Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

brzoza I


adam sosna

Rekomendowane odpowiedzi

Betula - bardzo pospolite w moim kraju
drzewo polskich i rosyjskich poetów
drzewo grabarzy

magiczne drzewo
z gałęzi miotły
na których czarownice podbijały świat

ulubione drzewo artystów
i wszelkich desperatów
rośnie na mokradłach

rośnie gdzie sucho
rośnie na piasku i na glinie
rośnie gdzie pozwolą

sypie nasiona w ziemię
gdy trochę podrośnie
białym pniem pociąga oczy
Adam Sosna (2005.02.01)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tak, te czerwone - zwane krawcami, i te zwykłe - w kolorach
od białego, przez zielonkawy do beżowego.
Prawdziwki, czyli borowiki, też lubią brzozy i sosny w pobliżu brzóz


"Ich pnie w łuki wygięte trafiają się w lesie

Przez wiele lat jeszcze z liśćmi zwieszonymi

Jak u dziewcząt klęczących z pochyloną głową,

Gdy włosy rozpuszczają, by w słońcu obeschły,"

"Brzozy"- urywek -Robert Frost
Z pozdrowieniami
- baba
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tytuł niewątpliwie sugeruje odbiorcy tekstu, że przedmiotem wypowiedzi podmiotu lirycznego będzie drzewo zwane brzozą. peel natomiast to obserwator, pasjonat przyrody, zapewne częsty gość lasu.

betula ma wiele odmian, gatunków. rzeczywiście jest dość często spotykana w krajach Europy Zachodniej, szczególnie w Polszcze naszej. w pierwszej strofie nieco przybliża się obraz drzewa. peel mówi, że bardzo bliskie jest ono poetom. nie wiem jednak dlaczego grabarzom. czy grabarzom nie bliżej do cyprysów ? ;)

lubię czarownice, zatem zwrotka druga po prostu musiała do mnie trafić ;) poza tym pokazuje się weń znaczenie drzewa. podmiot liryczny mówi, że bardzo pomocne były czarownicom, które robiły z gałęzi miotły. doprawdy nie słyszałem o tym, ale niewykluczone, że mam braki erudycyjne :P

co do strofy nr 3 mam pewne zarzuty, przede wszystkim do pierwszego wersu. zbyt bliski jest on pierwszej strofie. w związku z tym albo bym go wyciął albo zmienił. ponadto - podmiot liryczny zdradza odbiorcy kolejne ciekawostki odnoszące się brzozy /'rośnie na mokradłach'/; w następnych zwrotkach jest podobnie.

tekst jest dość obrazowy, malowniczy. sam uwielbiam spacerować po lesie, poza tym mam sentyment do brzozy. cóż, może nie jest to wybitny obrazek, ale chyba dokonam jego zakupu :)

pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...