Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

D o m


Nikodem Sarmacki

Rekomendowane odpowiedzi

stary dom
pochylony w stronę rzeki
u kresu swych dni
w mgnieniu okna
wspomina całe swe dzieje

drży czując znów ciepło dłoni
kładącej fundament i ściany
śpiewa bezsłowną kołysankę
dzieciom w starcach
i skrzypi drzwiami zamykanymi
starcom w dzieciach

bezzębnym uśmiechem parkanu
zaprasza pielgrzymów
by choć na chwilę
przywrócili mu sens istnienia

a potem długo w noc
grzeje koślawe ściany
przy nowym ogniu
i z trwogą
słucha rozmów
o pożegnaniu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich komentatorów!

Bronię wiersza. "Mój ci on", więc bronię.
1. Myślę, że podstawowy problem to ten, że stary dom znany jest tylko z obrazka lub z okna przejeżdżającego samochodu. Jeśli się w nim trochę pomieszka, jest zupełnie inaczej. Staje się bliski jak stary człowiek. Dlatego:
2. Są tu metafory. Któryś z filozofów powiedział, że "nosimy w sobie śmierć od urodzenia". Czy w takim razie w dziecku nie "mieszka" już starzec? Stąd te "drzwi zamykane starcom w dzieciach". A czy w starcu nie odzywa się dziecko? Stąd "bezsłowna" kołysanka. (Kto pomieszkał trochę w starym domu zna jego bezsłowną "mowę": te skrzypienia, szelesty, chrobotanie, stuki ...).
3. Jeśli dom porównuję do starca, czy parkan z powyłamywanymi sztachetami nie przypomina "bezzębnego" uśmiechu?
4. Taki stary dom, jak stary człowiek "tęskni" za mieszkańcami. Dlaczego nazwani są "pielgrzymami"? Bo przychodzą i odchodzą, a dom trwa, choć jest już "u kresu swych dni". Każde odejście zapowiada rozbiórkę, stąd "z trwogą słucha rozmów o pożegnaniu".
5. A kucharka też czlowiek...

Pozdrawiam, Nikodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje, tez mysle ze jestem czlowiekiem :-)

Wiersz jest niby o domu, a jakby o czlowieku.
Jak sie ma kawalek zycia za soba to czasem przychodzi strach przed rozbiorka.
Pielgrzymowanie dzieci i wnukow.
Wspomnienia o mlodosci.

Tak naprawde to tylko na bezzebny usmiech mozna cos poradzic ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...