Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

cyrkówka


Aneta Paradysz

Rekomendowane odpowiedzi

zachciało mi się być
wbić zęby
w transie przykładać dłonie
na linii między włosami a uchem
balansować

zjadłoby się kotlecika

babcia mówiła
znała rzeczy - perkalikowe kołnierzyki
odplamiała sody uderzeniem

chciałabym jak linoskoczek
albo cyrkówka w obcisłych majtkach
grać
gnać kark chłoszcząc ustami

pokazywać figury
dla prostego odbicia przy rannej toalecie
nie na poklask

ćwiczę czasami w szafie
pocałunek z wieszakiem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam

dla mnie osobiście ten wiersz zaczyna się od trzeciej strofy i od niej już płynie we właściwym kierunku. wcześniejsze motywy jakoś trudno mi połączyć, posklejać. trochę mnie to smuci, gdyż druga część zdecydowanie mnie przyciągnęła i uważam ją za bardzo dobrą.

pozdr. a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, bardzo wysublimowane, pewną ręką prowadzone.
z tym, że nie wiem, czy te dwukrotne powtórzenia (czasowników bezokolicznikowych, więc rymowe (?), które mają podkreślać jakąś manię czy stanowczość - mnie nie do końca przekonują, może gdyby raz?...).
"gnać kark" - to bardzo karkołomne, nawet jak na cyrkówkę ;)
cytat z babci - może i ma głębszy sens (przenośnia?), którego jeszcze nie chwytam ;) - jest jakby kontrapunktem do napięcia emocji peelki, ale trochę "rozwala' tok wiersza.
wiersz zawyża poziom i niestety nie nadaje się na zoned!
;)
pzdr. b

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnes – pierwszy wers jest kluczem i stanowi klamrę z ostatnimi dwoma, wiec nie bardzo mogę pozbyć się tych dwóch pierwszych strof… ale cieszę się, ze znalazłaś tu coś dla siebie.

Bogdanie – dziękuję za piękne komplementy :) … po ‘gnać’ zrób pauzę i może to zmieni twoje widzenie całości tekstu, a babci nie ruszę, za nic! :)

pozdrawiam
a.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym się pokusił o zostawienie tekstu takiego, jakim jest. Architektura (tak tak) wiersza akurat do takiego tematu jest pasująca, dlatego nawet rym "gnać/gnać" ma swoje miejsce w szyku. Szczególnie, że mamy też "być/wbić", a przecież nie wierzymy w przypadkowość słowa pisanego (czyli - jak trafie, tak będzie). Dla mnie jedynym balansowaniem jest 3 i 4 wers, całość jednak na plusa.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...