Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Śmierć anioła cz.1


Rekomendowane odpowiedzi

- Agnieszko, skoro już znam twoje imię, myślę, że będzie nam raźniej – wbijam wzrok w zdziwione oczy młodej, może dzięwiętnastoletniej dziewczyny. Patrzy na mnie spokojnie, badawczo, ale ukrywa myśli tak dokładnie, że nie wiem co dzieję się pod jej blond czupryną.
-- Jeśli to dla ciebie ważne, nie mam nic przeciwko. - odwraca się, próbuje poprawić zegarek na szafce i usiąść na łóżku. Nienawidzę chłodu, nienawidzę chłodu jakiwytwarza się czasem między ludźmi, nienawidzę tych niedomówień, spojrzeń w stylu: „mógłbyś już dać mi spokój”, albo szukania wzrokiem ratunku w plakatach na ścianie, w książkach na półce, w koszu, w którym jeszcze niedawno leżały zabawki. Tak, zabawki. Moja nowa przyjaciółka całkiem niedawno wyrosła z zabawek.
- Masz bardzo ładny pokój – zdaję sobie sprawę z idiotyczności moich zagajeń, z żenującej sytuacji, którą sam na własną prośbę sobie spreparowałem. Ale nie mogę się powstrzymać, tak pragnę zniszczyć banał tej historii, że zrobię wszystko, by dopiąć swego. Nawet jeśli miałbym zacząć od błazenady. Agnieszka rzuca mi jedno z widzialnie wyćwiczonych spojrzeń, w których czarno na białym wypisane jest znudzenie, a ja zwyczajnie staram się się nie stracić fasonu.
- Słuchaj – lodowate słowa dzwonią mi w uszach niczym dzwoneczki sanny w styczniowy wieczór – grają dzisiaj w kinie „Ja wam pokażę”, chciałabym zdążyć na ten film.
Rozumiem. Wszystko jasne jak diabli.
- W porządku – dopiero teraz zauważam, że jest naprawdę śliczna. Cudne blond loczki spływają po brązowiutkim karku i zniakają gdzieś między łopatkami ukrytymi pod śnieżnobiałą, koronkową bluzeczką. Delikatny zarys uszu unosi kilka loczków zawiadcko po obu stronach malutkiej głowy.Pełne, czerwone usta zdają przeczyć się lodowatym westchnieniom, a oczy w niewiarygodnie błękitny sposób przenikają powietrze. Nie słyszę już jej obojętnych słów, nie mierzi mnie już to dziwne, krępujące spotkanie, wciągam głęboko powietrze, wciągam niebieskość jej oczu, przenikam na wskroś delikatność jej twarzy, odrzucam myśl o królowej śniegu i ożywiając w
sobie najpierwotniejsze instynkty z przedpotopowych czasów, podchodzę całym sobą do jej skulonej na tapczanie postaci.
- W porządku – odważniejszym już głosem mówię do niej – zdążysz na ten film.Wieczorem muszę odebrać brata z lotniska, więc nie będę zawracał ci głowy.
Jakimś cudem w tym półmroku odnajduję jej palce, zaplątuję je we własną dłoń i unoszę do góry. Cały świat Agnieszki wstaje razem z nią, nagle stajemy twarzą w twarz, oko w oko, myśl w myśl. Serce uderza mnie w klatkę, przymykam oczy i zbliżam dłoń do jej twarzy. Patrzy na mnie nie tyle obojętna, co zdziwiona. Nie cofa głowy, już się nie niecierpliwi, rozchyla delikatnie usta i czeka co dalej się stanie. Opuszki moich palców wędrują po policzku, wplatają się we włosy i powoli, niczym poszukiwacze przygód wzdłuż szyi, lądują na pierwszym guziku jej cud - bluzeczki. Guzik nie stawia oporu, krawędzie bluzki odsłaniają pierwsze milimetry ukrytego ciała, schylam się by wargami dotknąć szyi, objąć pocałunkiem kolejne fragmenty, dotknąć ledwie
obojczyków, połknąć ciepło rodzące się powoli na skórze. Zbliżam się, Agnieszka już zamknięta w uścisku prawego ramienia, zaczyna ciężej oddychać, jej zaskoczone spojrzenie miesza się z ciekawością i konsternacją. Pewnie do tej pory było inaczej.
