", czy też bedziemy "olewani", tym razem przez wszystkich naraz. A, że mam tendencje do komicznych zakończeń...widocznie taką mam "opcję". Pozdrawiam.


Cieszę się, Basiu, że ci się podobało. Do usłyszenia i pozdrówka. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Człowiek, który świeci ? Pewnie nie ma ubezpieczenia, nie mówiąc już o kasie. To lekarka "nowej generacji". To tylko w serialu "Na dobre i na złe", odwożą ubogich do domu. Prywatnymi autami !!! ( nie dbają nic, a nic o tapicerkę mercedesa ). Piękny serial ;). Pozdrawiam. p.s. Mam korzenie z kresów, stąd może ci kresowiacy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...