Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

po zmroku


Agata Pawlus

Rekomendowane odpowiedzi

ta ciemność
zgaszone światła latarni
które ukrywają wschód
i zachód nadziei
nie wierzysz w nic
nawet w to, że nadejdzie świt
po zmroku

oczy otulone powiekami
zatapiają duszę w otępieniu
marzeń i niespełnionych próśb
gdzieś w oddali słyszysz krzyk
niemy i głuchy
i cichy jak ty
kiedy śpisz
po zmroku

zaczynamy razem przemierzać świat
poszukując wiary
która ukryta w jasnych płatkach tulipanów
nie daje się odnaleźć
próbujesz sam
spojrzeć w me oczy
by zobaczyć Miłość
ale tylko po zmroku
[sub]Tekst był edytowany przez Agata Pawlus dnia 26-04-2004 21:12.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem pani wiersz parę razy i za każdym razem " droga " do pani wiersza stawała się co raz jaśniejsza. Coś w nim jest interesującego, dlatego też daję +.

Pozdrawiam.

P.S Mam pyt. Czy inspirowała się pani trochę piosenkami Ani Dąbrowskiej?


[sub]Tekst był edytowany przez Thomas Deszcz dnia 26-04-2004 21:22.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli mogę coś zasugerować, zmieniłabym ten dwuwers:
"zatapiają duszę w otępieniu
marzeń i niespełnionych próśb"

na

"zatapiają duszę w otępieniu marzeń
i niespełnionych próśb"
zmiana może niewielka, ale wydaje mi się dość istotna, dzięki temu czytelnik szybciej dowiaduje się o jakie otepienie Tobie chodzi, a sam wiersz nabiera tempa, nie zatrzymuje się nagle urwaną niepewnością,
poza tym treść genialna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś zatajonej otchłani czasu.   Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…   I wciąż jeszcze…   W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.   Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem, w tej pustce zagubienia.   Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.   Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości, drugą wnikam w przyszłość. Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.   Jakie to lata? 50. XX wieku.   Coś koło tego.   Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.   Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.   Czuć od nich benzyną i nadtopioną gumą.   Stoją samotne. Nagrzane słońcem…   Parkowe ścieżki z chrzęszczącym pod stopami żwirem…   Most ze spiralą schodów po obu brzegach rzeki, w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.   Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.   Ceglany mur… Siatka ogrodzenia…   Za siatką żywopłot w gąszczu trawy.   Korzenie… bez woni.     Kwiaty w betonowych donicach.   I furtka do ogrodu, co się otwiera z cichym skrzypieniem…   .(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)      
    • Jakby feniksy, słowiańskie rarogi, Wzbiły się w niebo ze zgliszcz i popiołów, Kiedy krzyż upadł, bo cięższy niż ołów - Tak ze snu się budzą rodzime bogi.   Niebo dziś płonie w pożodze obłoków, Za wysokie są te niebiańskie progi, Ciałem bogaty, acz duchem ubogi Człowiek, który sięga poza zmysł wzroku.   Tyle krwi Słowian wciąż i dzisiaj płynie, Czerwień jej płomień przypomina z lekka, Jak ten ognisty płyn, który to w czynie -   Z ciał poranionych przez oręż wytryska. Mówię obcym bóstwom dzisiaj - głośne nie! Powstaje z martwych chramu żywa... mekka.
    • pomalowani  światłem lampionów i cieniem rabat rozwiązujemy kolorowe chusty tęczy   na wpół materialni w świętej niepamięci   drwimy z próżni      
    • O ile świat w międzyczasie nie rozpadnie się w pierwociny, marne zalążki całkiem nowych kalendarzy i zegarów mierzących zupełnie inaczej.   Wszystkie słowa zostaną unieważnione, zapisane karty posłużą jako konfetii, tylko nie będzie komu wznosić toastów, kieliszki zamarzną w opróżnionej przestrzeni.   Oczywiście to mało prawdopodobne, więc będę musiał usiąść nad kartką, cholernie pustą i ją wypełnić strasznie nierównym pismem.   Ech, przekleństwo nawiedzonych.
    • Zdecydowanie piekło, zresztą tam mam wielu znajomych...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...