Pewnie jej zagubione czasem oczy szukały odrobiny ciepła, czegokolwiek. A może poprostu świętego spokoju.
Jej oddech staję się coraz szybszy, niemal parzy mnie w szyję, a ja plądruję już jej włosy, zdzieram ze skóry kryształki lodu, rozpalam szyję i czuję jak powoli sam zapadam się w zapomnienie.
Powoli, nie przerywając szalonego tańca, rozpinam kolejne guziczki, rozchylam powoli bluzkę, zsuwam ją z ramion i odrzucam delikatnie w tył. Jasno – błękitne, cienutkie paski stanika zsuwam po ramionach i czuję, że jej palce, rozszalałe nagle nieoczekiwanym porywem, zrzucają moją koszulkę.
Już po sekundzie lądujemy na tapczanie, zatapiam twarz w jej zniecierpliwionych piersiach, tańczę z nimi, tańczę wokół nich, tańczę o nich i czuję jak mocno napina się jej skóra, jak jej biodra delikatnie się pode mną kołyszą, czuję, jak jej gorący brzuch czeka na to samo, na delikatne muśnięcia warg, na gorący oddech, czuję jak jej pasek czeka, by go wreszcie odpiąć, by zsunąć wreszcie dżinsową mini – spódniczkę. Czuję już zapach jej ud, już spotykam się z nimi, już po chwili, zupełnie naga, całkowicie rozmarzona przemierza gorącymi pocałunkami moje ciało.
Przewracamy się jeszcze chwilę po tapczanie, raz w jedną, raz w drugą stronę, szukamy się nawzajem, szukamy swoich palców, dłoni, ust, westchnień, szukamy fragmentów jeszcze nie dotkniętych, nie rozpalonych, nie zamieszkanych przez naszą nagłą, nieoczekiwanie wybuchłą namiętność.
Kiedy splatamy się wreszcie w jedną całość, kiedy nasze ciała tworzą nierozerwalny węzęł targa mną nagły dreszcz, w jednej sekundzie czuję gorąc jej wnętrza, słyszę ciche westchnienie jej karminowych ust i mózg zalewa mi fala rozkoszy. Pod sobą czuję jak drży jej całe ciało, jak wstrząsane konwulsjami błaga o jeszcze, słyszę jej gorący, szybki oddech i cichutkie mruczenie.
Ostatni wstrząs i wbija mi paznokcie w plecy, drapie skórę i wypuszczamy całe powietrze z głebi płuc.
Opadam wycieńczony jak po gonitwie.
- Kurwa! Co to było? - Agnieszka zdaje się być kompletnie zaskoczona. Wpatruje się w sufit, jakby stamtąd miała paść odpowiedź.
- Podobało ci się? - rzucam niespiesznie.
Zamykam oczy, staram się odprężyć, zapomnieć o problemach, o tym całym porąbanym dniu.
Chcę być tu jeszcze chwilę, jeszcze poczuć ciepło jej ciała, jej bliskość, delikatność mlecznej skóry
Chcę celebrować to nasze spotkanie w nieskończoność. Było świetnie, ona była świetna, łapała każdą sekundę, szukałem w każdym milimetrze jej ciała choć odrobiny uczucia i znalazłem, przegoniłem chłód, którym mnie obdarzyła na początku, stopiłem lód i było cudownie.
To nic, że jest dziwką. Nie szkodzi, że za chwilę zapłacę jej sto złotych za namiętność. Ważne, że przez kilka cholernych sekund ją kochałem. Ona w tym szaleństwie kochała mnie i przez tych kilka sekund nie byliśmy tak starsznie samotni.
Samotność widzę w jej oczach, w jej smętnym spojrzeniu, które rzuca w okno, jakby tam, za firankami, za oknem tej starej kamienicy czekał na nią książę. Jej uszy niemal słyszą delikatne rżenie konia, lekki poszum jedwiabiu, w który odziany jest bajkowy kochanek.
