Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

robaczek


Pan Pani

Rekomendowane odpowiedzi

Ideał,
a pozornie mały robak.

Od dawna mogłam go zdeptać.
Jednak pokochałam swojego niewolnika.
Pokochałam małego robaczka.
Zaufałam, zrozumiałam,
dałam siebie.
Wyśmiał.
Przestałam kochać,
kochając nadal.
Mały robak,
a jednak wcale nie mały.
Pokochał,
unikał spojrzeń,
głupio było.
Potem jedna noc.
Podobno nikt jej nie chciał pamiętać.
Pare godziń zmęczonych oddechów.
Banalnego gadania...
I co?

Mój mały robaczek zdeptał mnie
moim własnym butem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"Robaki, termin używany niegdyś w systematyce zoologicznej dla określenia typu systematycznego obejmującego m.in.: płazińce, obleńce, pierścienice. Nazwa obecnie rzadko spotykana w zoologii."

Jeszcze taką nazwę z systematyki pamiętam i w świetle tych doświadczeń zapewniam, że nie można :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No to powiedzmy tak: robaczek - słowo bez znaczenia, zwykłe zdrobnienie, każdemu (nie komuś, kto zna sie na tej calej zoologi) kojarzy sie z małym "czymś" pełzającym, latającym...ze szkodnikiem, na którego nikt nie zwraca uwagi :) o to mi chodziło...


A co do tego czy mozna pokochać robaczka... Mama codziennie mówi na mnie 'robaczku'...czyżby dlatego, że nie może mnie pokochać? :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiersz mimo swojej tresci, sprawia wrazenie sympatycznego, bo wszystko jest opisane troche dziecinnie, prostym jezykiem... a co do robakow, to moze nie pokochalem go, ale na serio byl dla mnie wazny pewien robak ;)... mial na imie Zygmunt i byl alkoholikiem... juz nie zyje... na pogrzebie bylo okolo 10 osob, wiec taki robak, to nie byle co... i nie jestem wariatem :D...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja zacznę od żartu - był "kot w butach" a tu "robaczek w butach" - te buty zapewne stanowią symbol czegoś ważnego - ideał robactwa związany z myślą - o której mówisz - "mój robaczek" - myśl przeszła do czynu i zdeptała PanaPanią - to tylko interpretacja

serdeczne pozdrówko W_A_R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno każdy ma swego "robalka" i dwie opcje do wyboru:
1. zwalczanie robala
2. akceptacja robala
serdecznie pozdrawiam
anka
p.s. fakt z matczyną miłością nie ma co dyskutować:-)
wiersz ciekawy w treści, lekko zakamuflowany ten robal;-)( jak każdy ideał zresztą )
wezmę go sobie do ulubionych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...