Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

opowieść o dworcu kolejowym w Przasnyszu


Rekomendowane odpowiedzi

ten pociąg nie odjedzie,
nie masz co do niego wsiadać,
zaufaj więc kobiecie,
która stoi – błaga – blada,
miast szyn i tego widma
które przed oczami twymi
tuż na odjezdne gwizda
i skwarzy się, bucha, dymi

nie dworzec to lecz łąka
wpośród ciemności, na wietrze,
nie widzisz? nie ma słońca
to w wyobraźni niewieściej
czekasz wśród traw i kwiatów
niby przy kasie – na bilet
i wpośród własnych rachub
przeliczasz myśli – ot, tyle ...

daj spokój – szumią drzewa,
idź stąd, gdzie czort poniesie,
ten pociąg mgła zalewa,
echo po lesie niesie,
ruszaj za nim, ja zaczekam,
nim słońce wśród miedziorytu
nadejdzie – twa kobieta
dojrzy twój pociąg, do świtu

a świt ten sam jak w nocy,
bez stacji i pociągu,
masz takie piękne oczy,
przyśniło się nam dwojgu,
i śni się jeszcze tyle
rzeczy niewyjaśnionych
w ręku masz wilczy bilet
i rzuca nas na strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



droga Ewo - słowo wpośród - nie wiem jakoś tam ulubiłem je - dzięki za wskazanie nadgminnego używania - reszta ... no cóż - wiersz o dworcu którego już nie ma i tak sobie tam poszedłem wymyśliłem "gałązkę jabłoni" - czyli kobietę i tak sobie z wyobraźnią powalczyłem - ogólnie mówić porównałem prasłowiański gaj widziany dzisiaj do tego co potrafią współcześni - nie wiem czy mnie rozumiesz bo trochę też nawciskałem z A.Mickiewicz "dzień biały misateczko ..." - to tyle tłumaczenia (bo się jeszcze rozpłaczę)

pozdówko W_A_R
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziękuję wszystkim za miłe komentarze - ten mój płacz (że wspomnę o nim) to takie sobie mrzonki (mrożonki) które w chwili uniosłości rozmarzają nawet na ostrym mrozie o rozlewają się oczami na cały krajobraz który by chciało się wsadzić do plecaka zawiązać wstęgą dróg i iść już nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co.

pozdr. W_A_R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pani Dormo - Przasnysz - pisze się przez "rz" - bez gniewania się i wskazywania błędu (wielu myli się - a z wymową tej nazwy to szczerze około 30 % Polaków sobie nie radzi) - a ja jestem "stąd" - mieszkam teraz gdzie indziej ale chętnie do tego miasta wracam - nie rozumiem jednego "niepozorne miasto" - trochę mnie to dobiło i "bym "polemizował - nie będę reklamował tego miejsca ale zaciekawiło mnie Twoje "duże się o nim pisze ..." - pokaż mi gdzie jeszcze ktoś wspomniał o P. chętnie przeczytam

pozdrówko W_A_R

ps. jeśli nie złamię regulaminu (może moderator nie zauważy) to wpspomnę że w P. mamy prężnie działający - nie wiem jak to nazwać "Klub?" no nie wiem ale "coś tam" poetycki - poszukaj w Net'ie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Kai First - jeśli Pan cyklem nazywa dwa wiersze to nie wiem - nie będę się sprzeczał - jeśli jednak daje mi Pan podskórnie do wiadomości żebym skończył biadolić o tym Prz. to bardziej zrozumiałe - a jeśli coś jeszcze to proszę się odezwać ... - to nie groźba ani nic z tych rzeczy - poprostu chciałbym wiedzieć co Pan sądzi o mojej twórczości - może nie tak ogólnie ale od siebie - wtedy chyba najbardziej zrozumiem

pozdrówka W_A_R

ps. moja wypowiedź wygląda może dość ostro - nie o to mi szło - raczej o spróbowanie namówienia Pana do szerszej wypowiedzi - choćby i bolącej i skowyczącej - ale i za zauważenie teź stokrotne dzięki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eeeee.... :)