Samotność widzę w jej smutnym uśmiechu, jakby tym przykrym wykrzywieniem ust chciała przestraszyć demony, złe wróżki, które szepcą jej po nocach: „Będziesz starą panną! Zobaczysz! Nikt cię nie zechce. Nikt! Bo za dużo byś chciała!”.
Samotność słyszę w dymie taniego papierosa, którego pochłania teraz jak głodny zwierz padlinę.
Nie czułbym tego wszystkiego, nie rozumiałbym jej tak dobrze, gdybym sam nie był porzuconym na pastwę tanich prostytutek „singlem nie z własnego wyboru”.
- Nie zrozum mnie źle, ale kończy się twój czas – ten zimny sposób w jaki wyraża swoje myśl utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że mam rację.
- Okey. Wiem. Już idę. Jestem naprawdę zadowolony, było świetnie.
Agnieszka siada na łóżku, spogląda na mnie znacząco i nagle zupełnie mnie zaskakuje:
- Wiesz, jak chcesz zostać jeszcze to nie mam nic przeciwko temu. Nie było mi tak jak z innymi, no wiesz odklepać swoje, zgarnąć kasę i pożegnać klienta.
- Co masz na myśli? - pytam trochę zbity z tropu.
- Miałam oragazm. - uśmiech rozpromienia jej twarz – nigdy z żadnym klientem nie miałam orgazmu. Jeśli chcesz, następną godzinę proponuję ci za pięć dych.
Pięć dych! Tylko pięć dych za przępędzenie samotności na kolejnych sześćdziesiąt minut. Pięć dych za kolejną godzinę miłości. Czyż mógłbym przegapić taką okazję? Nakarmiłem ciało za sto złotych, za proponowane pięć dych chcę nakarmić duszę.
- Co powiesz na taki układ? - pytam po chwili namysłu – płacę ci za kolejną godzinę, ale zrobimy to inaczej. Przez kolejną godzinę będziemy udawać bardzo zakochanych, jakbyśmy znali się od dawna. Będziemy mówić sobie czułe słówka, snuć plany na przyszłośc, opowiadać o ślubie. No wiesz, takie tam historie, jak wśród zakocanych. Co ty na to?
- Jeśli tego sobie życzysz, proszę bardzo. Klient płaci, klient wymaga.


Wklejam na raty, bo jest za długie, by wrzucić całość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że dalsza część nie wyda się meganudna, jeśli tak, jeśli stworzyłem gniota, to jego miejsce będzie w śmietniku. Trudno. Powiem Ci panie Ilionowski, że jakieś dwa lata temu też wstawiłem tu tekst, po którym imć Stary Rozal pojechał mnie całkowicie, z góry na dół i wziąłem to sobie do serca na tyle, że po
miesiącu wkleiłem tekst, który zebrał mnóstwo pochwał. Dzięki więc za krytykę.
UFO - Tobie dzięki za wstawiennictwo i wiarę. Specjalnie dla Was poprawię się w przyszłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jest parę irytujących literówek, więc radzę przejrzeć tekst jeszcze raz, dokładnie.
co do samej historii - mnie to bierze i nic nie poradzę, bo i nie chcę. poza tym, jest sprawnie napisane od deski do deski, wciąga czytelnika. nie rozumiem, dlaczego ktoś stwierdził, że to nuda. przecież lekkie powiewy banału niekoniecznie trzeba od razu z tym utożsamiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Marcepanku, początek jest ok. Potem przeraziła mnie nieco oklepana scena łóżkowa. Czytając zastanawiałam się, co nowego wymyślisz na niwie seksualnych doznań kochanków. Ale to co zadziało się potem rozgrzesza Ciebie i wyjaśnia banalność sceny. Heh...seks z dziwką, bonusy za kolejną godzinę, udawanie więzi. Jest ok. Czekam na resztę. Pozdrawiam.
Agnieszka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...