nic złego na myśli nie mam,
mi się ubzdurało, ze jak dwa wiersze nawet, o pewnej miejscowości, to musi być cykl, być może będą kolejne,

a to tylko pozytywne zjawisko, mieszkańcy tej miejscowości mogą być przecież dumni, że ktoś o nich coś pisze :)

a zapamiętane zostanie przeze mnie ze względu:
- na temat
- na to, że ja o jakimś Przasnyszu gdzieś tam słyszałem
- i przecież temat wydaje się być unikalny,

na słowo miłość skojarzyć ciężko konkretny wiersz, i u kazdego będzie pewnie inny wynik,
a na słowo Przasnysz, chyba to końca życia będę kojarzył, że ktoś tam coś o tym napisał na poezji.
a to chyba całkiem pozytywne zjawisko :)

Pozdrawiam :)
Kai Fist

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Bylam raz w zyciu w Przasnyszu ( nazwa zasugerowalam sie od znajomych, a naprawde pisze sie przez "rz")i odnioslam wrazenie ze to nie za duze miasto i panuja tam troche "wiejskie" klimaty.Co zupelnie nie umniejsza mu wartosci.Byc moze odnioslam mylne wraznie.Moze po jednej wizycie nie mozna tego stwierdzic.

Ja osobiscie przyzwyczailam sie do troche wiekszych rozmiarow.W tamte strony przyjezdzam tylko co roku na wakacje

A z tym p.s.sem to zupelnie nie zrozumialam.Prosze o wyjasnienia na p.m.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dormo - dziekuję za wypowiedź a z tym p.s.em to tylko taki dodatek, żebyś troszkę w te miasto uwierzyła - dla to kiedyś był centrum świata - tu się urodziłem tu pierwsze wiersze popełniłem - tu w końcu dalej próbuję sił - mimo wszystko mieszkam już zupełnie gdzie indziej

pozdrówko W_A_R
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Przasnyszu nie ma kolejowego dworca. Był w planach. Podczas wojny (Przasnysz był wtedy w Reichu) ciągnięto już nawet trakcję. To znaczy jest dworzec i zarazem go nie ma, bo jest jeszcze stacyjka wąskotorówki, która zawsze kojarzyła mi się ze stacją z "W samo południe". Kiedyś kolejka kursowała przynajmniej z taką częstotliwością, jak na dzikim Zachodzie (raz dziennie). Jak jest teraz nie wiem. Ostatni znany mi kurs (turystyczny) zorganizowano w sierpniu zeszłego roku. Pięknie oddałeś Witku tę jednoczesność istnienia i nieistnienia "dworca kolejowego". "Nie dworzec to lecz łąka" - całą zagadkę "dworca" zawarłeś w tych paru słowach. Ty, co prawda idziesz tropem własnego doświadczenia. Twój bohater podąża za kobietą w dziwny sen. Mnie pociąga to istnienie/nieistnienie, które jest dla mnie szczególną cechą Przasnysza. Sam się tam urodziłem, przy "nieistniejących ulicach", o czym może kiedyś opowiem. Prozą. Piękny wiersz. Piękna... piosenka?
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki Mariusz za wpis - no cóż - dopowiem troszkę do Twojej opowieści o naszym mieście - przy ulicy Makowskiej - gdzieś w okolicy (gdzie niegdyś był skład makulatury) stoi sobie budynek - dziś przemieniony w dom mieszkalny - tam też była stacja - chyba najważniejsza - związana z czasami 50-tymi i z wojskiem - tam obok jest ogromna polana i wiele innych ciekawych miejsc, w które warto zajrzeć - rzeka - dwa mosty i łąki - to właśnie te miejsce.

serdeczne pozdrówko W_A_R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witku, nie znałem go.
I mógłbym czekać na niego jeszcze długo. Nie znam się na teoriach czasu i przestrzeni (ty to zrozumiesz :), ale wiem, że połamałeś tu wszelką linearność. Gdyby nie data publikacji, myślałbym, że ten wiersz napiszesz w lipcu tego roku. Są w nim rzeczy, które mogą się zdarzyć każdemu - zawsze i wszędzie.
To lubię.
pzdr. bogdan

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Rozpalona w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozpalonej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  rozgorączkowanego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...